Rozmawiałem z kilkoma politykami, publicystami i innymi osobami publicznymi, które publicznie oburzają się na to, że rząd RP nie popiera Donalda Tuska. Okazuje się, że prywatnie żadna z tych osób ani nie lubi ani nie ceni Donalda Tuska, a kilka ma wręcz satysfakcję, że PiS b. premiera zwalcza. Mimo to osoby te liczą, że Donald Tusk zostanie w Brukseli, bo wcale nie miałyby ochoty, żeby wracał do Polski, bo jak wróci to może obecnej opozycji zrobić kuku.

Z prawej strony dla odmiany słyszę, że Donald Tusk to, delikatnie rzecz ujmując, wyjątkowo niemiła postać, ale głupio wyjdzie, jeśli pomimo sprzeciwu rządu RP, będzie dalej pełnił funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej, więc dobrze by było, żeby jednak został w Brukseli a skoro tak, to idealnie byłoby, żeby rząd mimo wszystko zmienił stanowisko i może nie poparł go, ale zachował się neutralnie, bo jak Donald Tusk wróci do Polski to może obecnej władzy zrobić kuku.

Nie za bardzo rozumiem jak ktoś tak niefajny może aż tylu fajnym ludziom zrobić kuku, ale jest późno i może dlatego nie mogę tego pojąć.

Podsumowując powyższe fajne rozważania można stwierdzić, że "na offie" słychać tyle, że Donald Tusk jest niefajny, ale mimo to (a może raczej właśnie dlatego) niefajnie byłoby, gdyby wrócił do Warszawy. Tym samym fajniej by było, żeby niefajny Donald Tusk był dalej przewodniczącym Rady Europejskiej, niż aby został nim fajny nie-Donald Tusk. Ja uważam, że fajnie by było, jakby to, co politycy mówią prywatnie powiedzieli publicznie, ale oni uważają, że wtedy mieliby bardzo niefajnie w swoich fajnych partiach, które prywatnie uważają za niefajne, ale fajniejsze od tych innych partii, które są jeszcze mniej fajne. Czyż polska polityka nie jest zajefajna?

Witold Jurasz

źródło: facebook