Bill Gates, drugi najbogatszy człowiek świata w odpowiedzi na pytanie dziennikarza BBC "Jak przekonać ludzi, że jest ich politycznym czy też moralnym obowiązkiem zapłacić więcej podatków, by możliwa była redystrybucja" stwierdził krótko: "Należy się upewnić, że nie łamią prawa i płacą podatki, a jak nie to się ich wsadza do więzienia. To wydaje się działać".

A czemu ten cytat tak mi się podoba? Przez ostatnie lata słyszałem, że "nie da się" zwiększyć ściągalności podatków. Słyszałem, że fakt, iż w sytuacji, gdy gospodarka rosła, stawka VAT nie została obniżona, a kwoty zapłaconych podatków stały niemal w miejscu również nie był niczym nienormalnym. Słyszałem wreszcie, że teza, iż państwo musi ścigać oszustów i wsadzać ich do więzień to prostactwo, bo trzeba rozwiązań systemowych (i nic to, że tych podobno "nie da się" stworzyć, bo UE, bo konkurencja podatkowa, bo prawo, bo to trudne).

Dla jasności prawdą jest, że organy podatkowe nie mogą ograniczyć się do działań policyjnych (choć w wypadku karuzel VATowskich to może okazać się nie mniej skuteczne od zmian przepisów). Prawdą jest, że nadmierny fiskalizm prowadzi do skutków odwrotnych od zamierzonych. Ale prawdą jest też to, że w Polsce administracja skarbowa skupiała swą uwagę na maluczkich, wielkich na wszelki wypadek omijając szerokim łukiem. Państwo zaś było silne, ale tylko wobec słabych, wobec silnych nie próbując nawet udawać siły. Przez lata nie robiono nic - ani nie zmieniano przepisów, ani nie ścigano przestępców. Oczywiście nie mam złudzeń, że jeśli wg Komisji Europejskiej Polska jest rokrocznie okradana na ok. 100 mld PLN (mniej więcej po połowie na CIT i VAT), to możliwe jest, by nagle ściągnąć z rynku nawet nie 100 mld, ale nawet 40 czy 50. Sądzę, że jeśli uda się zebrać o 20 - 25 mld podatków więcej niż do tej pory to i tak będzie to sukces.

Gdy jednak widzę, że od nieco ponad roku (dziwnym trafem - mniej więcej od chwili zmiany władzy) ściągalność podatków rośnie, a równocześnie słyszę krytyków, którzy podnoszą, że to co jest robione (od działań w rodzaju wprowadzania jednolitego pliku kontrolnego, aż do działań stricte policyjnych) to rzeczy wyłącznie złe i niemądre to w mojej głowie rodzą się dwie hipotezy.

Pierwszą, jako prostacką, odrzucam, bo ta kazałaby mi założyć, że krytycy działań podejmowanych przez PiS w zakresie podatków to wspólnicy oszustów podatkowych (inna sprawa, że na miejscu opozycji nie odrzucałbym hipotezy, że ludzie mogą taką prostacką narrację "kupić" i pohamowałbym swój krytycyzm w tej akurat sprawie).

Druga hipoteza jest taka, że zaczadzenie ideologiczne dotyczy w Polsce już nawet podatków. Zaczadzenie ideologiczne prawicy (UE chce nas zakazić genderyzmem, a uchodźcy marzą o tym, by się u nas, a nie w Niemczech, osiedlić i nasz miłujący Boga i Ojczyznę naród nawrócić na islam) jest dość toporne w przekazie, więc i prostsze do zidentyfikowania. Zaczadzenie ideologiczne strony przeciwnej jest subtelniejsze w formie i przekazie, udaje naukowość, ale jest w istocie równie głupie. Bo jak się okazuje "da się".

Witold Jurasz/Facebook