Fronda.pl: Jesteś planktonologiem z wykształcenia i zawodu, czy amatorsko?

Plankton Polityczny*: Nie jestem politologiem, nie skończyłem także żadnych studiów związanych z tą dziedziną. Interesuję się polityką odkąd pamiętam. Jako że na parlamentarnej scenie politycznej są tylko cztery partie, mogą się one po pół roku znudzić. Poza nimi istnieje jeszcze 76 innych i nimi też można się zainteresować. To jak w kulturze – gdy słuchasz tylko popu, to po pewnym czasie zaczynasz się interesować innymi nurtami: jazzem, techno, czy alternatywnym rockiem.

Jak odróżniasz plankton od nieplanktonu?

Przyjąłem zasadę, że wszystko prócz PO, PSL, SLD i PiS to plankton polityczny. Podpadają pod tę nazwę partie, stowarzyszenia, a także pojedyncze osoby aktywne w polityce. Tak było choćby z Forum Liberalnym, które było stowarzyszeniem uciekinierów z Partii Demokratycznej. „Solidarność” i Radio Maryja też nie są partiami, ale mają wpływ na politykę.

Rozróżnikiem nie jest więc to, czy dane ugrupowanie jest w parlamencie, ani to, czy jest duże.

Jedynym kryterium jest próg wyborczy w poprzednich wyborach parlamentarnych. Wielokrotnie byłem proszony, by zmienić nazwę bloga, lecz żadna inna nazwa nie wydawała mi się odpowiednia...

...a kanapa, winda?

(Śmiech). To nazwa zarezerwowana dla Prawicy Rzeczpospolitej. Jednak pozostanę przy planktonie.

Czym on się charakteryzuje, prócz tego, że nie przekroczył 5 procent?

Na pewno partie planktonowe są wyraźnie zakorzenione w jednej ideologii. W PO można rozróżnić konserwatystów, chadeków, liberałów, centrystów, w PiS są państwowcy, ludzie związani z Radiem Maryja. W partiach planktonowych nie mamy tego rozwarstwienia – dajmy na to, Prawica Rzeczypospolitej to chadecja, a Stronnictwo Demokratyczne to centrolewica. Te partie, jak np. Unia Polityki Realnej, czy Wolność i Praworządność, bywają także bardzo aktywne w internecie, co też łatwo wytłumaczyć.

Słucham.

Wynika to z teorii długiego ogona. W ekonomii z racji dużych kosztów łańcucha dystrybucji opłaca się sprzedawać tylko towary chodliwe. W internecie nie ma takich ograniczeń, co można również przełożyć na sferę polityki. Dlatego zwolennicy planktonowych partii są bardziej widoczni w internecie niż w rzeczywistości.

To się jednak nie przekłada na wynik wyborów, a koszt oddania głosu na Prawicę Rzeczypospolitej czy Polską Partię Pracy jest taki sam, jak na każdą inną partię.

Ludzie są z natury leniwi, ale to nie jest żadna wada, tylko przystosowanie do rzeczywistości. Jeśli mają łatwiejszy dostęp do wiedzy na temat PO, PiS czy PSL, wolą wybierać między gotowymi propozycjami. Wyborcom nie chce się wysilać, by poznawać inne partie – w internecie aktywni są już przekonani zwolennicy.

Chcesz poprzez Twego bloga umożliwić im dostęp do tych informacji?

Ja przede wszystkim piszę o tym, co mnie interesuje. Nie mam misji zmieniania ludzi, ale na pewno chcę poszerzyć im możliwość dostępu do tych, bądź co bądź, niszowych, informacji.

Jednak zastrzegasz, że nie będziesz pisał o wszystkich ugrupowaniach.

Nie piszę o skrajnych ugrupowaniach, czy to prawicowych, czy lewicowych, także antyklerykalnych. Odrzucam te partie, które budują swój program tylko na negacji.

Ale o Palikocie napisałeś.

