Powinniśmy bacznie monitorować obszar obwodu kaliningradzkiego, gdzie Rosjanie prowadzą aktualnie ćwiczenia gotowości bojowej swoich sił zbrojnych. Jeżeli dostrzeżemy jakąś znaczącą koncentrację w pobliżu naszych granic, musi się to spotkać z odpowiedzią, czyli wzmocnieniem symbolicznym, koncentracją sił sojuszniczych NATO po naszej stronie, aby pokazać Rosjanom, że jesteśmy gotowi do obrony w razie ewentualnego ataku. Za pomocą monitoringu satelitarnego jesteśmy przecież w stanie ocenić, czy rosyjskie działania mają charakter ćwiczebny, czy szykuje się jakaś opercja zaczepna.  Na przykładzie Gruzji czy Ukrainy widzimy, że Rosjanie są gotowi do prowadzenia akcji wojennej przeciwko innemu państwu, ale na razie nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy są oni gotowi do jakiejś zaczepnej akcji przeciwko państwu natowskiemu, jak Łotwa czy Estonia, które wydają się obecnie najbardziej zagrożone. Polska korzysta z natowskiego systemu wykrywania zagrożenia. Nad naszą granicą powinny latać samoloty radarowe.

Najbardziej martwi mnie zdecydowany brak reakcji NATO na rosyjską politykę imperialistyczną. I wcale nie myślę tutaj o jakiejś akcji wojskowej bo na to jest czas, natomiast Rosję można by zniechęcić do jakiejkolwiek operacji militarnejj stanowczymi działanianiami polityczno-ekonomicznymi a więc dalej idącymi sankcjami, które objęłyby wielką grupę oligarchów polityków, świat kultury i sportu. Społeczenstwo rosyjskie w dalszym ciągu nie odczuwa tej imperialnej polityki. Turyści rosyjscy nadal wypoczywają w kurortach nadmorskich, artyści grają na scenach światowych, naukowcy korzystają z grantów, studenci ze stypendiów zachodnich, sportowcy występują na arenach sportowych, dlatego to społeczenstwo nie ponosi kosztów polityki Władimira Putina. W związku z tym Putin ma pełne przyzwolenie na prowadzenie swoich działań. Winą Zachodu jest, że na to przyzwala.

Not. ed