Sąd decyduje o losach lokatorów budynku przy ul. Tykocińskiej 30 w Warszawie. Mimo, iż argumenty zostały przytoczone, mimo, iż udowodniono sfałszowanie dokumentów to dom dalej znajduje się w prywatnych rękach. Wiemy, że właściciel kamienicy stawił się dziś przed sądem, natomiast wezwana prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz po raz kolejny zignorowała prawo i w sądzie się nie pojawiła.

 Mimo wyroku skazującego, budynek nie wrócił do miasta, bo w międzyczasie go sprzedano. Później nieruchomość zmieniała właścicieli jeszcze kilka razy, między innymi dlatego, że nie dokonano w księdze wieczystej wpisu o sfałszowanym testamencie. Obecny właściciel, który stawił się w charakterze pozwanego, zeznał dziś, że nie wiedział o sytuacji prawnej nieruchomości – co podaje w wątpliwość decyzje władz miasta stołecznego Warszawy. Dlaczego Hanna Gronkiewicz-Waltz nie stawiła się w sądzie? Według jej mecenasa – Grzegorza Romanowicza, prezydent wcale nie musiała stawić się w sądzie. Ciekawe co by było, gdyby ktokolwiek inny, gdyby ktokolwiek z nas nie stawił się po raz kolejny w sądzie?

„Następuje tzw. rygor w procesie cywilnym, a mianowicie nie bierze się tego pod uwagę. Czyli nie ma, powiedziałbym, dalszego ciągu wyjaśnień i sąd, wydając ewentualne orzeczenie, opiera się na materiale dowodowym zgrupowanym w trakcie postępowania” – stwierdził mecenas. Lokatorzy mówią, że obecność prezydent Warszawy byłaby dla nich ważna. Czy może pani prezydent zrozumie, że nie chodzi tu o nią, ale przede wszystkim o obywateli – którym należy się wyjaśnienie tej kwestii?

TZW/TVPinf/Fronda.pl