Można powiedzieć, że te wybory to kolejny triumf wizerunku nad rzeczywistością. Nie spodziewałem się takiego sukcesu Platformy dlatego, że ta partia nie tylko nie spełniła obietnic wyborczych – mało która partia spełnia je w całości – ale radykalnie stanęła w opozycji do swoich obietnic. Deklarowała zmniejszenie podatków, a zwiększyła je, obiecywała odciążenie przedsiębiorców i walkę z biurokracją, de facto działała wprost odwrotnie.

 

Co zresztą znamienne, Platforma nie chwaliła się w kampanii swoimi osiągnięciami, bo i za bardzo nie miała się czym chwalić. Opowieści, że Polska jest w budowie to też średni motyw do przechwałek, kiedy kraj jest po prostu rozkopany. Platformie udała się za to kampania negatywna, którą uprawiała intensywnie.

 

Ale najważniejszą rolę odegrały media. To, co się działo w tym tzw. głównym nurcie, było zarzuceniem jakichkolwiek standardów i jakiegokolwiek elementarnego wstydu, przyzwoitości, a nawet hipokryzji. TVN, Polsat, TVP to były media, które uprawiały ordynarną propagandę prorządową, a jednocześnie propagandę antyopozycyjną.

 

Oczywiście, dużo też można mówić o błędach, które popełnił PiS, a które można jednak uznać za naruszenie pewnych standardów. Błędem było unikanie debaty z premierem Tuskiem, błędem było danie się złapać w pułapkę zastawioną przed media w kontekście wypowiedzi o Angeli Merkel. Wprawdzie, punkt wyjścia był żaden, więc należało zdezawuować opowieści o stwierdzeniu jej przypadkowego dojścia do władzy w Niemczech. Opozycja tego nie zrobiła, ale to wszystko były rzeczy absolutnie drugorzędne, czy nawet trzeciorzędne. Wybory mają służyć do rozliczania rządzących, tu zabrakło tego elementu.

 

Natomiast, jeśli chodzi o sukces Palikota, to kolejny przykład nadmuchanej przed media postaci żałosnej, wręcz obrzydliwej. Nie należy jednak przesadzać z tym jego wielkim triumfem – cóż to jest 10 procent? Taki margines znajdzie się zawsze na wszelkiego typu patologie. Nie widzę sensu robienia z tego jakiejś wielkiej sprawy, chociaż to oczywiście pokazuje, że tradycyjna, polska postkomunistyczna lewica traci grunt pod nogami. Wymierają jej wyborcy i pojawia się zapotrzebowanie na taką kulturową, tożsamościową lewicę.

 

Rozmawiała Marta Brzezińska