Pozwólcie, że zakończę rozważaniami o tych, którzy szczególnie przyczynili się do zwerbowania postępowej lewicy do szeregów dżihadystów, którzy pozwalają, by fałszywa świadomość dobrych intencji (to jest przecież dla pokoju!) działała dłużej niż powinna wśród ludzi nieświadomie, ale systematycznie przykładających się do wojny, która ich właśnie ma na celu. Na kierowniczych stanowiskach zarówno w ruchu BDS, jak wśród popierających ten ruch z zewnątrz, jest chmara postępowych Żydów, którzy chcą pokazać swoje oddanie odkupieniu świata (tikkun olam) przez akceptowanie zabójczych narracji o Izraelu, dowodząc w ten sposób ich bona fide. Uczeni szeroko opisywali to stare i niepokojące zjawisko żydowskiej nienawiści do Żydów, która ciągnie się wstecz od co najmniej tysiąclecia.

Pomyśl o wszystkich ludziach…
Pomyśl, że nie ma krajów,
Religii nie ma też.
Nie trzeba toczyć wojen.
Ginąć, zabijać – wiesz?
Pomyśl o wszystkich ludziach
Żyjących w pokoju…
Powiesz, że to marzenie
Lecz ja nie jestem sam… (John Lennon, 1971; tłum. Sławomir Walczak)

A teraz,
Pomyśl, że nie ma krajów,
I jedna tylko religia.
To nie jest trudne.
Coś, za co można ginąć i zabijać.
Pomyśl o wszystkich ludziach
Żyjących według naszego pokoju…
Powiesz, że to marzenie,
Ale nie jesteśmy sami… (Jihadi Joe, 2000)
Witajcie w XXI stuleciu.
Apokaliptyczna narracja dżihadu: Podbój świata oraz Wielki i Mały Szatan

Mimo spektakularnych ataków na mieszkańców Zachodu, większość ludzi na Zachodzie nie zna narracji Dżihadu, po raz pierwszy ujawnionej w Iranie Chomeiniego. Różni się ona istotnie o tradycyjnej muzułmańskiej myśli apokaliptycznej, która skupia się na Sądzie Ostatecznym i końcu świata. Zamiast tego ten scenariusz apokaliptyczny skupia się na erze mesjańskiej na tym świecie, na obrazie globalnego zwycięstwa islamu: kiedy cały Dar al Harb staje się Dar al Islam. Ci, którzy przyłączają się do tego ruchu, walczą w apokaliptycznej bitwie, w której Żydzi zostaną zmasakrowani, a reszta harbinawróci się, zaakceptuje kontrakt poddaństwa dhimma (wyznawcy religii księgi), lub zostanie niewolnikami (poganie), albo zostanie zabita: będzie to “Drugie Globalne Królestwo Islamskie”, tylko tym razem naprawdę obejmujące cały świat. W tej bitwie nie będzie litości dla tych, którzy opierają się dominacji islamu. Wszystko, by zabijać i ginąć: męczennicy samobójcy idą prosto do nieba; ich ofiary idą prosto do piekła. 

Muzułmanie wierzący w apokalipsę utrzymują, że wszystkie tradycyjne “znaki końca”, duże i małe, zostały spełnione w naszych dniach. Siła bezbożnego “nowoczesnego” Zachodu urosła tak, że grozi islamowi unicestwieniem. Z jego postępowymi wartościami tolerancji i równości dla wszystkich, włącznie z kobietami, Zachód uosabia rebelię przeciwko woli Allaha, triumf sił diabelskich, włącznie ze źle zachowującymi się kobietami.

A kto jest ich apokaliptycznym wrogiem w tej ostatecznej wojnie unicestwienia? Przytłaczającą, niemal monotonną odpowiedzią jest kombinacja USA i Izraela: “Wielkiego i Małego Szatana”. Jest świętym obowiązkiem dżihadystów zniszczenie tego wroga w celu odkupienia świata przez globalne narzucenie szariatu.

Mój przyjaciel Mark, z którym dyskutowałem to wystąpienie, powiedział mi, że muszę podać choćby jeden cytat, żeby zilustrować twierdzenie, iż celem dżihadystów jest podbój świata.

