Dudka szczere kłamstwo

Prof. Antoni Dudek to powszechnie znany i i równie szeroko uznawany za wybitnego politolog specjalizujący się w analizach najnowszej historii Polski. Sam mam kilka książek Dudka i uważam je za "niezbędniki" przy pisaniu wlasnych artykułów, ponieważ są poręcznym zarysem encyklopedycznym omawianych w nich kwestii. Charakterystyczne jest jednak, że nigdy jednak nie słyszałem, by ktokolwiek uznawał w profesorze zwyczajnym UKSW autorytet histogiograficzny.

Powód jest prosty i wszystkim znany: otóż Dudek jest członkiem korporacji znanej w historiografii już od starożytności, jako historycy upolityzowani oportunistycznie, "rozumiejący okoliczności miejsca i czasu", a więc nie poruszających problemów mogących wzbudzić w świecie mainstreamu politycznego tzw. kontrowersje.

Typowym przykładem takiej "kontrowersji" jest np. sprawa agentury komunistycznych policji politycznych w środowiskach zwalczanych przez te delegatury służb sowieckich. Otóż Dudek potrafił wykazać się w tej "kontrowersyjnej" sprawie wyjątkowym oportunizmem - napisał (cenną ze względy na wiele szczegółowych ustaleń) książkę o Okrągłym Stole, w której w ogóle nie uwzględnił faktu posiadania przez organizatora teatrum w Pałacu Namiestnikowskim agentury w szeregach "strony solidarnościowo-opozycyjnej". Myślę, że ten przyklad wystarczy za dobitne wyjaśnienie dlaczego Dudek nie zdobył dotychczas autorytetu historiografa. 

A czy go zdobędzie? Życzyłbym mu tego, ale wydaje się, że on sam wcale do tego celu nie ma zamiaru dotrzeć. Dowiódł tego wiele razy, a najnowszym tego dowodem jest jego wczorajszy artykuł we "wPolityce": IPN nie dla historyków?

Swój podstawowy problem warsztatowy politolog Dudek ujawnił już w pierwszym (na zasadzie przysłowia, że na złodzieju czapka gore) zdaniu: "W polityce szczerość jest niezwykle rzadką cechą". Faktycznie to szczera prawda, wybrzmiewająca tym szczerzej, że płynąca z ust człowieka, który ze swej nieszczerości uczynił, by tak rzec, znak rozpoznawczy swojej pracy jako historyka. To właśnie dzięki tej nieszczerości, której miałem okazję być jedną z ofiar, Dudek zrobił już długoletnią karierę urzędniczą w IPN, gdzie stał się strażnikiem polityki omijania, a najlepiej unieważniania przez przemilczanie, kluczowych problemów najnowszej historii Polski. Dudek nie jest ani ślepy, ani głuchy, ani nawet takiego nie udaje - on świadomie i jawnie reprezentuje w IPN tę orientację, która z przemilczania, a nawet z zakłamywania, uczyniła "historiograficzną" zasadę działania instytucji, która w zamierzeniu ustawodawcy ma ujawniać i objaśniać, to, co przed Polakami pozostawało ukryte.

Tak, Dudek dobrze wie, bo sam pozostaje tej zasadzie wierny, że w polityce szczerość jest rzadkością. Tyle, że przyjmując etat w IPN podpisał zobowiązanie do bycia szczerym i uczciwym w swej pracy i za takie jej wykonywanie odbiera swe wynagrodzenie. Dlaczego więc nieszczery Dudek tak gwałtownie i publicznie wyrwał się do tablicy? Widać przypiliła go obawa o dalsze trwanie IPN jako krainy szczęśliwej nieszczerości, w której uprawiał swoja grządkę w oportunistycznym ogródku razem z takimi tytanami przemilczania, przeinaczania, a jak trzeba to i zakłamywania, jak profesor Andrzej Friszke.

Dudek pyta, czy IPN ma być dla historyków, czy dla polityków sugerując, że dotychczas "jego" IPN był niepodległą republiką historyków, a obecnie Prawo i Sprawiedliwość zamierza przeistoczyć go w łagier polit-historów. Panie Profesorze - Pan kłamie! Ani Pan, ani szeroka grupa podobnych Panu pracowników IPN nie jesteście szczerymi rzecznikami prawdy, jako naczelnej zasady pracy badawczej, czy to w dziedzinie historii, czy politologii. IPN pod kierownictwem prezesa Łukasza Kamińskiego stał się wzorem zawstydzającej symbiozy Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego jako obozu postkomunistycznego zakłamywania historii z sitwą podobnych Panu pseudo-historiozofów dla których podstawą jest "krótki kurs IPN" napisany przez Friszkego: "warunkiem powstania IPN jest niekaralność Jaruzelskiego, Siwickiego i Kiszczaka".

Dudek zamyka swoją obronę ipeenowskiego staus quo żaleniem się, że pieniądze, które członkowie Rady pobierali dodatkowo za zlecenia z IPN, nie były "oszałamiające" i zazdrośnie wytyka, że poseł RP otrzymuje wyższe wynagrodzenie. Oto jednostka miary jakości osobowości jednego z najważniejszych ludzi obecnego IPN - forsa. Czy warto Dudkowi wyjaśniać, że wartością, która kieruje, zarówno naukowo utytułowanymi, jak nie posiadającymi matury zwolennikami szczerości i prawdy w pracy IPN, nie jest forsa? Wobec człowieka, który tak dalece lekceważy fakty go dotyczące, że gdy prof. Filip Musiał wspomniał w "Arcanach" o jego działalności aparatczyka w Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, to ten nie protestował przeciw represjom, które spadły na zbyt szczerego badacza z Krakowa- nie warto. Niech więc każdy pozostanie przy swoim! Kreujący się na historiografów "interpretatorzy" lakierujący historię zgodnie z oczekiwaniami postkomunistycznych elit, przy swojej trosce o dobre stosunki ze sponsorami, a krytycy takiego oportunizmu przy swoich wymaganiach skrupulatności w realizacji ustawowych zadań IPN.

IPN nigdy mi nie płacił, ale ja swoje kilkaset artykułów opisujących rózne, czasem najważniejsze, jak mi się wydaje, wydarzenia z najnowszej historii Polski, pisałem w duchu wierności zasadom obowiązujących cały światek zawodowych i amatorskich autorów historycznych - szczerość i prawda - bez względu na interes osobisty. Nawet wówczas, gdy musiałem się w tym różnić z niektórymi etatowymi wyrobnikami potrafiącymi traktować fakty, jak   towar do przetargu.  

Krzysztof Wyszkowsk1 kwietnia 2016 r.