Tylko że nie wiadomo jeszcze, czy jego stowarzyszenie będzie miało na sztandarach wypisany głownie antyklerykalizm, czy zajmie się także innymi tematami. Jest różnica między Racją Polskiej Lewicy, która ma związki z „Faktami i Mitami”, a Palikotem, który dopiero zakłada swoje ugrupowanie. Jeszcze nie wiadomo, co się z tego wykluje, czy na przykład ludzie za chwilę o nim nie zapomną.

 

W jaki sposób odróżniasz partie skrajne od nieskrajnych?

To w dużej mierze subiektywne. Zbigniew Wrzodak w każdym swoim piśmie atakuje ”różowe hieny”. Z kolei niektórzy działacze lewicowi piszą, że za PRL było wszystko dobrze i gospodarka zaczęła się sypać dopiero, gdy USA zastosowały sankcje wobec Polski. Fałszowanie historii mi się nie podoba. Gdy ludzie planktonu piszą same bzdury, to sobie daję z nimi spokój. Przykładowo, gdy Korwin-Mikke pisze o tym, że należy zlikwidować demokrację, czy odebrać kobietom prawo głosu, to zdaję sobie sprawę z tego, że to jedynie fragment jego całościowego przekazu. Przypisuję to jedynie jego ekscentryczności i nie skreślam jako potencjalny temat moich notek.

Jaka była najbardziej groteskowa partia planktonowa, z jaką się spotkałeś?

Nie chcę nikogo obrażać, ale jest przykładowo partia Sztandar Matki Boskiej Licheńskiej Bolesnej Królowej Polski, która jest zarejestrowana, składa co roku sprawozdania do PKW, ale właściwie nie działa. Założył ją jakiś jasnowidz z Bytomia. Wiadomo, że to partia niepoważna - powstała zapewne po to, by nadać rozgłos swojemu założycielowi. To w końcu jasnowidz i w pismach branżowych trudno mu się będzie rozreklamować. Jest i inny rodzaj braku powagi: Chrześcijańska Demokracja III RP Lecha Wałęsy jest cały czas zarejestrowana, ale w ogóle nie działa. Z kolei istnieją trzy partie, które twierdzą, że są Unią Polityki Realnej. Piotr Ikonowicz, lider Nowej Lewicy niedawno napisał, że udział w wyborach to tylko hołd oddany władzy. Jeśli tak jest, to po co mu partia polityczna? Jest także słynny przypadek Polskiej Partii Przyjaciół Piwa, z której do parlamentu w 1991 wszedł Ibisz, Rywiński i Leszek Bubel, a także kilkunastu biznesmenów, którzy mieli wyrobione poglądy na politykę. W 1993 roku Bubel przejął tę partię i w wyborach zdobył 0,2 proc. głosów.

Z drugiej strony może właśnie partie pozaparlamentarne mają coś, czego nie mają te duże?

Na pewno dzięki nim istnieje większa konkurencja. Zawsze można zagłosować na kogoś innego, niż na główne partie. Możliwość szerokiego wyboru to kwintesencja demokracji i kapitalizmu. Ponadto wprowadzają do debaty publicznej tematy pomijane przez ugrupowania mainstreamowe.

Na przykład?

Marek Jurek mówi o zapaści demograficznej. Jeśli nie będzie się rodzić więcej dzieci, to będziemy musieli importować siłę roboczą, która będzie pracować na nasze emerytury. Polska Partia Pracy mówi o tanim budownictwie mieszkaniowym. Nie rozumiem, dlaczego gmina nie może zarabiać na tańszych, być może o niższym standardzie, mieszkaniach. Leszek Balcerowicz – on co prawda już nie jest w polityce - mówi o zadłużeniu państwa.

Duże partie mają problem z percepcją realnych problemów?

One myślą inaczej, wypychają z siebie liderów, którzy myślą o tego typu kwestiach. Z PiS wypchnięto Dorna, bardzo merytorycznego, dobrego polityka, Platforma też marginalizuje merytorycznych posłów. Problemy, w które trzeba głębiej wejść, nie są podchwytywane.

Dlaczego małe partie widzą to, czego nie widzą duże?