Patrzyłem na niego zdumiony. Każdy, kto zna literaturę, wie, jak wszechobecna – i jawna – jest ta ambicja. Sama myśl, że 15 lat po 9/11 ludzie Zachodu nadal potrzebują cytatów, dowodzących tego, świadczy o rozmiarach problemu, który będę omawiał. Aby jednak spełnić tę prośbę, oto cytat, nie z dokumentów Al-Kaidy, nie z ISIS, nie z Bractwa Muzułmańskiego, którzy wszyscy znani są ze swoich globalnych ambicji, ale z Hamasu, uważanego nawet przez wysokich oficerów wywiadu izraelskiego za narodowy ruch religijny, nieporównywalny do ruchów globalnych, takich jak ISIS. Tutaj, w 2002 r., u szczytu nasilenia intifady, mamy szejka Ibrahima Mahdiego, mówiącego o ludobójczym, apokaliptycznym hadisie, według którego muzułmanie z pomocą samej natury – kamieni i drzew – dokonają eksterminacji Żydów przed Sądem Ostatecznym.

Wierzymy w ten Hadis. Jesteśmy także przekonani, że ten Hadis zapowiada szerzenie się islamu i jego rządów na wszystkie ziemie… O Allahu, unicestwij Żydów i ich zwolenników… O Allahu, podnieś flagę Dżihadu na całej ziemi… O umiłowani, spójrzcie na Wschód ziemi, odnajdźcie Japonię i ocean; spójrzcie na Zachód ziemi, odnajdźcie kraj i ocean. Bądźcie pewni, że będą one własnością narodu muzułmańskiego, jak to mówi Hadis „od oceanu do oceanu”.

Albo niesłychanie popularny kaznodzieja islamski, szejk Jussuf al-Karadawi, który powiedział w 1995 r.(!): “Podbijemy Europę, podbijemy Amerykę!”

Wielu dżihadystów uważa USA i resztę chrześcijaństwa krzyżowców (tj. europejski Zachód) za pionki oszukane przez Żydów, za pierwsze ofiary żydowskiego spisku globalnego, by zdegradować i zniewolić całą ludzkość.

Tak więc trwa żydowskie bicie w twarz chrześcijan, którzy wyraźnie lubią ten rodzaj poniżenia i nadstawiają drugi policzek, żeby Żydzi mogli dawać w twarz chrześcijanom – tak jak widzimy – rządząc nimi w Europie… Zachód krzyżowców kontynuuje jak prostytutka, która jest sadystycznie gwałcona i nie ma żadnej przyjemności, dopóki nie jest pobita i poniżona, także przez jej sutenera – Żydów w chrześcijańskiej Europie.

A teraz ci Żydzi wraz z nabranymi krzyżowcami chcą w podobny sposób zdegradować islam.

…światowy rząd syjonistyczny, który rządzi całym światem… amerykański rząd syjonistyczny… Organizacja Narodów Zjednoczonych i Rada Bezpieczeństwa… światowy rząd syjonistyczny, który jest kierowany zza kurtyny przez Antychrysta i Szatana, tak jak to wskazuje Apokalipsa św. Jana [sic!].

A głównym narzędziem spisku żydowskiego, przy pomocy którego Żydzi atakują islam, jest Izrael, to nie do zniesienia bluźnierstwo – niezależne państwo dhimmi w Dar al Islam, przyczółek zachodniej dekadencji (włącznie z wyzwoleniem kobiet), doprowadzająca do szału mała grupa historycznie tchórzliwych (tj. nieuzbrojonych) Żydów, którzy zwyciężają w dziko niesymetrycznej walce z arabską potęgą i honorem. Izrael jest kwaterą główną spisku zmierzającego do unicestwienia islamu. Dla rzeczywiście paranoicznego dżihadysty Izrael jest „Wielkim Szatanem”.

Te idee, niezależnie od ich marginalnego pochodzenia, mają wielką atrakcję. Dżihad widzi swoją drogę do dominacji nad światem przez ludobójstwo Żydów i duża liczba muzułmanów dzisiaj wierzy, że Żydzi są Unser Unglück – naszym nieszczęściem. Dżihadyści wierzą, że teraz nadszedł czas, kiedy trzeba walczyć. Teraz nadszedł czas zniszczenia tego spisku. Teraz naszedł czas przywrócenia islamu na jego właściwe miejsce – dominacji nad światem. W ich umysłach sam proces nowoczesnej globalizacji, który tak straszliwie upokorzył islam, stanie się teraz wehikułem globalnej dominacji islamu. Zachodnia hegemonia globalna jest Praeparatio Califatae[13]. Dzień istotnie nadejdzie – i to wkrótce – kiedy muzułmanie wydrą Izrael, kiedy królowa Anglii będzie nosiła burkę, kiedy zielona flaga islamu będzie powiewała nad Białym Domem. 

