Z zastępcą szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego - Witoldem Waszczykowskim (PiS) - rozmawia Tomasz Wandas

Nie da się ukryć, że do Polski wkrótce nadciągną setki może tysiące imigrantów, czy musimy się na własnej skórze przekonać podobnie jak Węgry, Grecja, Macedonia i inne kraje, jakie jest to zagrożenie?

Witold Waszczykowski: Zgodnie z zapowiedzią premier Kopacz, będą to ludzie sprawdzeni i wyselekcjonowani. Oczywiście stu procentowej pewności nie ma, że wśród nich nie pojawi się ktoś, kto może zagrażać bezpieczeństwu Polski i jej obywatelom. Od zapewnienia bezpieczeństwa są specjalne służby, które maja czuwać, dokładnie sprawdzać, aby granice przekroczyli tylko ci, którzy nie stanowią zagrożenia. Przede wszystkim powinny być to osoby, które nią maja za sobą przeszłości fundamentalistycznej, walki z państwami Europy i cywilizacji zachodnich. Natomiast pod znakiem zapytania jest wiarygodność naszych służb. Jeśli jest zapowiedź, że mamy np. przyjmować ludzi z Erytrei, to według mojej wiedzy w Polsce nie ma żadnych osób kompetentnych od spraw tego regionu, przede wszystkim nie ma ludzi mówiących w tym języku.

Co jeśli nie do końca dobrze uda się wszystkich sprawdzić na granicy? Co jeśli komuś nielegalnie uda się ją przekroczyć? Powinniśmy wzmocnić prawo w tej sprawie, tak jak Węgrzy, karać więzieniem?

Więzieniem możemy ukarać dopiero wtedy jak popełnią jakiś zły czyn lub gdy ktoś przekaże nam informacje, że dany człowiek popełnił zły czyn w innym kraju. Sprawa nie jest prosta i jeśli będziemy wiedzieć o takich popełnionych czynach, wtedy oczywiście możemy takiego człowieka aresztować.

Czy musimy na własnej skórze przekonywać się, jakim problemem jest masowe przybywanie imigrantów? Czy może udałoby się tego jakość uniknąć?

Na razie nie ma żadnych pomysłów ze strony rządu, aby prawo zaostrzać, ponieważ nie spotkaliśmy się z taką bezpośrednią groźbą. Napływ masowy imigrantów może nastąpić tylko wtedy, jeśli nastąpi ich przepuszczenie przez granicę państw sąsiadujących. W tej chwili się na to nie zapowiada, więc nie ma aktualnie takiej groźby, oczywiście to nie oznacza, że się nie pojawi.

Jeszcze nie, jak się pojawi, co robić?

Nie wiem, czy jesteśmy przygotowani na taką ewentualność. W ubiegłym roku, przy kryzysie rosyjsko-ukraińskim, podjęto pewne działania przede wszystkim dotyczące przyjmowania uchodźców ze wschodu. Zobowiązano wojewodów do przygotowania tymczasowych ośrodków. Dzisiaj w trakcie debaty sejmowej mamy się dowiedzieć na ile Polska jest przegotowana, na jaką liczbę imigrantów. Także konkrety pojawią się dopiero dzisiaj.

Dobrze, jeśli dajmy na to okaże się, że jesteśmy gotowi na 10 tysięcy, to myśli Pan, że wszyscy zostaną tak dokładnie sprawdzeni, żeby wykluczyć między nimi potencjalnego terrorystę?

Przede wszystkim muszą być oni dokładnie sprawdzeni już w miejscu, gdzie się teraz znajdują. Polska ma przyjąć tylko tych, którzy są w chwili obecnej w obozach na terenie Europy. Jest więc możliwość wyselekcjonowania ich tam, dalej trzeba będzie ich sprawdzić w naszych obozach. Problem polega na tym, że my nie możemy im zakazać przemieszczania się, podróżowania. Z chwilą, kiedy zostaną zarejestrowani, zbadani w obozach uchodźczych w Polsce, oni mają prawo podróżować. Jest duże prawdopodobieństwo, że znaczna ich część wyjedzie dalej na północ, do krajów, które posiadają większe zabezpieczenia socjalnie, bo im głównie o to chodzi. Niewielu jest tych, którzy faktycznie uciekają przed zagrożeniem życia, większość to imigranci ekonomiczni.

