Nasze patriarchalno-katolickie społeczeństwo nie pozwala dojrzeć do macierzyństwa, własnej rodziny i modeluje życie realne na podobieństwo świętego obrazka” - oznajmia profesor Mikołejko, wskazując, dlaczego Katarzyna W. była niedojrzała do macierzyństwa.

 

Ale na tym nie koniec „mądrości” profesora. Pytany o to, skąd bierze się wściekłość ludzi, odpowiada, że wynika ona z tego, że „cała ta sprawa jest produktem fikcji”. „Nasz system kulturowy i moralny czymś oto grzeszy. I płeć biologiczna wyznacza rolę społeczną. W Polsce ciągle pokutuje przekonanie, że dziewczyna z konieczności ma być żoną, matką i opiekunką. Sprzyja temu tradycyjny katolicyzm i patriarchalizm wielu środowisk. Roli kobiety towarzyszy też zbiorowa wyobraźnia ciepłej matki oddanej dziecku. Koncepcja macierzyństwa jest skrojona na wzór maryjny tandetnie wyobrażony. Nie ma tu miejsca na dojrzałe macierzyństwo, ale tylko na to ze słodkich obrazków. Jej strasznie młody mąż i ona są związani z ruchem katolickim Tebah. W podobnych środowiskach mówi się o rodzeniu, ale już nie o biologiczności kobiety ani o jej potrzebach emocjonalnych” - oznajmił profesor Mikołejko.

 

Oczywiście, gdyby profesor wyjrzał nieco zza biurka, to okazałoby się, że z tym tradycyjnym katolicyzmem to sprawa nieco podejrzana. Państwo W. nie mieli nawet ślubu kościelnego, co jednak specjalnie tradycyjne nie jest. Wampiryczne zainteresowania też szczególnie bliskie kultowi maryjnemu nie są... Ale furda fakty, gdy można dokopać Kościołowi i rozprawić się z „tandetnie” wyobrażonym kultem maryjnym. W każdym razie profesor Mikołejko odważnie wszedł do stawki. I choć na razie nie wyprzedził Środy, to ma na to spore szanse.

 

Tomasz P. Terlikowski