Prowadzenie Dżihadu przy słabości militarnej: wojna poznawcza

Pod koniec XX wieku było to czymś trudnym do wyobrażenia sobie. Z Zachodem dominującym na całym globie wydawało się to absurdalną propozycją także dla większości muzułmanów. Znaczyło prowadzenie asymetrycznej wojny podboju, w którym musisz przekonać swoich wrogów, których nigdy nie pokonałeś w otwartej walce, by poddali się, nie używając swojej niezmiernie przeważającej siły. Dla ruchu z tak odrażającą ideologią powodzenie w świecie oddanym prawom człowieka dla wszystkich wydawało się to nieprawdopodobne, właściwie nie do pomyślenia.

W końcu, Globalna Lewica Postępowa przyjmuje radykalnie inną drogę do kolektywnego zbawienia. Dla nich „inny” oznacza całkowitą odwrotność tego, jak na „innego patrzą dżihadyści. Dla lewicy „inny”, jakby był dziwaczny i odbiegający od normy, jest kimś, kogo należy przyjąć; przekroczyć granice własne i inne; odczuć wspólne człowieczeństwo, niezbędne, by wyjść poza plemienne „my-oni”. Dla dżihadystów „inny”, niewierny, musi zostać unicestwiony: albo nawróci się, albo zaakceptuje podporządkowanie – dhimmitude dla „ludzi księgi”, niewolnictwo dla pogan, albo zginie. Trudno byłoby znaleźć bardziej sprzeczne ideały, jak między dżihadystami i ludźmi postępowymi w ich traktowaniu „innego”. W latach 1990. globalny dżihadysta nastawiony na zniszczenie bezbożnego Zachodu i narzucenie rządzonego przez szariat dar al Islam na świat, był tylko marzycielem. Ludzie Zachodu, słysząc o tym marzeniu, wybuchali śmiechem.

Gdyby jakiś dżihadysta miał w 2000 r. sformułować modlitwę do Allaha o poparcie dla Jego boskiego dzieła globalnego, mogłaby brzmieć następująco:

Modlitwa dżihadysty do Allaha o użytecznych niewiernych

“O Allahu,najbardziej Miłosierny, daj nam wrogów, którzy…

…pomogą nam ukryć nasze ambicje, a nawet akty wojny, zamykając oczy na to, że nasze działania mają ich jako cel. 
…zaakceptują tych spośród nas, którzy walczą przy pomocy daawah, jako “umiarkowanych”, nie mających nic wspólnego z pełnymi przemocy “ekstremistami”.
…wybiorą tych fałszywych “umiarkowanych” na doradców i konsultantów w wywiadzie i w policji oraz jako pośredników ze społecznością. 
…będą werbalnie atakowali jako islamofoba każdego, włącznie z muzułmanami, kto krytykuje islam.
…będą wierzyć, że poza “niewielką mniejszością” olbrzymia większość muzułmanów jest umiarkowana i pokojowa; że jesteśmy “religią pokoju”. 
…uznają naszego apokaliptycznego wroga za swojego wroga, więc dołączą do ataku na jednego ze swoich kluczowych sojuszników. 
…nazwą nasz terroryzm “ruchem oporu” i potępią każdą przemoc, jaką oni zastosują w samoobronie, jako “terroryzm”. 
…będą respektowali godność naszych przekonań także wtedy, kiedy będziemy jawnie gardzić ich przekonaniami.
…będą nam wierzyć, kiedy powołujemy się na prawa człowieka, by bronić dżihadystów i atakować naszych wrogów. 
…wprowadzą naszą terroryzującą ich “Ulicę” do serc swoich stolic.
I niechaj ci, którzy tak działają, odgrywają wiodące role w sferze publicznej”.

Trudno wyobrazić sobie, by tak nieprawdopodobna modlitwa została wysłuchana. To prawda, że Zachód na początku i w połowie XX wieku wydał wielu „użytecznych idiotów” – błyskotliwe umysły, takie jak Shaw i Sartre – ale każdy użyteczny niewierny dzisiaj, wzmacniałby siły niepowstrzymanie wrogie wobec tych właśnie wartości, o których ludzie postępowi twierdzą, że są przez nich promowane. Czym innym jest kłamanie o systematycznych morderstwach i represjach wobec innych narodów (ukraińskich kułaków, chińskich chłopów), a czymś zupełnie innym promowanie własnego wroga.

