2. Rozmawiałem jakiś czas temu z wysokim urzędnikiem Kancelarii Prezydenta. Przyznam się bez bicia - lobbowałem za ułaskawieniem pewnego niewinnie skazanego, skrzywdzonego człowieka (rolnika, o którym już kiedyś pisałem -siedzi, bo rozpędzony samochód najechał od tyłu na jego prawidłowo oświetlony traktor). Zostałem uprzejmie poinformowany,że Pan Prezydent wbrew sądom nie ułaskawia nikogo. Pan Prezydent wierzy też sądom, że jeśli kogoś skazują, to zapewne się nie mylą. 

 

3. Co racja, to racja. Politycy mylą się nagminnie, kłamią, oszukują, tupetem przykrywają brak kompetencji, natomiast sędziowie są nieomylni. Bywa, że w pierwszej instancji któryś się pomyli, ale w drugiej to już żaden. 

 

Sam kiedyś taki byłem. Zakładałem togę, złoty łańcuch na ramiona zarzucałem – i od tej chwili była ze mną moc i wszelka racja, nawet, jeśli racji nie miałem.Dopiero gdy mnie ludzie większością głosów wybrali do polityki i uwolnili od tego ciężkiego łańcucha – cnotę nieomylności straciłem bezpowrotnie i od tej pory mylę się nagminnie, co mi zreszta czytelnicy nie raz wytykają.

 

Przyznam się państwu, że niełatwo tę stratę nieomylności przeżyłem. Bo teraz w polityce to przeważnie słyszę, że nie mam racji, nawet jeśli pewien jestem,że ją mam.

 

Zresztą w polityce racja do niczego nie jest potrzebna, wystarczy że ma się większość głosów. A Churchill powiedział kiedyś – ilekroć miałem racje, tylekroć byłem w mniejszości. 

 

4. Politycy mylą się nagminnie,zarówno indywidualnie, jak i zbiorowo. Zbiera się rząd, kilkadziesiąt tęgich głów, za nimi bataliony urzędników, doradców – wymyślają projekt. Potem 460 posłów debatuje i uchwala ustawę, 100 senatorów ją poprawia, zatwierdza, prezydent podpisuje –a na końcu tego wszystkiego się okazuje, że wyszedł gniot, jak choćby ten z refundacją leków, który w abcugach trzeba było zmieniać i naprawiać.  

 

Tyle głów i ustawodawca się pomylił!

 

A tu proszę - sędziowie nie mylą się nigdy. Jeden sędzia w pierwszej instancji powie – winny! W drugiej instancji trzech sędziów, z których przeważnie tylko jeden zajrzy w papiery i potwierdzi – tak jest - winny! Temida locuta, causa finita, delikwenta za łeb i do mamra. I już nie ma odwołania, chyba że do Pana Boga. 

 

Słucham? Kasacja? Owszem, ale wygrać ją tak trudno, że niby jest, ale jakoby jej nie było. 

 

5. Politycy są omylni, bo wybiera ich społeczeństwo, na wzór i podobieństwo swoje. A sędziowie są nieomylni, bo pełni cnót wybierają się sami, prezydent tylko notyfikuje ich wybór. Nieomylni nieomylnych wybierają. Wiem, bo sam nie tylko sędzia byłem, ale też jako członek Krajowej Rady Sądownictwa sędziów wybierałem. 

 

Politycy nieustannie muszą się do społeczeństwa przymilać, plomby w sztucznym uśmiechu wyszczerzać, żeby łaskawe społeczeństwo jeszcze raz ich wybrało. A sędziowie nie muszą się ani przymilać, ani wyszczerzać, bo społeczeństwoich nie wybiera, ani nie odwołuje. Nikt ich nie odwołuje.

 

6. Czarnofioletowa toga sprawia, że młoda pani sędzia, ze świeżo błyszczącym łańcuchem na łabędziej szyi, nie mająca prawa jazdy i nigdy nie siedząca za kierownicą – najlepiej wie, czy traktor spowodował wypadek, czy rower.

 

Pan sędzia z miasta (co widać,słychać i czuć), który w życiu na wsi nie był - najlepiej wie, jak podzielić gospodarstwo rolne, komu przyznać krowę, a komu stodołę, choć w życiu krowy nie widział i w stodole nigdy nie był. 

 

Pani sędzia, która nigdy własnych dzieci nie rodziła, ani cudzych nie bawiła – a przecież najlepiej wie, co jest dobre dla dziecka, komu je dać, a komu zabrać, po uprzednim wyrwaniu z rąk. 

 

A społeczeństwo musi stać na baczność i słuchać. I ani się żachnąć, ani skrzywić, bo za naruszenie powagi sądu można iść, jak Słomka, do aresztu.

 

Cholera, zapomniałem... sądy walą kary za naruszenie powagi sądu już nie tylko na sali rozpraw, ale też i w internecie. Ja się doigram...

 

7. Żebym ja sędzią kiedyś nie był, to pewnie też bym w tę sędziowską nieomylność wierzył. A że byłem, to nie wierzę w nią za grosz.  

 

Nie wierzę na przykład w nieomylność sądu, który skazał na dwa i pół roku bezwzględnego więzienia rolnika, któremu rozpędzone audi po czterdziestu metrach hamowaniad tyłu wbiło się pod pług i traktor. I nie przekonuje mnie, ze w tej sprawie trzy sądy orzekały, z Najwyższym włacznie. Ja po prostu uważam, że te trzy sądy spieprzyły sprawę i pomyliły się tragicznie.

 

Nie wierzę w nieomylność sądów, też z Najwyższym włącznie, które młodego człowieka spod Białegostoku skazały na dożywocie za podwójne morderstwo nie tylko bez dowodów, ale nawet bez poszlak, tylko na podstawie dowolnych domysłów i własnej fabuły, w której oskarżonego obsadzono w roli mordercy (będzie o tym niebawem w „Sprawie dlareportera”, ja też napiszę o tym więcej).

 

Nie wierzę w nieomylność sądu,który skazał za rozbój na siedem lat chłopaka, wobec którego jedynym dowodem winy było pomówienie go przez kryminalistę, mającego interes w tym pomówieniu, bo jak utopił dwóch innych, to sam mógł dostać nadzwyczajne złągodzenie kary.

 

Nie wierzę w nieomylność sądu, który nie widząc na oczy właścicielki dużej firmy, orzekł jej upadłość i stworzył biznes dla syndyka, niszcząc firmę i wysyłając na bezrobocie sześćdziesięciu ludzi. 

 

8. Nie wierzę w nieomylność tych sędziów, którzy dziś molestują Gowina, żeby ich zwolnił zobowiązku pisemnego uzasadniania wyroków, bo to zabiera dużo czasu. Niech ich jeszcze z prowadzenia rozpraw zwolni, to dopiero jest pracochłonne, a wyrok można przecież wydać po przeczytaniu akt, tam wszystko jest jasne, po co mozolny proces?

 

9. Nie wierzę w nieomylność sądów, chociaż bardzo chciałbym się w tym moim sądzie mylić.

 

eMBe/JanuszWojciechowskiBlog