W rozmowie z Rafałem Kotomskim w najnowszym „Uważam Rze”, rosyjski pisarz i dysydent, Władimir Bukowski, kreśli obraz współczesnej Rosji i zastanawia się nad jej przyszłością w kontekście, „jeśli nie Putin, to kto?” Bukowski zdradza również, jak powinny wyglądać relacje Polski z Rosją, jakie błędy w tej materii zrobił Donald Tusk jako premier naszego kraju i czy Rosja faktycznie równa się „Putin”.

Nawiązując do przytoczonego przez dziennikarza „Uważam Rze” cytatu Nikołaja Gogola:  „Rosjo, dokąd pędzisz, daj odpowiedź", rosyjski obrońca praw człowieka odpowiedział, że współczesna Federacja Rosyjska „pędzi”... donikąd.
„Przez ostatnie niemal 100 lat Rosja przypomina osła kręcącego się na oślep dookoła własnej osi. Tylko dlatego, że się kręci, ma wrażenie jakiegoś ruchu, postępu. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie”- mówi Bukowski.

Michaił Chodorkowski uznaje Władimira Putina za idealnego lidera czasów rosyjskiej stagnacji. Władimir Bukowski nie zgadza się z tym stwierdzeniem. Jego zdaniem prezydent Rosji w ogóle nie jest żadnym liderem, zaś zakompleksioną, słabą osobowością rosyjskiej sceny politycznej.

„Będąc takim człowiekiem, nie może być liderem. Jest zbyt podejrzliwy, zbyt mściwy, do tego to człowiek o ubogim intelekcie. Taki lider jest prawdziwą katastrofą dla narodu.”- charakteryzuje Putina rosyjski dysydent. Według Bukowskiego, Putin jest beznadziejnym strategiem, nie ma żadnego planu na przyszłość, nie myśli perspektywicznie. Zdaniem pisarza, idealny lider musi myśleć strategicznie, zaś wizerunek prezydenta Rosji jako genialnego stratega i przywódcy rosnącego w siłę kraju opiera się wyłącznie na bardzo silnej pozycji prezydenta w rosyjskiej rzeczywistości.

„On przecież ma władzę niemal równą władzy cara. To taka nasza tradycja, że „numer jeden" skupia w swoim ręku potęgę, jakiej wcale nie potrzebuje. Nawet carowie zdawali sobie czasem z tego sprawę, ale nie potrafili zmienić systemu, zreformować tradycyjnych instytucji. Choć próbowali, jak Aleksander II, który zainicjował wiele reform, chciał nawet dać Rosji konstytucję. Naprawdę niełatwo poradzić sobie z tak wielką władzą. Trzeba ją oddzielić od osoby samego władcy, który przecież może się okazać bardzo słabym człowiekiem.” Bukowskiemu Władimir Putin kojarzy się z carem Mikołajem II, który całkowicie nie sprawdził się w roli władcy.

Według rosyjskiego dysydenta, obecny prezydent Federacji Rosyjskiej potrafił udawać silnego przywódcę, jakiego potrzebowała Rosja, gdy dochodził do władzy w 2000 r. Putin udawał na tyle dobrze, że duża część Rosjan nabrała się na to i zaakceptowała go jako silnego przywódce.


„Żyję od lat w Wielkiej Brytanii. Pamiętam czasy, gdy premierem była Margaret Thatcher, którą przecież nazywano Żelazną Damą. Rządziła istotnie żelazną ręką, nie łamiąc przy tym prawa, konstytucji, nie pozbawiając ludzi praw obywatelskich, tak jak prezydent Rosji. Thatcher nie miała poparcia wielkiego biznesu ani mediów po swojej stronie, a jednak to ona była silnym liderem, a nie Putin. Zresztą mam wrażenie, że media i oligarchowie to w Rosji jeszcze za mało. Trzeba kontrolować policję, armię, KGB.”

Bukowski nie widzi następcy dla Putina, chyba że byłby to oligarcha Prochorow, wobec którego prezydent Rosji wydaje się ostrożny. Nie widzi także przyszłości dla młodych ludzi w Rosji, nie przeceniałby także antykremlowskich demonstracji.

Rosyjski dysydent radzi, by rozdzielić pojęcia „Rosja”, a „Putin” czy „Kreml”. Jego zdaniem polskie władze w swoim podejściu do relacji z Federacją robią błąd. Donald Tusk jako premier deklarował poprawę stosunków z Rosją, „ale w rzeczywistości poprawiał tylko stosunki z Kremlem. (...) Po pierwsze, relacji z KGB nie można poprawić. Po drugie, jeśli nawet by się to udało, kompletnie popsują się relacje z rosyjskim społeczeństwem.”

„Od Jarosława Kaczyńskiego oczekiwałbym znacznie większej aktywności w tej dziedzinie. Moim zdaniem zbyt dużo uwagi poświęca polskim sprawom, a za mało polityce zagranicznej. Mam wrażenie, że jej nie rozumie, przejawia zbyt małe zainteresowanie sprawami międzynarodowymi. Postrzegam go jako polityka lokalnego, a nie kogoś o poważniejszej randze. Bez szerszego spojrzenia na świat. Zajętego „własną parafią", jak określają takich ludzi Anglicy. Jestem przekonany, że Polacy potrzebują polityka, który patrzyłby znacznie dalej. Niestety, nikogo takiego u was nie dostrzegam. Bo premier Tusk zabrnął w ślepą uliczkę w polityce wobec Kremla. Starając się przypodobać Putinowi, schlebiając mu i okazując słabość, można tylko osiągnąć efekt odwrotny do zamierzonego.”-diagnozuje Bukowski.

 JJ/Fronda.pl