Miron Sycz, poseł Platformy Obywatelskiej, bardzo chciałby, żeby nazywać go katolikiem. Mimo że we wszystkich kwestiach dotyczących spraw fundamentalnych dla katolików, jak obrona życia, głosował niezgodnie z nauką Kościoła. Sycz podniósł rękę za odrzuceniem zakazu in vitro, przeciw projektowi ustawy chroniącej życie ludzkie od poczęcia. Poseł PO jest też zwolennikiem rozszerzenia definicji małżeństwa poza związek kobiety i mężczyzny oraz adopcji dzieci przez pary homoseksualne.

 

Dwulicowość wytknął platformersowi na łamach portalu www.grekokatolicy.pl ks. Ireneusz Kondrów. Zarzucił Syczowi, że z jednej strony funduje krzyż i fotografuje się z lokalnym biskupem, a z drugiej przykłada rękę do ustanawiania w Polsce antykatolickiego prawa. - Poseł uczestniczy w niedzielnych liturgiach i okazjonalnie przyjmuje komunię świętą – dodał ks. Kondrów.

 

Przypomnijmy, że zgodnie z Kodeksem Prawa Kanonicznego zabicie nienarodzonego dziecka wiąże się z automatyczną ekskomuniką tych wszystkich, którzy mieli udział w zabiegu. Niepotrzebna jest wtedy formalna decyzja Watykanu, to ekskomunika samonakładająca się. Objęty nią jest personel medyczny, sędziowie i politycy; jeśli chcą, by ekskomunika została zdjęta, muszą m.in. dokonać publicznej ekspiacji.

 

Za ekskomuniką polityków, którzy poparli legalizację aborcji do 12 tygodnia ciąży opowiedział się także papież Benedykt XVI podczas wizyty w Meksyku, w maju 2007 roku. Rzecznik Watykanu Federico Lombardi uzupełnił w rozmowie z dziennikarzami, że politycy, którzy głosowali za aborcją, swoim działaniem sami siebie automatycznie ekskomunikowali.

 

Jednak poseł Sycz zdaje się samego siebie stawiać nie tylko ponad nauczaniem papieża, nawet ponad Magisterium Kościoła. W trybie wyborczym pozwał ks. Kondrów za naruszenie dóbr osobistych. W pozwie sądowym polityk PO twierdził, że nieprawdziwe są zarzuty „jakoby Miron Sycz forsował antykatolicką politykę śmierci i popierał zabijanie nienarodzonych dzieci oraz legalizację związków tej samej płci, a także, że popierał adopcję dzieci przez pary homoseksualne i głosował za aborcją”. Sycz w Radiu Olsztyn tłumaczył się, że głosowanie nie dotyczyło kwestii, czy jest za zabijaniem dzieci, czy nie, ale czy wprowadzić projekt ustawy obywatelskiej pod obrady sejmu. Jednoznacznie podkreślił, że jest przeciwko zabijaniu nienarodzonych dzieci.

 

Sycz oprócz przeprosin, domagał się wpłacenia 25 tysięcy złotych na rzecz Środkowo-Europejskiego Centrum Szkolenia Młodzieży w Górowie Iławeckim. Poseł PO zapowiedział, że zamierza dochodzić swoich praw w postępowaniu cywilnym. 


Na czwartkowym posiedzeniu Sądu Okręgowego w Olsztynie pozew polityka PO został oddalony. Z decyzji sądu cieszy się ks. Kordów. Jak tłumaczy, język, którym się posługiwał w artykule to język mediów katolickim zawarty w katechizmie. I jak zaznaczył najwyższym autorytetem jest dla niego nauka kościoła, dlatego do tego się odwołuje.

 

Dzięki Bogu, olsztyński sąd oddalił absurdalny pozew posła Sycza, któremu wydawało się chyba, że złapał dwie sroku za ogon. Głosując niezgodnie z nauką Kościoła, a jednocześnie nazywając się katolikiem. Tak, żeby przypodobać się elektoratowi katolickiemu, a jednoczeście "POstępowym" sympatykom "partii miłości". Sycz, który uważa się za takiego wielkiego katolika chyba zapomniał o prostej ewangelicznej zasadzie. Świadoma wiara wymaga od nas często zdecydowanej postawy, pewnego radykalizmu. Już Jezus mówił: "Niech wasza mowa będzie: Tak, tak: nie, nie". 

 

Marta Brzezińska