Gratululuję zdobycia mandatu, choć jeszcze wczoraj w nocy nie było wiadomo czy Przemysław Wipler został posłem.

 

- To był trudny dzień, który pokazał mi jak funkcjonuje polskie państwo. PKW dopiero o 22.00 podała informacje o wynikach z ponad 30 komisji zagranicznych, które spływały na listę warszawską. Przed dodaniem wyników z tych list moje przewaga wynosiła tylko 170 głosów. Ten dzień był dla mnie thrillerem. W dobie Internetu w komisjach, w których nie głosowało aż tak wielu ludzi, przepływ tych informacji do PKW nie może trwać tak długo.

 

Przed głosowaniem byłeś spokojny o swój wynik?

 

- Nie. To była bardzo trudna lista PiS. Byłem na niej siódmy. Oprócz Jarosława Kaczyńskiego, Mariusza Kamińskiego, Karola Karskiego, Artura Górskiego, był Andrzej Melak czy Michał Dworczyk. Górski napisał nawet na Salonie 24, że była to "lista śmierci". Tu była walka naprawdę o każdy głos. Wyprzedziłem Michała Dworczyka, który był doradcą pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego o 200 głosów.

 

Pokonałeś też Karola Karskiego bliskiego człowieka prezesa PiS. Cieszysz się ze zwycięstwa?

 

- Bardzo. Karski był przecież pewniakiem. Przygotowywałem się do tego aby być posłem przez 11 lat. To jest również sukces osób z którymi współpracuję, którzy mi pomogli. To owoc pracy środowiska ruchu republikańskiego, który reprezentuję. Chciałbym wprowadzić je do realnej polityki. To są też poglądy wolnorynkowe nowoczesnego państwa. Cieszy, że nam się udaje powoli przechodzić z metapolityki do polityki w przeciwieństwie do środowiska „Krytyki Politycznej”.

 

Rozmawiał Jarosław Wróblewski