Witold Jurasz

Ośrodek Analiz Strategicznych

Premier Beata Szydło w Auschwitz powiedziała podczas 77. rocznicy pierwszej deportacji polskich więźniów do Auschwitz „ w dzisiejszych, niespokojnych czasach, wielka lekcja tego, że trzeba czynić wszystko, aby uchronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli”. Powyższe słowa wywołały niemały skandal.

Jeśli słowa te, jak chce wierzyć opozycja, odnosiły się do uchodźców oraz imigrantów to byłoby to niestosowne. Jeśli jednak przyjąć, że premier chodziło np. w wojnę, która toczy się całkiem niedaleko naszych granic na Ukrainie to nic niestosownego w tych słowach nie było. Mówienie o tym, że silne państwo jest konieczne, by Holocaust, czy też inna zbrodnia przeciw ludzkości, się nie powtórzyła to standard np. w Izraelu, gdzie np. premier Netanyahu 23 kwietnia br. w czasie obchodów Dnia Pamięci Holocaustu stwierdził „Prostą prawdą jest to, że w naszym swiecie przetrwanie słabych stoi pod znakiem zapytania /…/ Silni przetrwają, słabi są zmiecieni w powierzchni ziemi” (“The simple truth is that in our world, the existence of the weak is in doubt /…/ The strong survive, the weak are erased”).

Antyemigrancka histeria naszej prawicy powoduje, że trudno się dziwić, że pojawiają się takie interpretacje, które traktują przemówienie pani premier jako wymierzone w politykę przyjmowania uchodźców. Problem polega na tym, że nie wiemy, co premier miała na myśli. I już samo to oznacza, że przemówienie pani premier należy uznać za w tym fragmencie nieudolnie i źle napisane. Niezależnie więc od interpretacji autor przemówienia pani premier powinien zostać zdymisjonowany, bo szefowa polskiego rządu musi mieć dobrze i precyzyjnie napisane wystąpienia. Takie, które Polskę wzmacniają, a nie osłabiają.

Drugą kwestią jest to, iż ów kontrowersyjny fragment przemówienia nie oznacza wcale braku szacunku dla ofiar, co wydaje się sugerować część niechętnych obecnej władzy środowisk politycznych. Taka sugestia, czasem ocierająca się o próbę domalowania antysemickiej gęby obecnemu rządowi, to rzecz nie mniej niestosowna niż ew. wykorzystywanie obchodów w Auschwitz do celów politycznych przez władze. Jest bowiem niczym innym, jak próbą wykorzystania obchodów w Auschwitz w celach politycznych przez opozycję.

W przemówieniu premier Szydło uderzający był w mojej ocenie jednak i jeszcze jeden, niepodjęty przez media, wątek. Szefowa rządu stwierdziła otóż, że „Auschwitz było zorganizowane przez ówczesne państwo niemieckie – III Rzeszę”. Słowo „Niemcy” padło kilka razy i bardzo mnie to cieszy, bo nagminne zamienianie „Niemców” na „nazistów” powodowało, że chwilami można było odnieść wrażenie, że w przekazie medialnym na świecie słowo „Auschwitz” częściej sąsiadowało ze słowem „Polska” niż „Niemcy”. Cieszy też fakt, że premier Szydło wspomniała o tym, że „opłakując dziś ofiary, pamiętamy o odwadze tych, którzy z oddaniem i narażeniem swojego życia i swoich rodzin nieśli im pomoc. Warto przypomnieć, że podczas II Wojny Światowej tylko w Polsce karą za pomoc udzielaną Żydom była śmierć, a w związku ze stosowaną przez niemieckich okupantów zasadą odpowiedzialności zbiorowej ofiarą represji padały całe rodziny, a niekiedy także całe lokalne społeczności”. To ważne słowa, bo gdy słyszy się porównania okupacji Paryża, w którym niemieccy oficerowie spokojnie popijali kawę na Champs-Élysées i Warszawy, z jej łapankami i ulicznymi egzekucjami to trudno oprzeć się wrażeniu, że przez ostatnie lata przegrywaliśmy bitwę o pamięć.

Dramat polega jednak na tym, że nikt tych słusznie wypowiedzianych słów nie usłyszy, bo przemówienie pani premier pisał niedouczony, niemający pojęcia o światowej polityce i dyplomacji dyletant (to zakładając wersję dla pani premier optymistyczną), a opozycja na czele z Donaldem Tuskiem (bo niestety to D. Tusk zaczął kanonadę) uznała, że to idealna okazja, by uderzyć w rząd. I nic to, że przy okazji w Polskę też.

Tymczasem wystarczyło napisać mądre przemówienie lub też, skoro to niemożliwe, skomentować je słowami, że premier wzywa Europę do podniesienia wydatków na obronność. Ale to też niemożliwe.

Rację ma premier Netanyahu, gdy mówi, że Izrael musi być silny. Polska też musi być silna. Rzecz w tym, że silną przy niezbyt mądrych, nieprofesjonalnych i małostkowych elitach politycznych i szerzej – elitach w ogóle – nie będzie.

źródło: oaspl.org