Wojciecha Bąka zarówno za życia, jak i po śmierci otaczała zmowa milczenia. Dlaczego? Ponieważ władze PRL uznały go za "reakcyjnego" pisarza.
Poeta urodził się 23 kwietnia 1907 roku w Ostrowie Wielkopolskim. Na Uniwersytecie Poznańskim ukończył filologię polską i filozofię ścisłą, a następnie, aż do wybuchu wojny, pracował jako nauczyciel w jednej ze szkół średnich w Poznaniu. Rok 1934 to rok jego debiutu literackiego. Bąk wydal wówczas tom "Brzemię niebieskie", nagrodzony przez "Wiadomości Literackie". W jury zasiadali tak znakomici poeci, jak Tuwim, Wierzyński, Dąbrowska, Słonimski, Pawlikowska-Jasnorzewska, Iłłakowiczówna. W latach 30. poeta należał już do najważniejszych osobowości Poznania, staje się również najwybitniejszym (po zmarłym Jerzym Liebercie) poetą religijnym.
Podczas hitlerowskiej okupacji pisarz przebywa w Warszawie i aktywnie uczestniczy w konspiracyjnym życiu kulturalnym. Pod koniec wojny zostaje wywieziony na roboty do Niemiec, a w Polsce- uznany za zmarłego. Po wojnie powraca do Poznania i wydaje siedem książek –trzy tomy poezji: „Piąta ewangelia”, „Syn ziemi”, „Dłonie z wiatru” oraz dramaty i eseje. Wspólnie z Jarosławem Iwaszkiewiczem redaguje kulturalne czasopismo „Życie Literackie”. W roku 1949 zostaje uhonorowany nagrodą Episkopatu Polski. Przez kolejnych dwanaście lat przeżywa gehennę. Jako pisarz katolicki jest dręczony przez reżim stalinowski. 6 maja 1952 roku pisze list do Bieruta:
„Zwracam się do Obywatela Prezydenta z tą otwartością i zaufaniem, jakie jest nie tylko prawem, lecz także obowiązkiem każdego obywatela państwa rządzącego się ustrojem demokratycznym. Chodzi mi o uzyskanie możliwości wyjazdu na Zachód. (...) Przyczyną, która mnie skłania do wyjazdu na Zachód, jest przede wszystkim system cenzury, która – mimo że konstytucyjnie jest zagwarantowana wolność myśli i słowa – uniemożliwia wszelką swobodną działalność pisarską. (...) Dla wyjaśnienia dodaję, że jestem autorem 10 książek, za które dostałem 3 nagrody: w r. 1934 – »Wiadomości Literackich«, w r. 1945 – miasta Poznania, w r. 1949 – Episkopatu Polski”. Coraz częściej jest bowiem atakowany za to, że wyłamuje się z doktryny socrealistycznej, nie może drukować swoich utworów, jest szykanowany przez kolegów ze Związku Literatów. Licząc na przejęcie jego mieszkania, piszą na poetę donosy. Związek Literatów dąży również do zamknięcia pisarza w "psychuszce", tłumacząc to tym, że jest to łagodniejszy wymiar kary, niż więzienie. Dopięli swego, Bąk spędził w zakładzie psychiatrycznym kilkanaście miesięcy. Opuścił szpital całkowicie zniszczony, ale nie pokonany. Mimo że w 1956 roku zostaje oficjalnie zrehabilitowany, nadal jest prześladowany, ponieważ nie przestaje otwarcie głosić antykomunistycznych poglądów. Podczas nieobecności pisarza z jego mieszkania zostają skradzione rękopisy. Wojciech Bąk przeżywa to bardzo dotkliwie, mimo problemów udaje mu się jednak wydać dwa tomiki wierszy: „Modlitewnik” oraz „Zastygłe chwile”.
30 kwietnia 1961 roku nagle umiera. Oficjalnie- przyczyną jest atak serca, nieoficjalnie- otrucie. Pochowany bez sekcji zwłok. Między innymi za sprawą książek Witolda Banacha i Joanny Siedleckiej fakty z życia poety wychodzą na światło dzienne i przywraca się pamięć o Wojciechu Bąku.
Zbyt są wysokie dla mnie słowa:
Cnota, sumienie, dobroć, męstwo,
Lecz przyszłość imię me zachowa,
Że nie ugiąłem się pod klęską.I w wieku mściwych gwałcicieli
Nie kryłem się za śmieszne maski,
Lecz głos mój ozwać się ośmielił,
Nie tając gniewu, nie chcąc łaski!I głos ten brzmiał dobitnie w czasie,
Gdy rzadko zabrzmiał głos wysoki –
I w wieku, w którym prawda gaśnie,
On dźwięczał sądem i wyrokiem
JJ/gosc.pl, Fronda.pl