Większość mediów podaje, że na dziesięciu imigrantów jeden to terrorysta, członek ISIS, nie obawia się Pan kiedyś problemów, które mogą oni u nas stworzyć?

Jest taka obawa, tym bardziej, że Państwo Islamskie odgraża się, że w tych falach uchodźców są ich sympatycy. Dlatego skrupulatne przestrzeganie zasad bezpieczeństwa czy warunki, które muszą ci ludzie spełnić, są niezbędne. Jednak stu procentowej pewności, czy nie wpuszczamy członka ISIS, nigdy mieć nie będziemy.

Naprawdę nic się nie da zrobić, aby wykluczyć tę złą opcję?

Nie, całkowicie zablokować się nie da. Polska jest zobowiązana międzynarodowym prawem. Jeśli uchodźcy pojawią się na terenie państwa, to Polacy powinni rozpatrzyć każdą groźbę.

Natomiast my bronimy się przed przyjęciem tych uchodźców, którzy znajdują się od jakiegoś czasu na terenie obozów europejskich.

Podejmujemy zatem ryzyko, z którym nic nie da się zrobić?

Niestety tak. Istnieje swobodność podroży. Jeśli będzie chciał nas zaatakować islamista, to może przyjechać np. z Londynu czy z Paryża i to może być Anglik pochodzenia pakistańskiego bądź Francuz pochodzenia marokańskiego itd. Tutaj też jest takie niebezpieczeństwo. Niestety, służby powinny być czujne i nie dać się oszukać. Chodź jak wiemy, rożnie z służbami bywa. Ostatnio nie potrafiły odpowiednio zadbać o bezpieczeństwo ministra Sienkiewicza. Na tym przykładzie i wielu innych można podejrzewać, że nie są one na tyle sprawne, żeby uchronić nas przed islamistą, który będzie chciał zrobić coś złego.

Rozumiem, że niezależnie od tego jak się zachowamy i tak grozi nam niebezpieczeństwo?

Zagrożenie terrorystyczne jest, dlatego, że Polska jest krajem otwartym, jesteśmy w strefie Schengen. Można bezproblemowo podróżować od Polski aż po Portugalię. Każdy, kto jest już zameldowany i pracuje może zrobić w zasadzie co chce, łącznie z wyrządzeniem nam krzywdy.

Co można zatem zrobić, aby maksymalnie zmniejszyć ryzyko?

Sposobem na to jest monitorowanie ruchu, ale tego też nie da się zrobić dobrze, łatwiej jest kontrolować ludzi na lotniskach. Drogą kolejową czy samochodową można przybyć praktycznie bez żadnej kontroli. Z Niemiec w każdej chwili może wjechać Niemiec pochodzenia tureckiego, który właśnie przystał do Al-kaidy bądź do Państwa Islamskiego.

Nie ma jakichkolwiek możliwość zmian w prawie?

Hmm… gdyby nastąpiły musiałyby dotyczyć nas wszystkich, zarówno obywateli Polski jak i Europy tzn. musieliby po pierwsze przywrócić kontrole na granicy, z powrotem wprowadzić paszporty itd. Jest to oczywiście niezwykle kosztowne i zabójcze w tej chwili dla otwartych rozwijających się gospodarek.

Oczywiście większość Państw UE byłaby przeciwna takim zmianom, więc dyskusji nie ma.

Tak, oczywiście, w tej chwili są przeciwni. Natomiast te kontrole, które są teraz przeprowadzane na granicach są sporadyczne. Sprawdza się ciężarówki, duże busy, natomiast samochodem pojedyncza osoba może bez problemu przejechać, nie jest specjalnie kontrolowana.

Tytuł pochodzi od redakcji Fronda.pl