Maciej Stuhr popisał się na wczorajszym rozdaniu Polskich Nagród Filmowych kilkoma miernymi, a często wręcz niewybrednymi dowcipami – od opony, przez Wałęsę, aż po Tupolewa. Jak możemy ocenić jego „występ”? Spytaliśmy o to pisarza, publicystę i satyryka Marcina Wolskiego.

 

Maciej Stuhr wyszedł wczoraj na scenę, by, jak powiedział, przyznać nagrodę najlepszej aktorce drugiego „sortu… przepraszam, planu”, a całość wystąpienia zwieńczył nawiązaniem do katastrofy smoleńskiej. Jak Pan ocenia to wystąpienie?

Trudno to komentować, bo to wystąpienie komentuje się samo. Żarty są średnie, a już choćby żart o oponie zdecydowanie niestosowny, bo o ile inne są po prostu słabe, to ten był zdecydowanie niesmaczny. Oczywiście trzeba stwierdzić, że pan Stuhr zbłaźnił się na własną odpowiedzialność. Nie ma u nas cenzury prewencyjnej, ani represyjnej, w związku z tym każdemu wolno gadać.

Czy problem nie leży przy tym nie tylko w tym, że żarty były niestosowne, chociaż były, ale że były zwyczajnie słabe?

Tak się składa, że przed naszą rozmową przygotowywałem kolejną audycję powtórkową, w której przypominam satyryczne teksty swoje i kolegów z początku lat dziewięćdziesiątych. W związku z tym mogę powiedzieć jedną rzecz – w naszych ówczesnych żartach była jedna rzecz, której dziś satyrykom ewidentnie brakuje, a był to pluralizm. Występowały żarty z różnych stron i na różne tematy, to nie było tak, że wszystkie leciały pod jeden adres. Audycja była spluralizowana, autorzy różni, jedni byli za rządem, drudzy przeciw, jedni naśmiewali się z Wałęsy, drudzy z Geremka itd. Był pluralizm, różnorodność. Największym grzechem Stuhra było to, że wystąpił nie tyle jako żartowniś wymierzający razy w różne strony, tylko jako polityk, jako człowiek opowiadający się za określoną opcją i określoną wizją świata. To jest chyba najpoważniejszy zarzut jaki można postawić pod adresem tej wczorajszej zabawy.

Czy problem jakości dowcipu nie jest szerszym problemem polskich satyryków i kabaretów? Dziś dowcipy są bardzo przewidywalne i po prostu nudne.

Tu warto się uderzyć w piersi i przyznać, że to wina nie tylko twórców, ale również widownia sama przyczynia się do takiego stanu. Publiczność, którą sobie wychowały media, jest w dużym stopniu bezkrytyczna, przynajmniej ta pokazywana podczas telewizyjnych programów kabaretowych. Wysyła ona autorom pozytywne sygnały, rżąc z tego rodzaju nudnych żartów. To jest znacząca różnica między obecnymi czasami i dawnymi, czyli moimi. Wtedy to zarówno publiczność jak i koledzy byli bardzo krytyczni. Marne dowcipy i tzw. „siekiery” były piętnowane, natomiast dziś mamy swoisty układ zamknięty, to znaczy swoja publiczność, swoje zaplecze, swoje żarty i swoi wrogowie. Aż dziwi fakt, że wszystko to razem idzie w publicznej telewizji.

Ostatnimi czasy przeglądając rozmaite media, trudno nie zauważyć coraz większego politykowania i to nie w serwisach czy gazetach z natury zajmujących się polityką, ale również tam, gdzie do tej pory go nie było, bo tematycznie nie pasowało, jak w krytyce filmowej, czy nawet prasie sportowej. Czy już niebawem wszyscy będą w kółko mówić o PiS?

Myślę, że prędzej czy później pojawi się znudzenie, no bo ileż można? Z drugiej strony sądzę, że jeżeli władza wytrwa, przynajmniej część przeciwników rządu, czy klakierów tychże przeciwników zmęczy się i znudzi.

Bardzo dziękuję za rozmowę

Rozmawiał MW 

 

<<< JAK ŻYĆ BY PO PROSTU .... ŻYĆ WIECZNIE! ZOBACZ! >>>

 

<<< 10 PORAD JAK PRZEŻYĆ W DNIACH OSTATECZNYCH >>>

 

<<< CAŁA PRAWDA O BANKSTERACH! KONIECZNIE PRZECZYTAJ! >>>

 

<<< CZY WIESZ ŻE ŚMIERĆ .... NIE ISTNIEJE! >>>