Niemniej, na początku nowego stulecia, a dokładniej od października 2000 r., wyłonił się szeroko rozpowszechniony, pragmatycznie „antyimperialistyczny”, „antywojenny” sojusz między Globalną Lewicą Postępową (GPL), a Globalną Prawicą Dżihadystyczną (GJR). Sojusz ten występował wspólnie przy wielu okazjach w latach 2000. w masowych globalnych demonstracjach, potępiających USA i Izrael, w dziennikarstwie, na uniwersytetach, w międzynarodowych NGO i na różnych forach sponsorowanej przez ONZ globalizacji, a najbardziej widocznie w Durban w 2001 r. BDS, jedna z najbardziej trwałych inicjatyw tego sojuszu, obejmuje ludzi postępowych, którzy wyobrażają sobie, że stoją ramię w ramię z innymi globalnymi antyimperialistami w sprzeciwianiu się wojnie, rasizmowi i ksenofobii. Tymczasem ich dżihadystyczni towarzysze broni nie mogą uwierzyć, z jaką łatwością przyszło im nabranie tych postępowych, by popierali ich imperialistyczną wojnę: dżihadysta XXI wieku naprawdę stoi przed wrogiem ze swych marzeń i modlitw.

Na przykład, kiedy Bin Laden uderzył w Dwie Wieże, Jean Baudrillard, francuski intelektualista postmodernistyczny i “teoretyk krytyczny”, mówił w imieniu wielu, których uradował cios w hegemonię amerykańską, tak „nie do zniesienia” uciskającą, tak duszącą:

…ogromne rozradowanie wynikające z widoku niszczenia tego globalnego supermocarstwa; jeszcze lepiej, z widoku, jak samo mniej lub bardziej niszczy siebie, wręcz popełnia spektakularne samobójstwo. Chociaż to ono właśnie (to super mocarstwo) przez swoją nie do zniesienia siłę, wywołało całą przemoc, która wrze na całym świecie i dlatego też terrorystyczną wyobraźnię, która – nieświadomie – zamieszkuje w nas wszystkich… W ostatecznym rachunku, oni to zrobili; myśmy tego chcieli.

Choć niektóre opinie prowadziły do wzmocnienia sojuszu transatlantyckiego i do determinacji przeciwstawienia się Dżihadowi, 9/11 wzmocnił także powszechny antyamerykanizm i anty-syjonizm, który wyłącznie narastał w latach 2000., włącznie z szerzeniem się myślenia spiskowego o 9/11, które dosłownie uniewinniało dzihadystów i oskarżało USA i Izrael o najbardziej podstępny spisek prawicowy.

W czasie, kiedy kolektywny głos globalnej moralności – dziesiątki milionów na całym świecie – protestował przeciwko wojnie Busha w 2003 r., obraz Antychrysta w oczach GPL nabrał kształtu: połączenie nazizmu, kapitalizmu, amerykańskiego imperializmu i syjonizmu.

Trzy lata później Judith Butler, panująca królowa teorii postmodernizmu, mylnie wzięła imperialny antyamerykanizm za antyimperializm i, mimo że jest pacyfistką, zgodziła sie, że Hamas i Hezbollah należą do postępowej lewicy. Zaś w 2009 r. mówcy i protestujący przeciwko operacji Płynny Ołów w Gazie krzyczeli: “Jesteśmy Hamasem!”

Gdyby powiedzieć podpisującemu paranoiczną, ludobójczą Kartę Hamasu w 1988 r., że w ciągu dwudziestu lat antywojenni niewierni Zachodu będą maszerować ulicami stolic europejskich i krzyczeć “Zwycięstwo dla Hamasu!”, roześmiałby się głośno i powiedział: “Tylko Allah może stworzyć kogoś tak głupiego”. GPL i GJR mają wspólnego “antychrysta” (lub, w terminologii muzułmańskiej, Dadżala) – Izrael.

