I niestety nie jest to przesada. Decyzja miejskiej, warszawskiej spółki Warexpo, która zakazała wyeksponowania plakatów, w których „Solidarność” krytykuje polityków przeciwnych referendum, to najlepszy dowód na bliższe białoruskim niż demokratycznym standardy rządzącej obecnie Polską ekipy. Pomysł, by zakazać plakatów, tylko dlatego, że prezentują one polityków w niekorzystnym świetle (nie bez racji zresztą) i do tego nie są zgodne z linią najjaśniejszej partii rządzącej nie przynosi jej chluby.



Ale oczywiście reżimowi komentatorzy tego nie zauważą. Dla nich nadal jedynym zagrożeniem dla Polski jest PiS i Jarosław Kaczyński. Ograniczanie wolności słowa, niszczenie pluralizmu, odbieranie głosu inaczej myślącym, podsłuchowy armagedon nikomu nie przeszkadza, bo przecież przypomnienie, kto za nim stoi mogłoby otworzyć drogę do władzy „tym strasznym facetom”. I tak powoli i systematycznie, przy milczeniu albo zachwytach mediów, zbliżamy się do momentu, w którym rzeczywiście staniemy się Białorusią... I nie oszukujmy się, że długo nam na to przyjdzie czekać. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się niewiarygodne, że miejsca spółka może zakazać pokazania plakatów.



Tomasz P. Terlikowski