- Papież miał dla mnie współczucie – mówi Pietro Maso, który odsiedział 22 lata za zamordowanie obojga rodziców. W 2013 r. Maso napisał list do papieża. Ojciec Święty do niego zadzwonił.

 

Włoch Pietro Maso w 1991 r. działając wspólnie z trzema innymi osobami zabił ojca i matkę, gdyż chciał jak najszybciej dostać spadek. Mordercy bili ofiary metalowymi rurami i dusili. Maso został skazany na 30 lat więzienia, z czego odsiedział 22. 45-letni dziś mężczyzna opowiedział swoją historię tygodnikowi „Chi”.

- Byłem Złem – stwierdził. Jednak w czasie pobytu w więzieniu zaczął się proces nawrócenia zabójcy. Jak powiedział dziennikarzom, w 2013 r. napisał list do Franciszka.

„Proszę o przebaczenie tego, co zrobiłem. Proszę o modlitwę za moich kolegów z pracy, którzy mnie zaakceptowali pomimo tego, czego się dopuściłem. Proszę o modlitwę za tych, którzy działają na rzecz pokoju” - pisał. List dostarczył papieżowi ks. Guido Todeschini, ojciec duchowny Pietro Maso. Kilka dni później Ojciec Święty zadzwonił do mężczyzny skazanego za zabicie rodziców.

- Była dziesiąta rano, zadzwonił telefon. Byłem ze Stefanią, moją partnerką, odebrałem i usłyszałem: „Tu Franciszek, papież Franciszek”. Rozemocjonowany odpowiedziałem głośno: „Wasza Świątobliwość!” - relacjonuje Maso. - Papież miał dla mnie współczucie. On i ks. Todeschini to święci ludzie.

Były więzień dodaje, że także papież Jana Paweł II usłyszał jego historię. Ojciec Święty z Polski miał powiedzieć ks. Todeshiniemu, by „szedł do przodu” ze swoim podopiecznym.

 

KJ/avvenire.it