Rosjanie, którzy tak masowo demonstrowali wczoraj na moskiewskim stadionie Łużniki swe wsparcie dla Władimira Putina, powoli muszą w swym codziennym życiu zacząć stawiać czoła kolejnym konsekwencjom zbrodniczej polityki własnego dyktatora. I wtedy przestaje być już słodko.

Obłożona przez społeczność międzynarodową gospodarczymi sankcjami Rosja, stopniowo musi zmagać się z kolejnymi ich reperkusjami w codzienności. Inflacja powoli się rozpędza a produkty drożeją. Niektóre z nich znikają ze sklepowych półek w zawrotnym wręcz tempie, a gdy się pojawią momentalnie stają się przedmiotem niemal walki o ogień pomiędzy spragnionymi sacharyny rosyjskimi konsumentami.

Jak mówi stare rosyjskie powiedzenie – dopóki Rosjanin ma herbatę i cukier potrafi być spokojnym człowiekiem, którego niewiele rzeczy jest w stanie ruszyć, gdy jednak któregoś z tych produktów zostanie pozbawiony, wówczas nawet najwięksi dyktatorzy muszą mieć się na baczności.

A rosyjskiemu społeczeństwu, które w znacznej mierze wspiera Putina w jego zbrodniczej polityce i w bardzo nikłym stopniu występuje przeciwko barbarzyńskiej wojnie wydanej przez ich dyktatora bombardowanym każdego kolejnego dnia ukraińskim kobietom i dzieciom – pozostają póki co własne sklepowe, wojenki domowe o cukier do herbaty, którego zresztą, co szczególnie ciekawe, ponoć wcale jeszcze póki co nie brakuje w rosyjskich magazynach.

 

ren/Nexta