Ale, sprzeciwicie się, to tylko szalona lewica, najbardziej skrajni “rewolucjoniści”. Może to być prawda w najbardziej absurdalnych sformułowaniach, tak jak te powyżej. Problem powstaje z powodu użycia słowa „tylko”. Choć bowiem większość „lewicy” wypiera się co bardziej skrajnych sformułowań, dali się niemniej wciągnąć w orbitę tego potężnego wiru przez grzechy czynu lub zaniechania. Szerzenie się instynktownego anty-syjonizmu, idea, że w jakiś sposób Izrael jestUnglück świata, z powodzeniem dostała się via uniwersytety do kręgów politycznych, dominujących obecnie w Białym Domu. Gdybym był muzułmaninem, uznałbym uporczywą głupotę elit zachodnich za znak, że Allah dołączył do Dżihadu.

Już w latach 1950. Norman Cohn ostrzegał:

Jest wielkim błędem zakładanie, że tylko pisarze, którzy liczą się, są tymi, których ludzie wykształceni mogą traktować poważnie. Istnieje podziemny świat, gdzie oszuści i licho wykształceni fanatycy produkują masowo patologiczne fantazje przebrane za idee na benefis ignorantów i przesądnych. Są czasy, kiedy ten podziemny światek wynurza się z głębi i nagle fascynuje, chwyta i dominuje tłumy normalnie rozsądnych i odpowiedzialnych ludzi, którzy porzucają rozsądek i odpowiedzialność. I czasami zdarza się, że ten podziemny świat staje się władzą polityczną i zmienia bieg historii.

[koniec_strony]

Jak i kiedy to się dzieje, jak tak szalone – i głęboko destrukcyjne – przekonania wylewają się z pierwotnego mułu ludzkich ambicji i nienawiści i wchodzą do centrum sfery publicznej?

Anty-syjonizm, miękkie podbrzusze Zachodu: zabójcze narracje, moralna Schadenfreude i radykalna dezorientacja

W latach 2000. dżihadyści z największym powodzeniem najechali Zachód via jego miękkie podbrzusze: anty-syjonizm. Pierwszym zaś (choć nie jedynym) systemem dostarczania broni był sam filar społeczeństwa demokratycznego, „wolna prasa”. Przez zastraszenie i manipulacje nastawionej na kampanie prasy zachodniej, dżihadystom udało się poczynić wielkie postępy w ataku na Żydów, zarówno tych w suwerennym w Izraelu, jak i tych odnoszących sukcesy na Zachodzie.

Dla dżihadystów niewiele zwycięstw może być równie ważne jak zniszczenie Izraela, co byłoby triumfem o niezmiernej doniosłości symbolicznej. Zmieniłoby kierunek historii sakralnej i globalnej, wskrzesiło dumę arabską i pewność muzułmanów, że ich religia zapanuje, uczyniłoby ich “silnym koniem”. Ujawniłoby także kruchość Zachodu, poświęcającego sojusznika, by zdobyć przychylność wroga: “słaby koń”. Nowa runda rekrutacji, nowa runda zastraszania publicznego i ataków terrorystycznych na harbis.

Doprowadzenie Zachodu do przyjęcia takiej autodestrukcyjnej polityki byłoby optymalne, ale przypuszczalnie niełatwe. Choć dżihadyści mogli zdobyć przyjaciół wśród bardziej radykalnych elementów w kulturze zachodniej, nadal były ważne obszary oporu, gdzie uznanie prawa Żydów do suwerenności i do niezależności od dobrej woli innych było podstawą moralnego porządku politycznego po Holocauście.

Dżihadysta musiał więc najpierw przekonać ludzi Zachodu, że dżihadyści nie są ani antysemitami, ani agresorami, a potem spowodować, by obwiniali Izrael za konflikt i zaakceptowali koncepcję, że “Izrael musi zostać zniszczony dla pokoju światowego”.

Przez pierwsze lata XXI wieku dżihadyści wygrali wspaniałe zwycięstwa w tej antysyjonistycznej bitwie: dziennikarze zachodni pracujący na Bliskim Wschodzie wielokrotnie podawali jako wiadomości wojenną propagandę dżihadystów, sformułowaną w narracji postkolonialnej o agresywnym, imperialistycznym Goliacie izraelskim przeciwko dzielnemu, opierającemu się, prześladowanemu Dawidowi palestyńskiemu.

Niektóre z tych zabójczych narracji miały elektryzujący efekt: podczas lat 2000. gniewne demonstracje wielokrotnie wypełniały ulice stolic zachodnich i muzułmańskich, potępiając Izrael w najbardziej drastycznych słowach i potwierdzając pełną solidarność z jego dżihadystycznymi wrogami.

