Robert Winnicki z Ruchu Narodowego uważa, że Polska nie ma „znaczenia ekonomicznego” ani armii, która mogłaby „wzbudzić czyjkolwiek respekt”. Tymczasem retoryka używana przez PO i PiS ustawia Polskę „w roli najgorliwszego (retorycznie) przeciwnika Moskwy w Europie”.
Winnicki podał przykład Węgier, które walczą o swoją suwerenność i dobrobyt. Tymczasem Polacy próbują „prowadzić krucjatę” niczym „najgorsi głupcy, bo bez wojska, pieniędzy i wpływów na arenie międzynarodowej”.
Winnicki stwierdził też, że zagrożenie rosyjskie wzrosło przez działania partii sejmowych. „Polska »walczy« z Rosją, a »sprzymierzony z nami« Zachód się z nią dogaduje. Szokujące? Oburzające? Nieprawdopodobne? Nie. Jest to oczywiste dla każdego, kto nie miał i nie ma oczu zaślepionych hurra-unijną i hurra-natowską propagandą” – napisał polityk.
Dodał, że „poddanie naszych interesów dominacji Berlina, Brukseli i Waszyngtonu, rezygnacja z prowadzenia suwerennej polityki w imię polskiego interesu narodowego, to domena zdrajców albo idiotów”.
Skoro, jak chce Winnicki, Polska jest krajem słabym, to musi szukać silnych sojuszników. Jeżeli nie na Zachodzie, to gdzie - czyżby w Rosji, której imperialne dążenia stają się coraz bardziej jasne? Jeśli taka jest w istocie propozycja Winnickiego, to doprawdy ciężko powiedzieć, dlaczego jego ruch nazywa się "narodowy". Z polskim interesem nie ma to bowiem nic wspólnego!
pac/onet.pl