Mniej zajmuje je bieżąca polityka – słupki sondażowe, walki koterii, utrzymania poparcia. Liderzy tych partii nie muszą dbać o to, by zapewnić swoim członkom ponowne wejście do parlamentu.

Za chwilę mamy wybory samorządowe, które są często szansą dla ugrupowań planktonowych. Szczególnie tych apartyjnych. Jak wyglądają ich przygotowania do wyborów?

Przede wszystkim ciekawa jest sytuacja na Dolnym Śląsku. Dolny Śląsk XXI, z Rafałem Dutkiewiczem na czele, postanowił wystawić listy do sejmiku wojewódzkiego i ma szansę na minimum 10-15 proc głosów. W Opolu Ruch Autonomii Śląska dogadał się z Mniejszością Niemiecką – to kolejne kilkanaście procent. Wspólnota Samorządowa Prawicy na Warmii i Mazurach to wspólny komitet Prawicy Rzeczpospolitej, UPR i LPR. Na Podlasiu ponoć LPR jest cały czas silny jako samodzielna partia. W Warszawie startuje Wspólnota Samorządowa, montowana przez SD, a w lubelskim Stronnictwo „Piast”. Szkoda, że prawdopodobnie żadna w miarę silna partia planktonowa nie wystawi list we wszystkich województwach.

Wielką niespodzianką w tegorocznych wyborach prezydenckich był Janusz Korwin-Mikke, który uzyskał czwarte miejsce. Czy ruch jego wyborców, który także chce startować w tych wyborach, ma szansę coś zawojować?

Janusz Korwin-Mikke nadaje się na wiecznego przegranego. Ma dużo ciekawych pomysłów, przede wszystkim gospodarczych, jednak zabójcze jest mówienie, że jest przeciwnikiem demokracji. U nas jest ona zakorzeniona jak w mało jakim kraju na świecie. Raczej wątpię, by Ruchowi Wyborców JKM udało się odnieść sukces w tych wyborach. Przecież poza Korwinem oni nie mają żadnych rozpoznawalnych postaci, a to jest bardzo ważne w wyborach samorządowych. Ponadto stawiając na walkę z buspasami Korwin-Mikke startujący na prezydenta stolicy, zraża do siebie wyborców w Warszawie. Ci ludzie, których wkurzają buspasy, głosują raczej poza tym miastem.

Szanse mają więc tylko komitety apartyjne.

Pamiętajmy, że to głównie komitety partyjne ukrywające się pod apartyjnym szyldem.

Czy więc za rok partie planktonowe mają szansę, by coś zawojować?

Jeśli Palikot będzie akcentował walkę z zadłużeniem państwa, to ma szansę.

Na razie optuje za darmowymi internetem i antykoncepcją. Trudno to nazwać walką z długiem publicznym.

Tak więc nie sądzę, by antyklerykalny ruch sklecony ad hoc i oparty tylko na postaci Palikota mógł coś osiągnąć. Do tego potrzebny są także silne struktury. Poza tym to ugrupowanie musiałoby dotrwać do wyborów – Polska Plus zmarnowała się, ponieważ za wcześnie wystartowała. Może Dutkiewicz coś wymyśli – ale nie wiem, czy on chce. Na Lewicy SLD będzie rządzić niepodzielnie.

Z Twych wypowiedzi rysuje się pesymistyczny obraz przyszłości politycznego planktonu. Czy po wyborach w 2011 może okazać się, że nie będziesz miał już o czym pisać?

Po tym roku kolejne wybory będą dopiero po 3 latach, w 2014 roku. Trochę jestem zawiedziony, bo pokładałem nadzieję w Stronnictwie Demokratycznym, Polsce Plus, Polskiej Partii Pracy, czy Prawicy Rzeczypospolitej. Zobaczymy co będzie po wyborach samorządowych.

Rozmawiał Stefan Sękowski.

* Planktonpolityczny.blox.pl to strona opisująca działalność II i III-ligowych polskich partii politycznych. Wywiad został przeprowadzony oczywiście nie z bytem wirtualnym, ale z autorem bloga, który jednak chce pozostać anonimowy.

/