Akademicy wcisnęli konflikt w prokrustowe łoże post-kolonializmu, w którym Izrael był ostatnią pozostałością nikczemnego, rasistowskiego imperializmu zachodniego. A Żydzi, także Żydzi twierdzący, że są pro-izraelscy”, głośno i publicznie wyrażali swój horror wobec zachowania Izraela. Zachodnie elity intelektualne okazywały niemal nienasycony apetyt na historie o Izraelu zachowującym się źle… bardzo źle.

Kluczowy moment, w którym GPL straciła swój kompas moralny, miał miejsce pod koniec roku 2000. Anty-syjonizm, który poprzednio miał ograniczony wpływ na szerszą dyskusję, wysunął się nagle i potężnie na pierwszy plan. Choć pewne marginesowe głosy zarówno na skrajnej prawicy, jak na skrajnej lewicy przyjęły twierdzenie Palestyńczyków, że są teraz nowymi Żydami, a Izraelczycy są nowymi nazistami i choć dziennikarze uznali za kuszące porównywanie Izraela do nazistowskich Niemiec (niezależnie od absurdalności tego porównania), dopiero w nowym stuleciu narracja, że Izrael jest rasistowskim, nazistowskim państwem nastawionym na ludobójstwo narodu palestyńskiego, znalazła miejsce w zachodniej sferze publicznej. A potem, 30 września 2000 r., jak to powiedział dziennikarz odpowiedzialny za tę katastrofę: “tout bascule” – wszystko się przekręciło.

Nie ma niczego wewnętrznie apokaliptycznego w obrazie Muhammada al Durah, dwunastoletniego chłopca, zastrzelonego rzekomo w ramionach swojego ojca, rzekomo przez żołnierzy Izraelskiej Armii Obronnej (IDF), na skrzyżowaniu Netzarim w Strefie Gazy 30 września 2000 roku.

Jako propaganda wojenna zaprojektowana do wywołania nienawiści i palącego pragnienia zemsty, było to dobrze rozegrane i umiejętnie manipulowane przez władze palestyńskie.

Wizerunek szybko przybrał mityczne proporcje w muzułmańskiej sferze publicznej: stał się symbolem Intifady Al-Aksa i rewelacyjnym narzędziem rekrutacyjnym do globalnego Dżihadu. Poeci wzywali do zemsty, a muzyczne wideo telewizyjne wzywały inne dzieci, by dołączyły do chłopca Durah w męczeństwie; każda kolejna ofensywa w Intifadzie rozpoczynała się od zanurzenia w obrazie Al Durah. Osama bin Laden zrobił z tego opowieść centralną dla swojego wideo rekrutacyjnego do globalnego Dżihadu – oszczerstwo krwi. „Zabijając to dziecko, Izraelczycy zabili wszystkie dzieci świata”.

“Morderstwo” Muhammada oferowało nakaz apokaliptycznego ludobójstwa; “hadis o kamieniach i drzewach” stał się powszechny wśród Palestyńczyków.

Najbardziej zaskakująca reakcja symboliczna nie przyszła jednak od muzułmanów, ale od Europejczyków, którzy entuzjastycznie przyjęli tę wątpliwą opowieść za prawdę, za symbol cierpienia palestyńskiego i okrucieństwa izraelskiego. “Dowodziło” to świeckiej teologii zastąpienia, według której Izraelczycy są nowymi nazistami, a Palestyńczycy nowymi Żydami, i pozwoliło ludziom postępowym na Zachodzie w pełni stanąć po stronie „słabszego” , pomagać tej ofierze w szerzeniu jego propagandy na rzecz wojny, w której sami mieli być głównymi celami.

Oszczerstwo krwi uosobione w Al-Durah wyjaśniało wszystko: dlaczego muzułmanie nienawidzą Żydów; dlaczego Żydzi zasłużyli na nienawiść; jaki jest problem; i jak go rozwiązać. Być może właśnie dlatego, że znajdowało się to poniżej radaru apokaliptycznego, nieobciążone jawnym i śmiesznym symbolizmem UFO pod Trójkątem Bermudzkim, ale przebrane za punkt wiadomości wieczornych o czymś, co się naprawdę zdarzyło i co doskonale „pasowało” do paradygmatu postkolonialnego, odegrało to tak zasadniczą rolę w przekazaniu do nurtu głównego zjadliwego anty-syjonizmu wśród zachodniej GPL. W Paryżu demonstranci trzymali olbrzymi transparent, który zrównywał zamordowanie Al-Durah z Izraelem i z nazistami, i krzyczeli „Śmierć Żydom!” po raz pierwszy w Europie od czasu nazistów.

