1. Jeśli chirurg utnie człowiekowi zdrową nogę, zamiast chorej - mówimy, że zawinił lekarz. Ewentualnie szpital. Nikomu nie przyjdzie do głowy mówić, że zawiniła medycyna.
A gdy sędzia skaże niewinnego człowieka lub nieodpowiedzialnie wypuści na wolność zagrażającego ludziom bandytę - mówimy - winne jest prawo!
Sam tego doświadczam choćcby pod wczorajszym wpisem o tragicznej historii zniszczenia w Rawie firmy pani Świetlik. - Prawo jest winne! - wyrokowali niektórzy komentatorzy i walili w to prawo jak w mokre zboże, a przy okazji i we mnie jako twórcę tego prawa, które niszczy firmy i ludzi.
Tak już się utarło, że błedy urzędników, sędziów, kryje prawo. A błedów lekarzy medycyna nie kryje, co najwyżej ziemia..
2. Mówimy - winne prawo! - a nieudolni, a czasem nieuczciwi, skorumpowani urzędnicy chetnie się chowają za parawan rzekomo złego prawa i dobrze im z tym.
W sprawie zrujnowania firmy i całego życia pani Świetlik dyrektor ZUS-u nie zawinił nic, sędziowie nic, syndyk nic, minister sprawiedliwości nic, prokurator nic.
Zawinił Wojciechowski, bo uchwalił złe prawo.
Odpowiem wam jak Nikodem Dyzma w cyrku - a dupa! Żadne tam prawo! Prawo upadłościowe jest jakie jest, od przed wojny prawie takie samo. Lepsze, gorsze, ale przecież nie zmusza, żeby z rozmysłem niszczyc firmy i ucinać łby złotodajnym kurom.
3. Tragedię pani Świetlik i jej pracowników spowodowało nie prawo, tylko ludzie, którzy z tego prawa zrobili zły uzytek, którzy je zastosowali nie dla dobra człowieka i dobra państwo, ale przeciw państwu i człowiekowi.
Mówi wam to były sędzia, który z komunistycznym kodeksem karnym w ręku, a nawet z dekretem o stanie wojennym w ręku - ludzi nie krzywdził, skarg nie było.
I przypominam, ze w polskim prawie póki co obowiązuje zasada nie ślepych, lecz "myślących bagnetów", według której nawet żołnierz, a co dopiero urzędnik, nie może się zastawiać wykonywaniem przestępczego rozkazu.
Nie może wykonać rozkazu - podpal firmę! Ale rozkaz - zniszcz firmę! - niejeden chętnie wykona, a nawet sam go sobie z przepisów dośpiewa.
4. Prawo to nie jest program prania z odwirowaniem.
Urzędnicy, sędziowie, prokuratorzy to nie pralki automatyczne, które według tego programu maja prać.
Wreszcie ludzie to nie brudne szmaty,które się pierze i wykręca.
Prawo jest dla ludzi, a ci, którzy je stosują, powinni zawsze między papierami widzieć człowieka. A jeśli go nie widzą, to ich wina, a nie prawa.
Rozmawiałem niedawno z panią sędzią, która prowadzi szkolenia dla grupy aplikantów sądowych. Pokazuje im akta sprawy i pyta - co to jest? - Akta! -odpowiadaja chórem aplikanci. - Nie! - mówi pani sędzia - tu jest człowiek, zapamiętajcie - człowiek!
Niestety to było szkolenie raczej wyjątkowe i o tym, że akta to nie papiery, tylko ludzkie losy, uczy się naszych prawników rzadko.
I potem piorą jak pralki automatyczne...
5. Jak piorą, tak piora, najgorsze jest to, że tego prania nikt nie nadzoruje, a nawet zapytać się nie ma prawa, co się w tej pralce pierze i dlaczego cieknie woda. Ani minister, ani poseł, ani nikt nie może nawet nawet do tej pralki podejść i sprawdzić, czy temeratura nie za wysoka i delikatne szmaty nie sfilcuja się albo zanadto rozciagną. Nie, nie wolno, pralki same najlepiej wiedza jak prać i nie pozwolą, żeby im jakis poseł zaglądał w bęben.
I tu przyznaję - jest pole do zmiany prawa, gdyż niektóre pralki zaczynają nam zanadto niszczyć szmaty...
Wkrótce napiszę o tych zmianach, które powinno sie jak najszybciej wprowadzić.
PS. Na stronie TvP mozna przeczytac informację, ze przedwczorajsza "Sprawa dla reportera" z dramatyczną historią pani Świetlik miała rekordową oglądalność - prawie 5 milionów widzów! 35 procent telewizorów włączonych było na ten program. To nie tylko sukces autorki programu, ale też świadectwo, jak wielkie jest w społeczeństwie poczucie krzywd ludzkich i potrzeba sprawiedliwości.
Bo ludzie to nie szmaty...
eMBe/Wojciechowski.salon24.pl