Nie mam zamiaru płakać po Tusku.

Za to całkiem bawi mnie Platforma, która wykluczyła z partii jedynego swojego członka, który mógłby zostać przewodniczącym RE. W imię lojalności do kogoś, kto z PO zrezygnował ;)

Jakoś ciężko mi płakać po kimś, kto w 2010 zgodził się na podpisanie z Gazpromem umowy gazowej,która doprowadziłaby nasz sektor energetyczny (jeden z najważniejszych dla naszej suwerenności), do wieloletniego i skrajnego uzależnienia Polski od rosyjskiego gazu. Czyli od Putina. Na szczęście umowa ta została zablokowana przez Unię Europejską, którą uznała, że dawała ona zbyt silną pozycję Gazpromowi. W ten sposób UE uratowała nas przed prorosyjskimi działaniami naszych rządzących.

Jakoś ciężko mi płakać po tym geniuszu dyplomacji, który porównał nowego prezydenta USA (o którym możemy sądzić wszystko, ale który jest niezmiernie ważny dla przyszłego kształtu NATO) do zagrożenia ze strony Państwa Islamskiego.

Jakoś ciężko mi płakać po kimś, kto, w momentach dla Polski najważniejszych, forsował rozwiązanie niekorzystne skrajnie dla nas, a opłacalne dla Niemiec- jak casus pozbawienia nas prawa weta przy debacie o uchodźcach.

Nie umiem płakać po kimś, kto piał peany na temat Putina, gdy ten już od lat eksterminował inne narody, i zachwycał się demokracją w Moskwie.

W końcu, jak mam płakać po kimś, kto o procedurze mogącej się skończyć dla Polski sankcjami (na których straciłby każdy z nas, no chyba że ma posadę w Brukseli) mówił- "Popieram tę decyzję bez jakichkolwiek wątpliwości i wahań."?

Tiaaa, potworna strata.

Ale prawdę mówiąc piszę ten post w innym celu. Chciałbym krótko opowiedzieć pewną anegdotkę z Jackiem Saryuszem- Wolskim, zwłaszcza teraz, gdy taki kubeł pomyj się na niego wylewa, zwłaszcza w kontekście oskarżeń polityków PO, że teraz to "Putin się cieszy".

Zawsze gdy pytano mnie o europosłów PO, mówiłem- są dwa typy. I opowiadałem tę historię, by to zobrazować.

Majdan. Centrum prasowe. To był już czas, gdy siepacze Janukowycza na Majdanie mordowali. Centrum Prasowe to myląca nazwa. Tak naprawdę był to dziwny chaos, bo i dziennikarze, i bojownicy, i miejsce, gdzie można się przespać, i szpital czasem...

Twarze zmęczone i brudne. Syf i smród. Jak to Majdan tamtych dni.

I odwiedziły nas dwie postacie. Buzek i Saryusz. Buzek wyszedł na środek sali, otoczony bandą swoich akolitów i świtą PO i zaczął się produkować. Przerażający to był speech. Gładkie słówka bez sensu, kilka powtarzanych sloganów, wzajemnie sprzecznych- walczmy o wolność, znajdźmy kompromis.

Wił się i ślizgał jak tylko potrafił, a naprawdę to umiał, by słowa jednoznacznego i mocnego powiedzieć. Czy to o Rosji, czy to o milczeniu zbyt częstym UE, czy o samym Janukowyczu.

Więc ględził i ględził o niczym, byle tylko koledzy z europarlamentu nie byli potem źli. I zszedł ze sceny w milczeniu.

Potem wyszedł Saryusz i przecierałem oczy i uszy ze zdziwienia. Kompletne przeciwieństwo. Ostro o zaniechaniach UE, ostro i jasno o Putinie i Janukowyczu. Nazwiska, konkrety, oskarżenia, apel, by w końcu coś z tym koszmarem zrobić.

To chyba tyle.

Dawid Wildstein @ Facebook