Ta ekstrawagancka retoryka nie pozostała na marginesach. Catherine Nay, szanowana prezenterka wiadomości w Europe 1 TV, wyjaśniła znaczenie: “Ta śmierć [sic] zastępuje, wymazuje obraz chłopca w Getcie Warszawskim”. W ten sposób obraz dziecka podobno zabitego w ogniu krzyżowym rozpoczętym przez stronę, strzelającą spoza niego, zastąpiła obraz, który symbolizował zamordowanie z premedytacją miliona dzieci. I mimo osłupiającej dezorientacji, niezbędnej, by wydać taki osąd moralny, Nay mówiła za wielu, włącznie z Ramsayem Clarkiem z International ANSWER.

Żadne pojedyncze wydarzenie, żaden pojedynczy symbol nie identyfikuje trafniej głupoty Europejczyków niż ta ikona nienawiści. Kiedy wielokrotnie powiewali tym „uwolnieniem od win Holocaustu” przed publicznością telewizyjną, nieświadomie powiewali flagą Dżihadu przed oczyma swojej niespokojnej populacji muzułmańskich imigrantów. Wkrótce ich ulice zapełniły się tysiącami uczestników zamieszek, którzy rzucali bomby zapalające na kościoły, synagogi i samochody, wyjąc „Allahu Akbar”, a ich więzienia zapełniły się dżihadystami, których pierwsze wezwanie do broni przyszło, kiedy zobaczyli obrazy muzułmańskiego cierpienia pokazywane w zachodniej telewizji.

Tego ostatniego lata krzyki oburzenia na tsunami obrazów cierpienia palestyńskiego, jakie dziennikarze rozpętali w zachodniej sferze publicznej, stały się coraz śmielsze i poszły za nimi czyny – ataki na synagogi, na poszczególnych Żydów, na sklepy żydowskie. Europejczycy – zarówno politycy, jak dziennikarze – załamywali ręce nad poziomem wrogości, który groził wypędzeniem Żydów z Europy. Niektórzy zaczęli nawet dostrzegać tragiczną prawdę, że exodus żydowski zagraża cywilizacji europejskiej. Jak często w historii narody energicznie rozprowadzały propagandę wojenną swoich najbardziej śmiertelnych wrogów, na dodatek gorąco ich obejmując? Jak często cywilizacja przyjmowała apokaliptyczną narrację skierowaną przeciwko samej sobie?

O żydowskiej samokrytyce:

Pozwólcie, że zakończę rozważaniami o tych, którzy szczególnie przyczynili się do zwerbowania postępowej lewicy do szeregów dżihadystów, którzy pozwalają, by fałszywa świadomość dobrych intencji (to jest przecież dla pokoju!) działała dłużej niż powinna wśród ludzi nieświadomie, ale systematycznie przykładających się do wojny, która ich właśnie ma na celu. Na kierowniczych stanowiskach zarówno w ruchu BDS, jak wśród popierających ten ruch z zewnątrz, jest chmara postępowych Żydów, którzy chcą pokazać swoje oddanie odkupieniu świata (tikkun olam) przez akceptowanie zabójczych narracji o Izraelu, dowodząc w ten sposób ich bona fide. Uczeni szeroko opisywali to stare i niepokojące zjawisko żydowskiej nienawiści do Żydów, która ciągnie się wstecz od co najmniej tysiąclecia.

Na przykład, w następstwie sprawy Al Durah, wyłonił się nowy kontyngent takich Żydów, z których wielu było poprzednio niewidocznymi Żydami, ale nagle poczuli, że muszą wystąpić pod hasłem: “ja jako Żyd…” i potępić ohydne zbrodnie Izraelczyków.

Ci “alter-juifs”, jak ich nazywają ich francuscy krytycy, dominowali dyskusję publiczną w latach 2000. Według trafnego opisu Anthony Juliusa, są oni “dumni, że wstydzą się być Żydami”. Każdy, kto w najmniejszym stopniu okazywałcommunautarisme (stronniczość), był spychany na boczny tor. 

