Zatrudnienie Nergala w telewizji jest uhonorowaniem go, pewnym premiowaniem. To, z czego jest najbardziej rozpoznawalny to niewątpliwie akty obrażania wierzących Polaków, a więc obrażania fundamentów tutejszej kultury. Można zatem odnieść wrażenie, że posada w programie TVP jest uhonorowaniem za obrażanie ogółu społeczeństwa i agresję wymierzoną w to, co dla tego społeczeństwa jest najważniejsze. Nie tylko przedstawioną w brutalny sposób, ale demonstrującą nienawiść tego osobnika do rzeczy najświętszych dla obywateli Polski. Telewizja publiczna niezaprzeczalnie ma pewną misję do zrealizowania, a premiowanie takich aktów nienawiści wymierzonych wobec rzeczy absolutnie najświętszych jest czymś po prostu niebywałym, odwróceniem porządku wartości.

 

Kiedy słyszę panią profesor etyki, która komentując tę sytuację, mówi nawet nie tyle, że nic się nie stało, co właściwie stwierdza, że dobrze się stało, to mam wrażenie, że trafiam do świata odwróconych znaczeń. Nieprzypadkowo Nergal jest satanistą, a diabeł odwraca znaczenia. Jeśli pani profesor mówi, że można obrażać i poniżać publicznie to, co jest najświętsze, to jest to po prostu niebywałe. Nie wnikam już w wymiar prawny tej sytuacji, mówię o szerszym zjawisku, które dotyczy obyczajów i właśnie etyki. Jeśli będziemy takie akty tolerować, to właściwie zaczniemy tolerować wszystko, a etyka zostanie zakwestionowana.

 

Pani Środa jest postępową ateistką, w związku z tym, nie znosi Kościoła. Jeśli przyjmiemy, że obrażanie ludzi dlatego, że mają inne poglądy niż my jest dobre, to nawoływanie do aktów przemocy i nienawiści wobec takich osób, jak pani Magdalena Środa, również powinno być usprawiedliwione. Ciekaw jestem, czy przez samą prof. Środę byłoby to również zaakceptowane i uznane za coś, co powinno się wynagradzać.

 

Co więcej, warto podkreśli, że ochronie prawnej nie powinna podlegać tylko mniejszość, trzeba nią otoczyć również większość. Jeśli tak się nie stanie, to okaże się, że mamy nierównowagę i sytuację, w której tzw. mniejszości cieszą się szczególnymi przywilejami, mają szczególne uprawnienia, a ogół jest ich pozbawiony. Pani Środa często odwołuje się do praw mniejszości, mówi o organizacjach feministycznych, homoseksualnych, którym przyznaje prawo do upominania się o pewne przywileje. Rozumiem, że o ile takie organizacje mniejszościowe mają prawo walczyć o swoje prawa, to organizacja większości, jaką jest Kościół, takich praw już nie ma. Mam wrażenie, że pani Środa, stosuje w tej materii metodę podwójnych standardów. Zresztą, nie tylko ona, bo problemem nie jest tu pani Środa czy pan Nergal. Problemem jest to, że takie persony jak Nergal są zatrudnione w telewizji, a takie persony, jak pani Środa, pełnią funkcję profesorów akademickich.

 

Mogę domniemywać, że pani Środa, jako profesor etyki i filozofii, jest zdolna do refleksji, a zatem świadomie przyznaje, że wobec jakiejś dominującej kultury, wobec religii, a więc rzeczy podstawowej dla większości Polaków, można zachowywać się nie tylko obrażająco, agresywnie, a wręcz należy premiować tych, którzy prezentują nienawiść wobec takich postaw. A więc pani Środa nawołuje do wojny z tą kulturą. Bo to jest akt wojny wymierzony w tę kulturę i, co jest najbardziej przerażające – jest on premiowany. Jeśli zaakceptujemy taką wojnę, to rzeczywiście otwiera się przed nami piekło, więc rozumiem, że podobna agresja wobec pani Środy, czy pana Nergala też będzie usprawiedliwiona, a ktoś inny będzie to premiował.

 

Pozostaje pytanie o misję telewizji publicznej, w którą wpisana jest obrona podstawowych wartości, kultury narodowej, wręcz o obronie wartości chrześcijańskich. Jak to się ma do premiowania postaci Nergala? To przecież jaskrawy przykład łamania nie tylko misji, ale także normy prawnej. Rozumiem, że pani etyk Środa nie tylko nawołuje do zakwestionowania norm etyczne, łamania obyczajów, bo chce by w Polsce zapanował jakiś odmienny obyczaj, ale nawołuje również do łamania prawa. Bo to, co robi obecnie telewizja to również łamanie prawa – łamie ustawę, która reguluje działanie mediów publicznych. Nie chciałbym wyciągać daleko idących konsekwencji, ale to nawoływanie do czegoś, co zaczyna przypominać wojnę domową.

 

Rozmawiała Marta Brzezińska