Portal Fronda.pl: Media informują o otwartej postawie Niemiec w sprawie nielegalnych imigrantów. Angela Merkel mówi o tym, że „ci, którzy potrzebują pomocy, muszą uzyskać azyl w Europie”. Rząd Niemiec postanowił przeznaczyć dodatkowe 3 mld euro na wsparcie władz poszczególnych landów i miast w związku z rekordowym napływem uchodźców i imigrantów. Jaki interes mają Niemcy w zachęcaniu różnymi zasiłkami nielegalnych imigrantów do przyjazdu?

Witold Waszczykowski: Trzeba podkreślić, że Niemcy wcale nie są aż tacy chętni do przyjęcia uchodźców. Niemcy mają bardzo skuteczny system sprawdzania tych, którzy do nich przyjeżdżają pod kątem działalności terrorystycznej, przemytniczej, czy kryminalnej. Wobec tego dokonują takiej selekcji, przyjmując tych, których po prostu chcą. Ich działanie może wynikać z przyczyn gospodarczych, ponieważ wskaźnik dzietności w Niemczech jest jednym z najniższych w Europie - trzeba zapełnić rynek pracy. Natomiast kluczem polityki niemieckiej jest selekcjonowanie imigrantów, czyli przyjmowanie tych, którzy nie zaszkodzą Niemcom. Dużą rolę odgrywa także ideologia państwowa Republiki Federalnej, która jest oparta na zaprzeczeniu tego, czym były Niemcy hitlerowskie, m.in. rasizmu, czy odpychania obcych. Poza tym chodzi również o zwykłe interesy gospodarcze.

Dosyć ważna jest ideowa podstawa Narodu. Niemcy nie mogą stać się nagle szorstcy wobec cudzoziemców, ponieważ podważaliby wówczas pewną narodową spójność. Ponadto, Niemców po prostu na to stać. Po prostu mogą być hojni. Kraje Grupy Wyszehradzkiej nie mają takich pieniędzy. My nie mamy środków na budowanie ośrodków, dawanie zasiłków, zapewnienie imigrantom pracy, na wprowadzenie ich na rynek pracy, kształcenie ich choćby w zakresie języka polskiego. Wszystko musiałoby być sfinansowane z zewnątrz – przez Unię Europejską, czy Niemców. Wydaje mi się, że Kraje Grupy Wyszehradzkiej mogłyby użyć tego argumentu: „My po prostu nie mamy pieniędzy, jeżeli chcecie, żeby oni byli u nas – to płaćcie”.

Sądzę, że niemiecka otwartość jest spowodowana ideologią i potrzebami gospodarczymi. Jednak należy zaakcentować, że w postawie Niemców jest dużo słów, ale w rzeczywistości nie są tak bardzo otwarci.

Czy wobec tego nie powinniśmy wziąć przykładu z Niemiec? Czy ich „selekcyjna” polityka jest podobna do polityki imigracyjnej USA? Oczywiście brutalnie to brzmi, bo mówimy cały czas o ludziach, ale z punktu widzenia interesu państwa, Niemcy wybierają tych, którzy mogą być potrzebni, a co z innymi?

Polityka Niemiec nie ma niczego wspólnego z polityką imigracyjną Stanów Zjednoczonych. Do USA nie ma zalewu autentycznych uchodźców. Co prawda jest kontrolowany zalew ludzi z Południa, ale są to typowi imigranci ekonomiczni, a nie uchodźcy. Można wobec nich stosować taką twardą selekcję. Wobec tej fali, która dociera do Europy nie można zastosować takich kryteriów, ponieważ są to ludzie, którzy docierają z krajów albo objętych wojną, albo dyktaturami.

Polska jest w podobnej sytuacji, co nasz zachodni sąsiad – jest nas po prostu za mało, dzietność jest zbyt niska i będziemy potrzebowali ludzi. Jeżeli mielibyśmy zastosować brutalną politykę należałoby wówczas sprowadzić takich, którzy są podobni do nas – mam na myśli Ukraińców, czy Białorusinów. Mówią niemal takim samym językiem, mają taką samą mentalność, podobną religię i zasymilują się w pierwszym, najpóźniej drugim pokoleniu. Po prostu będą Polakami, czego nie można powiedzieć o Syryjczykach, Afgańczykach, mieszkańcach Erytrei czy Nigerii. Racjonalna polityka emigracyjna nakazywałaby ich w ogóle tutaj nie wpuszczać, a przyjmować za to Białorusinów i Ukraińców. Rozwiązaniem może być postawa Australii, która udziela azylu osobom, które można uznać za prześladowane, albo którym grozi prześladowanie. Natomiast Australia płaci okolicznym krajom, np.: Nowej Gwinei za to, żeby trzymały azylantów i zapewniły im odpowiednią opiekę i dach nad głową. Może dobrym pomysłem jest finansowe wsparcie w celu zagospodarowania uchodźców, ale w innych krajach. Można wyobrazić sobie, że takie kraje jak Macedonia, Czarnogóra, czy Serbia mogłyby ich przyjąć za pieniądze, by zapewnić im godziwe warunki przeczekania przez kilka lat wojny.

Rozmawiała Karolina Zaremba