- Agresja, złość i powoływanie się na argumenty, które dawno zostały już zbite i są już puste. Z tego listu widać wściekłość Lecha Wałęsy, ale został on uładzony przez kogoś, kto nieco sprawniej posługuje się językiem polskim. Widać jednak, że on go dyktował. Tam jest taki fragment: „Inna kategoria oszczerców, to ci, których kondycja nigdy już nie pozwoli na obiektywne myślenie, ale którzy swoją „charyzmą” zarażają inne bezkrytyczne osoby.  

 

Mam tu na myśli panów Antoniego Macierewicza, Andrzeja Gwiazdę i nieszczęsnego Krzysztofa Wyszkowskiego” - myślę, że tu chodzi o to, że jego zdaniem jesteśmy po prostu bezmyślnymi wariatami, a nasza kondycja „nigdy już” nie pozwoli na to abyśmy myśleli obiektywnie. Mnie jeszcze na dodatek określił jako nieszczęsnego – mówi ze śmiechem Wyszkowski. To dziki atak i dziwi mnie, że media podają to jako jakieś poważne przesłanie. Bzdura. Ten list nie ujawnił prawdy. Pamiętajmy, że sąd lustracyjny nie miał do wglądu wszystkich dokumentów. To jest jednocześnie i śmieszne i ponure – mówi Wyszkowski.    

 

Reżyser Ewa Stankiewicz, która również została wymieniona w "Liście otwartym" skomentowała go krótko: - Jestem pełna uznania, że Lech Wałęsa nazwał mnie redaktorką, jak widać nie są mu obce skomplikowane meandry parytetów.  

 

Not. Jarosław Wróblewski