Komisja Europejska zdecydowała, że środki z rezerwy kryzysowej dla wciąż zagrożonego kolejnymi sankcjami ze strony Rosji rolnictwa zostaną przeniesione, m. in. na walkę z ebolą. Mówimy o sumie blisko 448 mln euro na wszystkie państwa członkowskie Unii, co i tak stanowi kwotę dalece niezadowalającą wobec skali rosyjskiej agresji gospodarczej na Europę. Niestety, w wyniku tej decyzji dla milionów europejskich rolników w rezerwie kryzysowej pozostanie tylko 89 mln euro.

Mamy do czynienia z kolejnym uderzeniem w żywotne interesy państwa polskiego, czemu minister Sawicki nawet nie próbował się przeciwstawić. Przypomnę, że na skutek niekompetencji resortu rolnictwa udało się zaspokoić jedynie 13 tys. z około 200 tys. poszkodowanych rosyjskim embargiem rolników z Polski. Marek Sawicki zgodził się także na zwrot poszczególnym państwom ich składek z rezerwy kryzysowej WPR, co stanowi rozwiązanie leżące przede wszystkim w interesie rolników z Niemiec i Francji, będąc przy tym skrajnie niekorzystne dla Polski. Z tej przyczyny otrzymaliśmy dodatkowo ledwie 22 mln euro, podczas gdy polscy rolnicy złożyli wnioski na ponad 160 mln euro.

Decyzja o przesunięciu środków z puli rolniczej rezerwy kryzysowej na przeciwdziałanie eboli oraz „inne cele rozwojowe” to następne uderzenie w żywotne interesy naszego kraju. Kolejny raz w Brukseli nie było nikogo, kto mógłby upomnieć się o interesy rolników z Polski - dyskryminowanych przy podziale środków unijnych, dotkniętych stratami afrykańskiego pomoru świń oraz płacących olbrzymie kary za przekroczenie limitów produkcji mleka.

Co ciekawe, autorem skrajnie szkodliwego dla polskich rolników pomysłu jeszcze dalej idącego zmniejszenia środków z rezerwy kryzysowej miał być tymczasowy polski komisarz. Jak donoszą media, Jacek Dominik (były wiceminister finansów w rządzie Tuska), który czasowo zastępuje Janusza Lewandowskiego w Komisji Europejskiej, miał być głównym rzecznikiem tej koncepcji. W obronie interesów rolników ze swoich państw mieli stanąć, m. in. komisarze z Rumunii, Łotwy oraz Francji. Niestety, nie udało im się zablokować rozwiązania lansowanego przez Polaka.

To wszystko zbiegło się z głośną wypowiedzią wspomnianego już ministra Marka Sawickiego, który określił polskich rolników jako „frajerów”, będących „głupszymi” od swoich niemieckich odpowiedników. Przedstawiciel PSL wprost wyraził stosunek swojej partii do grupy społecznej, której ludowcy rzekomo starają się być rzecznikami. Dla nich rolnicy to po prostu „frajerzy”, którzy powinni na nich głosować, zapewniając im dobrze płatne posady na szczytach władzy.

W sytuacji, gdy biedniejsi rolnicy coraz częściej nie mają z czego żyć, brakuje nam zarówno w Komisji Europejskiej jak i w polskim rządzie osób, które mogłyby być rzecznikami polskiej wsi. Marek Sawicki nadal pozostaje bierny wobec karania polskich rolników za przekroczenie absurdalnych kwot produkcji mleka oraz bezczynnie patrzy, jak sytuacja zmusza sadowników do sprzedaży jabłek przemysłowych po 12 groszy za kilogram na skupie. W tym samym czasie przedstawiciel rządu Ewy Kopacz w Komisji Europejskiej nie tylko nie broni interesów polskiej wsi, ale sam proponuje rozwiązania szkodliwe dla polskich rolników.

Jak donosi Agencja Rynku Rolnego, na samym Podlasiu polscy rolnicy mają zapłacić 47,1 mln zł kar za przekroczenie kwot mlecznych. Żaden przedstawiciel polskich władz nie zabiega w Brukseli o to, by w związku z likwidacją limitów na produkcję mleka po 2015 r. polscy rolnicy nie musieli płacić kar za okres 2014-2015. Apele Prawa i Sprawiedliwości o szybkie wypłacenie poszkodowanym producentom mleka dopłat bezpośrednich, czy też o uruchomienie skupu interwencyjnego masła oraz mleka w proszku również pozostają bez echa.

Wojciech Jasiński/Salon24.pl