Poseł PiS, politolog i specjalista od PR, Krzysztof Łapiński w maju tego roku zastąpił dziennikarza Marka Magierowskiego na stanowisku rzecznika prasowego prezydenta Andrzeja Dudy.

Łapiński wcześniej był tzw. "szeregowym" posłem PiS, z drugiej jednak strony był blisko lidera partii rządzącej, Jarosława Kaczyńskiego. Zdaniem "Gazety Wyborczej" wymiana składu Kancelarii Prezydenta było pierwszym sygnałem "wybicia się na niezależność" ze strony Andrzeja Dudy. Autorki artykułu, Agata Kondzińska i Iwona Szpala przypominają również o innych zmianach w składu kancelarii. Małgorzatę Sadurską zastąpiła Halina Szymańska, szczecińska polityk, kojarzona bardziej z Pawłem Muchą z KPRP, niż wicemarszałkiem Joachimem Brudzińskim. 

Krzysztof Łapiński został trzecim rzecznikiem prezydenta, jednak pierwszym w randze ministra. Andrzej Duda powołał go bowiem na stanowisko sekretarza stanu w Kancelarii. Zdaniem dziennikarek "Gazety Wyborczej" w ten sposób powiedział prezesowi PiS: kancelarię mebluję teraz po swojemu. Kaczyński miał bowiem wydać zakaz zatrudniania tego polityka w KPRM lub KPRP.

Autorki artykułu o Krzysztofie Łapińskim zwracają uwagę, że nowy rzecznik dostał gabinet w pałacowym skrzydle, zarezerwowany "dla wysokich rangą urzędników".

Tekst "Krzysztof Łapiński. To on zbuntował Andrzeja Dudę" stawia tezę, że za ostatnie decyzje prezydenta, które wzbudziły pewną dezorientację w środowisku wyborców PiS (twardy elektorat partii rządzącej uznał prezydenckie weta wręcz za zdradę wobec drużyny "Dobrej Zmiany" i "trenera" tego dotychczas zgranego zespołu, prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego).

"Trzeba wrócić do wzorców z kampanii. Wtedy Andrzej Duda miał wizerunek osoby odpowiedzialnej, która potrafi walczyć, choć jest spisana na straty"- te słowa wypowiedział w rozmowie z Radiem ZET nowy rzecznik prezydenta na kilka godzin przed oficjalnym objęciem funkcji.

Pierwsze prezydenckie weto wobec ustawy autorstwa rządu PiS, o regionalnych izbach obrachunkowych, choć w społeczeństwie przeszła właściwie bez echa, miała wzbudzić na Nowogrodzkiej pewne kontrowersje, zwłaszcza że promował ją bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego i zarazem szef MSWiA, Mariusz Błaszczak. Dzień później na stronie Sejmu pojawił się projekt ustawy o Sądzie Najwyższym.

"Pałac nie jest zdziwiony. Ma Łapińskiego, a ten doskonale zna gry i intrygi dworu prezesa. W centrali partyjnej spędził lata."- pisze "Gazeta Wyborcza".

"Jest w stanie przerobić niezliczoną ilość tekstów, wyciągnąć wnioski, przewidzieć, jak uderzy przeciwnik, a nawet zgadnąć, jakie pytania padną w debacie politycznej"- mówi w rozmowie z dziennikiem pracownik siedziby partii przy ul. Nowogrodzkiej, gdzie Krzysztof Łapiński dzielił pokój z Anną Krupką, "ulubienicą" Kaczyńskiego. "Chemii" między nimi nie było. 

"Do prezesa miał stały dostęp, w jego gabinecie bywał praktycznie codziennie. Dobrze go zna. Podobnie jak Brudzińskiego. Wołali go za każdym razem, gdy potrzebowali danych i raportów."- piszą autorki artykułu. 

W roku 2015 wraz z Marcinem Mastalerkiem był odpowiedzialny zarówno za kampanię prezydencką, jak i parlamentarną. Jak twierdzi kolejny anonimowy informator "GW", tym razem ze sztabu PiS, Łapiński z Mastalerkiem, którzy ciężko pracowali nad kampanią, byli załamani po wizycie obecnego szefa MON, Antoniego Macierewicza w Chicago.

„Polska jest grabiona i rządzą nią ludzie na poziomie Bieruta i okupantów. Wyzwolić ją mogą rządy PiS”- mówił wówczas Macierewicz, który został również zapytany o to, czy to prawda, że Donald Tusk był agentem Stasi. Wiceprezes PiS odpowiedział, że z czynów byłego premiera można wyciągnąć odpowiednie wnioski. Nie odpowiadało to Łapińskiemu i Mastalerkowi, którzy chcieli trafić do wyborców z "centrum". Według dziennikarek "Wyborczej", to oni stoją za hasłem "Gowin do MON", co powstało w odpowiedzi na pytania dzisiejszej opozycji, czy PiS w przypadku wygranych wyborach, wręczy Macierewiczowi tekę ministra. Beata Szydło ogłosiła podczas konferencji prasowej, że jeżeli zostanie premierem, to resortem obrony w jej rządzie pokieruje Jarosław Gowin.

"Umiarkowany konserwatysta. Unika tematów światopoglądowych. Nie widać go na miesięcznicach smoleńskich, nie jest pieszczochem mediów dyrektora Rydzyka."- charakteryzuje Łapińskiego "Wyborcza". Maciej Maciejowski, były warszawski radny, który dziś nie jest już członkiem PiS, podkreśla, że Łapiński, choć jest ideowy, to kieruje się zdrowym rozsądkiem i ma własne zdanie.

Jako poseł z tylnych rzędów sali sejmowej, chętnie pokazywał się w mediach i dyskutował z politykami opozycji. Potrafił również "przywalić" we własną partię, krytykując np. ustawę metlopolitalną, twierdząc, że powinno się zapytać mieszkańców okolicznych gmin, czy chcą być włączeni do Warszawy. "Nawet słuszny pomysł można spalić"- konstatował.

„Dobija mnie, że kampanijny trud wielu osób, w tym mój, jest marnotrawiony. Nie po to harowałem, by teraz nasza praca była przekreślana przez niemądre wypowiedzi, głupie decyzje czy niegodne zachowania ludzi, których wtedy wokół nas nie było. Ja pamiętam, z kim pracowałem”.- tak podsumował niektóre działania rządu PiS. 

Łapiński nie poparł również nowelizacji ustawy o zgromadzeniach, gdyż miał wątpliwości, czy jest ona tak pilnie potrzebna.

Kiedy trzeba, broni jednak czołowych polityków PiS. W sposób wyważony wypowiada się również o sprawie Bartłomieja Misiewicza. Mimo iż ocenił całą sytuację wokół byłego rzecznika MON jako "wpadkę wizerunkową" partii, to uważał, że nie należy przesadzać z wpływem Misiewicza na armię. Chwalił reformę sądownictwa, działania wokół Trybunału Konstytucyjnego. 

Z drugiej strony jednak, po podwójnym wecie prezydenta, wdał się w dość ostrą dyskusję za pośrednictwem mediów tradycyjnych i społecznościowych z wiceministrem sprawiedliwości, Patrykiem Jakim.

Czy prezydent chce w wyborach zyskać poparcie "centrowego", "umiarkowanego" elektoratu, a na bok odsunąć ten "twardy"? Jeżeli tak, rola Krzysztofa Łapińskiego może być ogromna.

JJ/Wyborcza.pl, Fronda.pl