Jest to syndrom mesjański, rodzaj masochistycznej fantazji o wszechmocy, w której, ponieważ wszystko jest naszą (Żydów) winą, my możemy wszystko naprawić. Odwołuje się to do tradycji profetycznej nalegania na doskonałość moralną, chociaż prorocy nie pisali swojego zjadliwego (i retorycznie rozdętego) krytycyzmu dla publiczności nie-żydowskiej. Tym krytykom żydowskim nie wystarcza, że Izrael dorównuje i przekracza każdy standard najbardziej „zaawansowanych” armii pod względem szacunku dla życia cywilów wroga, dla praw obywatelskich i praw człowieka w populacjach w czasie wojny, dla tolerancji wobec krytyki w kryzysach egzystencjalnych… Nie. Izrael musi dorównać własnym wzniosłym standardom. A jeśli cokolwiek jest poniżej tych standardów, to zasługuje to na głośne, publiczne potępienie w najżarliwszej i bezkompromisowej retoryce.

Lądujemy z postmodernistycznym odwróceniem moralnym. Jeśli postawą plemienną jest „moja strona, czy ma rację, czy nie”, a postawą obywatelską jest „ktokolwiek ma rację, moja strona, czy nie”, to postawą postmodernistyczną stało się: „ich strona, czy ma rację, czy nie”. Niektórzy Żydzi zostali przywódcami w trującym mariażu pre-modernistycznego sadyzmu – „ty, imperialisto, biali rasiści są nikczemni i musimy cię zabić” – i postmodernistycznego masochizmu – „ty, biedny tubylcu, ty masz rację; zasłużyliśmy na to”.

Ze wszystkich zachodnich odpowiedzi na modlitwę dżihadysty o sojuszników, żadna nie okazała się tak cenna, jak żydowski anty-syjonizm: nadają oni prawomocność jego zabójczym narracjom i atakują tych, którzy się im sprzeciwiają. Ci żydowscy akademicy i intelektualiści publiczni, którzy systematycznie i głośno potępiają Izrael, których nagle niepokoi wrogość na kampusach nie tylko wobec syjonizmu, ale wobec Żydów, lub, jak dyrektor BBC, Danny Cohen, są „zaniepokojeni o przyszłość Żydów w Europie”, powinni zapytać siebie jak bardzo sami – przez ignorowanie działających sił, przez odrzucanie swoich krytyków jako „fanatyków prawego skrzydła” i ludzi bezkrytycznie popierających Izrael – faktycznie podsycali tę apokaliptyczną wrogość, tę wizję Izraela jako globalnego Antychrysta.

Zostawmy jednak tych zwariowanych Żydów. Dlaczego, u licha, zdrowy, nie-żydowski umysł miałby brać takich chorych na duszy adwokatów za swoich przewodników do moralności lub rzeczywistości empirycznej? Twierdzę, że jedynym sposobem, w jaki demokratyczny, wielokulturowy, tolerancyjny, samokrytyczny, postępowy Zachód może przetrwać atak Dżihadu, jest opieranie się tym soczystym kęskom moralnej Schadenfreude o Żydach, którzy źle się zachowują i nieświadomemu rasizmowi oczekiwań, nawet, kiedy oferują je Żydzi. A tym większy powód, by oprzeć się pokusie, kiedy zabójcze narracje są nie tylko nieprawdziwe, ale opakowane w opisy apokaliptycznego zła.

Jak na ironię, żeby się uratować, Zachód musi autentycznie wyrzec się swojego długiego romansu z nienawiścią do Żydów, która właśnie teraz stanowi jego największy słaby punkt.

Richard Landes

Amerykański historyk, wykładowca na Boston University, dyrektor bostońskiego Center for Millennial Studies. Autor szeregu książek o średniowieczu i ruchach apokaliptycznych. Obserwator konfliktu na Bliskim Wschodzie (to on ukuł pojęcie „Pallywood” na wyprodukowane ze statystami filmy mające być „dowodami” przeciwko Izraelowi). Jest również autorem dwuczęściowej druzgoczącej analizy tzw. „Raportu Goldstone’a”.Goldstone's Gaza Report, Part I: A Failure of Intelligence", Middle East Review of International Affairs (MERIA), January 2010."Goldstone's Gaza Report, Part II: A Miscarriage of Human Rights," Middle East Review of International Affairs (MERIA), January 2010.

Jest to tekst wykładu wygłoszonego w ISGAP.