Od samego początku jednym z głównych priorytetów rządu Viktora Orbana jest polityka prorodzinna. FIDESZ zdaje sobie sprawę, że obecny kryzys demograficzny nie tylko zagraża istnieniu powszechnego systemu emerytalnego, który już teraz trzeszczy w szwach, ale stawia pod znakiem zapytania przyszłość narodu. Dlatego obecny gabinet Węgier zdecydował się na wiele poważnych kroków, których celem jest wzmocnienie rodziny oraz zachęta do dzietności.


Po pierwsze, Węgry zerwały umowę z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, która co prawda gwarantowała pomoc finansową, ale pod warunkiem likwidacji świadczeń dla osób najuboższych i dla rodzin wielodzietnych. Zamiast tego Budapeszt zdecydował się obłożyć największymi obciążeniami wielki kapitał i wprowadził specjalny podatek kryzysowy dla banków, hipermarketów oraz firm z branży telekomunikacyjnej i energetycznej. Jednocześnie zaostrzono kontrolę nad owymi koncernami, by nie próbowały zrzucać ciężaru tego „janosikowego podatku” na barki konsumentów poprzez podwyżki swych usług. Nic dziwnego, że z tego Węgry stały się z tego powodu obiektem ataku na arenie międzynarodowej – awantura o ustawę medialną była w gruncie rzeczy konfliktem zastępczym (lepiej przecież wygląda, gdy walczy się o wolność słowa niż o kasę).


Po drugie, rząd przeforsował zakaz eksmisji z mieszkań za niepłacenie zaciągniętych kredytów. Na skutek kryzysu ekonomicznego wiele rodzin na Węgrzech straciło bowiem dach nad głową. Zarazem FIDESZ zdecydował, że pomoc społeczna, m.in. zasiłek rodzinny, nie może być bezwarunkowa. Zasiłek ten będzie automatycznie odbierany tym rodzinom, których dzieci mają w półroczu 50 proc. nieobecności godzin lekcyjnych w szkole. Dzięki tym zabiegom frekwencja szkolna wśród dzieci z rodzin pobierających zasiłki wzrosła w ciągu roku o połowę. Zasiłek też odbierany jest tym, którzy nie sprzątają wokół swojego domu.


Po trzecie, wprowadzono takie zmiany w polityce podatkowej, które zachęcają do posiadania dzieci. Zasiłki rodzinne na dzieci są powszechne i otrzymują je wszystkie dzieci bez względu na wysokość dochodu w rodzinie. Za pierwsze dziecko rodzina dostaje każdego miesiąca równowartość 180 zł, za drugie – 200 zł, a za każde następne – po 240 zł. Tak więc małżeństwo posiadające troje dzieci otrzymuje miesięcznie dodatek w wysokości 620 zł. Do tego dochodzi jeszcze ulga podatkowa i ulga w spłacie kredytu na większe mieszkanie. Praktycznie oznacza to, że rodzina taka nie musi płacić żadnych podatków.


Po czwarte, wprowadzono urlop wychowawczy, w ramach którego każdy, kto przestaje pracować, by zająć się wychowywaniem dzieci, otrzymuje 70 proc. swoich poborów. Wprowadzono też znaczne ulgi podatkowe dla przedsiębiorstw, które decydują się na zatrudnienie kobiet po urlopie wychowawczym.


Po piąte, wprowadzono system dofinansowania wyżywienia w szkołach dla dzieci z rodzin wielodzietnych. Płacą oni za posiłki tylko połowę ceny – reszta pokrywana jest ze środków publicznych. Na podobnych zasadach odbywa się dofinansowanie odpoczynku letniego podczas wakacji przez samorządy.


Po szóste, uruchomiono kampanie społeczne na rzecz adopcji i rodzinnych domów dziecka, a także na rzecz wykreowania pozytywnego wizerunku rodziny wielodzietnej w społeczeństwie. W ogłoszeniach, reklamach i anonsach przedsiębiorstw państwowych rodzina wielodzietna zaczęła pojawiać się w pozytywnych kontekstach.


Po siódme – w ramach unijnego programu wyrównywania szans – węgierskie władze uruchomiły kampanię społeczną na rzecz równych szans do urodzenia. W ramach tej akcji wydrukowano plakaty przedstawiające problem aborcji z punktu widzenia dziecka nienarodzonego. Ta kampania opowiadająca się za prawem do życia spotkała się z wściekłym atakiem lewicy w Parlamencie Europejskim.


Węgrzy chcieli, by Polacy, którzy przejmują po nich przewodnictwo w UE, kontynuowali ich program i zaangażowali się w promocję rodziny na arenie europejskiej. Warszawa nie wyraziła jednak takiej chęci, a polityka prorodzinna nie należy do jej priorytetów. Być może wynika to z faktu, że Polska jest krajem, który na wspieranie rodzin wydaje najmniej środków spośród wszystkich państw Unii Europejskiej, np. Francja przeznacza na ten cel 3,79 proc. PKB, Węgry – 3,11 proc., Niemcy – 3,04 proc., Czechy – 2,18 proc., a Polska – zaledwie 1,14 proc.

 

Laszlo Kiss-Nagy