1. Wygralismy sześć wyborów! Ponownie sprawujemy władzę! Nasz prezydent, nasz premier, nasze samorządy! Jesteśmy wielcy! Jesteśmy silni! Jestesmy piękni! Naród nas kocha! Europa nas szanuje! Nie mamy z kim przegrać! I tak już będzie zawsze! Możemy w związku z tym robic co chcemy! Co tam PiS, co tam opozycja, skoro mamy wiekszość głosów. Na pytania nie odpowiadamy, konsultacji nie prowadzimy, w razie czego - kto, za, kto przeciw - większość głosów za nam!
A moc na zawsze z nami!
2. Ale ta moc zaczyna słabnąć. Rządy Tuska i PO załamują się pod ciężarem własnej arogancji. Opozycji można odebrać głos, można jej wyłaczyć mikrofony, można jej nie słuchać i bez słuchania przegłosować, ale narodu większością głosów uciszyć się nie da.
A tu protestów coraz więcej. Lekarze, aptekarze, pacjenci, kierowcy no i najgorszy cios - internauci. A jeszcze niedawno władza brylowała w Internecie i każda jej krytyka ściągala kalumnie na głowę krytykującego - sam tego doświadczałem.
Czyżby internauci stali się przeciwnikami rządu Tuska?
Jeśli tak, to może to już nie są internauci, tylko internole? Też przecież protestują z szalikami...
3. Moc opuszcza też premiera, który najpierw sroży się, a potem wymięka. Tak było z refundacją leków i tak jest dziś z umową ACTA. Premier najpierw stroszył brwi, zapowiadał twardą obronę nieszczęsnego paktu - ba, nakazał jego podpisanie - a dziś zmienia zdanie i opowiada coś o konsultacjach, że umowie trzeba się przyjrzeć.
Najpierw podpisać, a potem przeglądać?
Premier najpierw nie licząc się z nikim forsuje złe prawo, a potem, przyciśnięty krytyką do muru - wymięka.
Najpierw brakuje mu rozumu, a potem jaj.
Wyczerpał się, daleko z nim nie zajedziemy...