To niesamowite, że z pozoru niewinna fotografia demaskuje Monikę Olejnik bardziej niż drobiazgowa analiza jej rzekomo dziennikarskiej dociekliwości. Bo przecież już od dawna celem jej dziennikarstwa nie jest zabieganie o prawdę, lecz aktywne uczestnictwo w propagandzie określonych idei i akceptowanego przez nią środowiska politycznego. Dziennikarstwo jest tylko znanym jej dobrze narzędziem, którego używa zgodnie z przyjętymi wcześniej założeniami.   

Czy ci wszyscy, którzy wierzyli w uczciwość Moniki Olejnik podczas debaty telewizyjnej Komorowski –Duda w TVN , mogą się czuć oszukani przez dziennikarkę? Wydaje się, że jest na to wystarczająca przesłanka. Z kolei ci, którzy podważali jej obiektywizm, doszukując się w jej pytaniach i wygłaszanych kwestiach intencji z jednej strony wsparcia obecnego prezydenta, a drugiej  pognębienia, najlepiej zdyskredytowania, ośmieszenia, a być może jeśli się uda skompromitowania jego konkurenta, też znajdują na to, jak sądzę, mocny dowód.

Sama postawa Moniki Olejnik podczas debaty musiała wielu poruszyć. Z łatwością dało się dostrzec nierówne traktowanie obydwu kandydatów. Szczególnie raziły osaczające Andrzeja Dudę pytania, kierowane do niego oraz pytania do prezydenta stwarzające mu naturalne pole do skutecznego natarcia na swego rywala.

Prawdziwym szokiem dla mnie stała się fotografia Moniki Olejnik zamieszczona w ostatnim numerze branżowego miesięcznika Press. Na zdjęciu tym dziennikarka TVN bez żadnej osłony ujawniła swoją prawdziwą rolę w debacie. Można by powiedzieć – robi to bezwstydnie, wręcz cynicznie. Ale pewnie tak nie jest. Jej reakcja jest wydaje się bezrefleksyjna. Spontaniczna. Niekontrolowana. Poza, w jakiej ją oglądamy na fotografii jest po prostu rewelacyjnie uchwyconym przez reportera wewnętrznym wybuchem radości i zadowolenia z samej siebie i swoich dokonań. Dla mnie jest oczywiste, iż nie zdawała sobie sprawy, że naturalnym  odruchem sama się demaskuje. Po raz pierwszy spotykam się z fotografią, która z tak wielką sugestią oddaje stan wewnętrzny fotografowanej postaci za pośrednictwem mowy ciała. Najważniejsze jednak, że Olejnik jest już za kulisami. Wie, że nie ma tu kamer. Jest ponadto prawdopodobnie przekonana, iż nie ma żadnych świadków. Nie jest więc obserwowana. Czuje się swobodnie. Opadło z niej napięcie, które towarzyszyło pewnie przez wiele godzin.  Gest euforii z powodu spełnienia zadania, jakie sobie postawiła, kieruje do samej siebie. Udało się! Pomogłam prezydentowi wygrać debatę. I to w jakim stylu. A temu drugiemu dowaliłam jak trzeba!

Siła fotografii jest obezwładniająca. Tyle samo w tym zasługi fotografika, co samej Moniki Olejnik, która zagrała te scenę niczym Meryl Streep. Gratuluję. Już choćby dlatego powinno jej zależeć na jak najszerszym rozpowszechnieniu tego zdjęcia.

Jerzy Jachowicz

 

Felieton ukazał się na łamach portalu sdp.pl