Dzisiejszy dzień w sejmie to dwa wielkie i ważne głosowania – nad projektem „Rodzina 500+” oraz nad poprawkami do Konstytucji dotyczącymi Trybunału Konstytucyjnego. O ocenę tych pomysłów i tego, jaki wpływ będzie miał dzisiejszy dzień na dalszy rozwój polskiej sceny politycznej, poprosiliśmy pisarza i publicystę Marcina Wolskiego.

 

Jak Pan sądzi, czy projekt „Rodzina 500+”, czyli sztandarowy punkt programu Prawa i Sprawiedliwości okaże się pozytywny dla polskiej rodziny i czy w rezultacie okaże się przełomowy dla naszego kraju?

Prawdopodobnie tak właśnie się stanie. Oczywiście istnieją inne pomysły, które pojawiły się w sejmowych dyskusjach, np. forma ulg podatkowych. Jednak biorąc pod uwagę, że jesteśmy społeczeństwem dość biednym, sporo ludzi na ulgach podatkowych by nie skorzystało, bo nie miałoby od czego odpisywać. Więc jeżeli chodzi o wzrost demograficzny, przypuszczam, że on nastąpi. Myślę, że już pod koniec tego roku, albo na początku przyszłego będziemy mieli baby boom. To jest w tej chwili jedna z najważniejszych kwestii dla Polski.

Jakie cechy programu „Rodzina 500+” uznałby Pan za najważniejsze?

Ten program podoba mi się z kilku powodów. Przede wszystkim jest pierwszym ruchem prorodzinnym w Polsce. Wszystkie działania Platformy Obywatelskiej w tym zakresie były nieskuteczne i nie dawały żadnych efektów. Po drugie jest to test na prawdomówność PiS. Rzecz jasna opozycja próbuje wszystko podważyć i ośmieszyć, lub sugerować, że program jest niesprawiedliwy i że trzeba dawać 500 zł również na pierwsze dziecko, lub że nic nie da polskim rodzinom. Te próby podważenia sensowności projektu nic jednak nie dadzą, gdyż każda rodzina zauważy praktyczny efekt w postaci pieniędzy we własnej kieszeni. Może to być silny bodziec do wzmożenia konsumpcji, co może wpłynąć na ożywiony ruch w handlu itd. „Rodzina 500+” może okazać się więc nie tylko daniną, jaką bogatsi ponoszą na rzecz uboższych, ale kołem zamachowym gospodarki.

A co możemy powiedzieć o działaniu opozycji, a konkretnie Platformy Obywatelskiej w związku z dyskusją nad tym projektem?

Opozycja ten test oblewa i to w sposób żenujący. Zamiast przyjąć do wiadomości swoją porażkę i stwierdzić, że akurat na tym odcinku PiS wygrało, PO będzie iść w zaparte, po prostu się ośmieszając. Kiedy się wysoko przegrywa w grze, trzeba ją jak najszybciej zakończyć i brać się za następną, a nie prowadzić jakąś rozpaczliwą rozgrywkę, wiedząc, że i tak skończy się klęską. Ten projekt to wg mnie sukces PiS, bo po pierwsze spełnia obietnice wyborcze, po drugie poprawia sytuację obywateli, po trzecie być może wpływa na dzietność, a po czwarte obnaża jałowość opozycji.

Mówiąc jeszcze o reakcji Platformy Obywatelskiej, zakrawa ona wręcz na absurd. Jeszcze pół roku temu Ewa Kopacz mówiła, że w budżecie nie ma pieniędzy na taki program, a dziś politycy PO przekonują, że trzeba wydać jeszcze więcej, niż proponuje PiS…

Mamy tu do czynienia z nieprawdopodobną niekonsekwencją. Mówiąc otwarcie, w tej partii nie ma „mózgu”. Każda partia żeby istnieć, potrzebuje ludzi mogących tworzyć burzę mózgów, kreować jakąś koncepcję, a jeszcze lepiej, gdy nad wszystkim czuwa jeden człowiek, który ma jakąś konkretną wizję. Można powiedzieć, że PiS ma takich ludzi oraz ten „superkomputer” w postaci Jarosława Kaczyńskiego, natomiast Platforma wydaje się zbiorowiskiem tabletów, na których przesuwają się obrazki i gry komputerowe.

Myśli Pan, że dalszy los Platformy może być taki, że będzie coraz bardziej traciła poparcie?

Muszę powiedzieć, że już wtedy, kiedy Tusk opuścił Platformę, zaryzykowałem teorię, że przed upływem kolejnej kadencji PO przestanie istnieć. Oczywiście mógłby się zdarzyć cud, mógłby się pojawić jakiś charyzmatyczny działacz, ale przypuszczam, że to się nie wydarzy, tym bardziej że do tej roli lidera opozycji aspiruje Petru. Niezależnie od tego co się myśli o miłośniku Kamerunu, on wypełnia to miejsce i na jakiś czas będzie poważnym rywalem dla Platformy. Poza tym nasz system polityczny powoduje, że właściwie tylko w okresie wyborczym występuje możliwość mobilizacji, żeby powstało coś nowego. W starych partiach możliwy jest co najwyżej podział i przewrót pałacowy. To jest jednak w Platformie bardzo trudne, bo kto w tej wyjałowionej partii miałby podskoczyć Schetynie?

A co możemy powiedzieć o projekcie zmian w Konstytucji przedstawionym przez Kukiz’15? Czy ten projekt mógłby rozwiązać kryzys związany z Trybunałem Konstytucyjnym?

Mógłby, jednak widać, że zarówno Platforma jak i Nowoczesna nie są zainteresowane wygaszeniem tej wojny. Z jakiejś obłędnej logiki. Mimo, że nie udało się im ani zrobić majdanu w Polsce, ani stworzyć międzynarodowego „młota” na PiS, dalej brną w ten spór i kontynuują postawę twardej opozycji. Pomysł Kukiza to szansa dla wyjścia dla wszystkich stron do wyjścia z tego konfliktu. Po drugie ten zaporowy warunek postawiony w projekcie dotyczący wybierania sędziów większością 2/3 głosów w parlamencie powoduje, że rzeczywiście wybierani byliby ludzie, na którą zgadzali by się wszyscy (mniej lub bardziej). Co więcej byłby to bardzo ważny element skończenia wojny polsko-polskiej. Toteż na zdrowy rozum członkowie opozycji jako obywatele RP powinni rękami i nogami popierać pomysł Kukiza. Jednak logika wojny przyjęta jeszcze przez Donalda Tuska w latach 2005-2007 nie pozwala na działania racjonalne.

Najlepiej byłoby więc również dla opozycji, gdyby poparła projekt Kukiza?

Przyjęcie tego projektu byłoby zdecydowanie najbardziej racjonalnym działaniem. Moim zdaniem opozycja żadną miarą nie może wygrać sporu o Trybunał Konstytucyjny. Jak widzimy w kraju nie jest to temat, który może wywołać prawdziwy społeczny bunt, a zagranica tym bardziej nie będzie umierać za polski Trybunał. W najlepszym wypadku PiS mógłby pójść na symboliczne ustępstwa. Jak widać w PO i Nowoczesnej wygrywa jednak logika walki i logika samobójcza.  

Bardzo dziękuję za rozmowę

Rozmawiał MW

<<< PRZECZYTAJ JAK ŻYD POZNAŁ CHRYSTUSA I NAWRÓCIŁ SIĘ >>>