„Tabletka po” została wprowadzona w Szwecji 12 lat temu w celu redukcji ilości niechcianych ciąż.

- Mieliśmy nadzieję, że pigułka obniży odsetek aborcji – mówi w wypowiedzi dla szwedzkiego „Dagens Nyheter” Catharina Zätterström, wiceprzewodnicząca Szwedzkiego Towarzystwa Położnych.

Ostatnimi czasy sprzedaż pigułki ciągle wzrasta. W stosunku do 2001 r., kiedy to wprowadzano farmaceutyk, w roku ubiegłym sprzedano aż dwukrotnie więcej. Tymczasem odsetek aborcji wzrósł z 18.4 na 1000 kobiet rocznie w roku 1997, do 20.9 w 2012.

Zätterström utrzymuje, że oczekiwania, związane z wprowadzeniem pigułki były duże: „Naprawdę myśleliśmy, że będzie to miało wpływ, ale nie zadziałało. Dziwne to i zasmucające. Nie ma nic złego, w tym, że sprzedaż wzrosła, ale byłoby o wiele lepiej, gdybyśmy znaleźli funkcjonującą antykoncepcję”.

Eksperci, za całą sytuację, winą obarczają zwyczaje antykoncepcyjne. – Jest tak głównie dlatego, że ludzie nie stosują antykoncepcji – twierdzi Ian Milsom, profesor nauk medycznych specjalizujący się w położnictwie i ginekologii.

Tymczasem tendencja, która dziwi szwedzkich naukowców zaprząta głowy służby zdrowia, we wszystkich krajach, które zdecydowały się wprowadzić aborcję. Obrońcy życia, od dawien dawna, wskazują na związek pomiędzy dostępnością środków antykoncepcyjnych, a wzrostem aktywności seksualnej, owocującej licznymi aborcjami, szczególnie wśród młodych ludzi.

Większość krajów, które publikują szczegółowe dane nt. aborcji, odkryło, że aborcja jest często wybierana, jako ostatnie wyjście, gdy zawiedzie antykoncepcja. Przedstawiciele służby zdrowia w Wielkiej Brytanii obserwują wzrost „użycia” aborcji, rozumianej jako swoista antykoncepcja.

Brian Clowes, badacz Human Life International, pisze o „mentalności antykoncepcyjnej”, która w konsekwencji prowadzi do aborcji. Mówi, że zaczyna się od założenia, że używanie antykoncepcji, nie spowoduje konsekwencji związanych z aktem, nie będzie dziecka. Kiedy antykoncepcja zawodzi i dziecko przychodzi na świat, „para łatwo czuje się upoważniona do skorzystania z innej nienaturalnej i czysto technologicznej metody – aborcji właśnie”.

- Cała ludzka dynamika miłości dającej życiej w ramach paktu małżeńskiego, ulega degradacji, mechanizacji, depersonalizacji i trywializacji, do tego stopnia, że kiedy dojdzie do „nieplanowanej” ciąży, para czuje się zawiedziona przez sztuczny „system”. Spogląda na dziecko nie jako dar od Boga, ale jako bezosobowego intruza, i decyduje się szukać kolejnego degradującego „rozwiązania” dla „systemowej pomyłki” – uważa Clowes.

Szwecja była jednym z pierwszych krajów zachodniej cywilizacji, który zalegalizował aborcję. W szczególnych okolicznościach było to możliwe już w roku 1938, zaś od 1974, stała się legalna na żądanie, w ciągu pierwszych osiemnastu miesięcy ciąży. Aborcje w późniejszym okresie wymagają zgody Rady Zdrowia i Dobrobytu, i wykonuje się je „by ocalić życie fizyczne matki”.

Technicznie procedura zabijania dziecka nienarodzonego jest niedozwolona powyżej 22 tygodnia, ale powszechnie uchyla się tę granicę jeśli uważa się dziecko za chore. Rząd przyznaje się do 35-40 tysięcy aborcji rocznie, co każe sądzić, że nie jest to w Szwecji, politycznie kontrowersyjna kwestia.

Parafrazując Obeliksa , bohatera popularnych francuskich komiksów chciałoby się rzec: „Dziwni ci Szwedzi”. W jakim świecie leczenie dżumy cholerą miałoby przynieść pozytywne rezultaty?

MCC/The Local/LSN