Weszła w życie kompleksowa umowa o wolnym handlu między Ukrainą, a krajami Unii Europejskiej. Stało się to wbrew woli Rosji, która do ostatnich chwil sprzeciwiała się zawarciu porozumienia. 

Umowa o wolnym handlu zaczęła obowiązywać od 1 stycznia 2016 roku. Jest to najważniejsza część umowy stowarzyszeniowej między Unią i Ukrainą zawartej w czerwcu 2014 roku. 

Zawarte porozumienie związane ze strefą wolnego handlu sprawia, że obie strony (unijna i ukraińska) praktycznie zlikwidują cła na wszelkie towary. Umowa zabezpiecza również przepływ kapitału między regionami oraz ma stwarzać równe warunki konkurencji.

Kreml do ostatniej chwili starał się zablokować wprowadzenie porozumienia, które może okazać się potężnym ciosem dla państwa Władimira Putina. Jeszcze w grudniu przed świętami unijna komisarz ds. handlu była w Moskwie, gdzie podjęła ostatnie negocjacje z Rosjanami. Unijna polityk stwierdziła, że zrobione zostało wszystko, by osiągnąć porozumienie, jednak wicepremier Federacji Rosyjskiej Igor Szuwałow zarzucił Unii zerwanie rozmów w napiętym momencie. 

Umowa zawarta między Ukrainą i państwami Unii Europejskiej sprawia, że sytuacja na rosyjskim rynku może się znacznie skomplikować. Do tej pory Ukraina jako członek Wspólnoty Niepodległych Państw miała analogiczne porozumienie o wolnym handlu z Rosją. Teraz gdy na Ukrainę będą bezcłowo spływać unijne towary, Rosjanie wprowadzą cła na dobra pochodzące z terenów ukraińskich. Jak twierdzi Kreml, Rosja chce uniknąć sytuacji, w której jej rynek zostanie zalany europejskimi produktami. Ukraina może jednak obejść te regulacje i eksportować swoje towary przez Białoruś również będącą członkiem WNP, która z kolei jak dotąd nie chce wprowadzić ceł i zablokować Ukrainy.

Nie ma wątpliwości, że te regulacje nie przysłużą się poprawieniu stosunków ukraińsko-rosyjskich. Ukraina tym sposobem zdecydowanie skręci w stronę Europy Zachodniej, pozbawiając się de facto dobrych stosunków handlowych z państwem Putina. 

emde/dw.com