Jakim prawem ma przeżyć bogaty człowiek w razie konfliktu nuklearnego? Nie ma żadnego takiego prawa! Nie jest on lepszy od innych ludzi żyjących w danej chwili na ziemi. Więc to niesprawiedliwe, że ten kto ma pieniądze może uchronić się w razie ataku jądrowego. Ten kto nie ma umiera!

Jak donosi „Wprost” Ameryka, Chiny i Rosja mają najbardziej rozwinięte ośrodki na ewentualność ataku jądrowego. W USA jest nim tajny ośrodek Mount Weather w Wirginii. „Rządowy kompleks należący do Federalnej Agencji Zarządzania Kryzysowego (FEMA) to jeden z 40 schronów przeciwatomowych, do których w razie zagrożenia zostaną ewakuowani: amerykański prezydent, pracownicy Białego Domu, członkowie Kongresu i szefowie najważniejszych instytucji USA. Oczywiście nie wszyscy naraz” . „Kompleks składa się z części naziemnej (176 ha), która obejmuje obszar szkoleniowy dla wojska, mieszkania i biura. Podziemny bunkier ma 56 tys. mkw. Znajdują się w nim zapasy wody i żywności, rośliny pod uprawę, filtry powietrza, szpital, studio telewizyjno- -radiowe, a nawet krematorium. 2 tys. ludzi mogą tu mieszkać rok”.

A czym dysponuje Rosja na kryzys atomowy? Świat dowiedział się o rosyjskiej strategii nuklearnej w 1996 roku dzięki „New York Timesa”, który powołując się na raport CIA, odnalazł tajną bazę wydrążoną w górze Jamantau w Republice Baszkirii na Uralu. „Budowa ruszyła jeszcze w latach 80. i w zasadzie trwa do dzisiaj. Za 40 mld dolarów, które wpompowano w projekt, 30 tys. robotników wydrążyło w skale bunkier z korytarzami o powierzchni tysiąca kilometrów kwadratowych. To dwa razy tyle co powierzchnia Warszawy. Schrony są wyposażone w system filtracji wody, który chroni przed skutkiem ataku nuklearnego, chemicznego i biologicznego. Zgromadzone w Jamantau zapasy żywności pozwolą przetrwać około 60 tys. ludzi przez pół roku. Bunkier składa się z kilku sektorów. W najważniejszym z nich znajduje się centrum dowodzenia na wypadek zagrożenia nuklearnego. Dzięki łączności satelitarnej można stamtąd obserwować, co się dzieje na powierzchni”.

Ale największym schronem dysponują Chiny, które pod stolicą swojego kraju mają …betonowe miasto, które może pomieścić nawet 5 mln ludzi. „To spadek po Mao Zedongu. Prace ruszyły jeszcze w 1969 r., kiedy stosunki między Chinami a ZSRR znalazły się w punkcie krytycznym i wojna wisiała na włosku. Wybudowano łącznie 4 tys. km korytarzy i ponad 70 tys. km podziemnych dróg dojazdowych, którymi mógłby przejechać nawet czołg. Na wypadek wojny każda instytucja miała mieć swój odpowiednik pod ziemią. Po latach powstało wielokondygnacyjne podziemne miasto, a pekińskimi korytarzami można podobno dotrzeć nawet do oddalonego o 100 km Tiencin”.

Niestety Polska wypada na tle trzech mocarstw bardzo słabo. W naszym kraju „znajduje się co prawda ponad 14,5 tys. schronów przeciwlotniczych, jednak mogłyby one łącznie pomieścić zaledwie 1,8 mln ludzi (4,5 proc. populacji) i prawie żaden nie jest odporny na atak nuklearny. Brakuje w nich też systemów wentylacyjnych, filtrów wody i zapasów żywności”. Oczywiście rząd polski dysponuje schronem przeciwatomowym, ale nie tak spektakularnym jak innych krajów. Więc zapisy do schronu już dawno zakończone.

Co najbardziej kuriozalne to to, że przeżyć może tylko bogaty, inny nie ma szans. A co śmieszne, broń atomową również tworzą bogate konsorcja w porozumieniu z władzą państwową. Po co w takim razie świat dysponuje głowicami atomowymi? W jakim celu? Niech usprawniają swoje armie, tworzą nowe rozwiązania technologiczne, takie by walka była równa i nie pochłaniała całej ludzkości. Wystrzelić bombę atomową i zmieść jakieś państwo to żadna sztuka wojenna (dla tych co mają takie głowice), to po prostu terroryzm. Dzisiaj najwięcej głowic nuklearnych posiada … Rosja! Tak, właśnie ten terrorystyczny i fanatyczny kraj, który wszczął wojnę z Ukrainą. Ma ona 8,5 tys. głowic gotowych do wystrzelenia. USA ma o tysiąc mniej. Politycy i możni tego świata wiedzą, że wystrzelenie wszystkich głowic spowoduje koniec populacji ziemskiej. Ale z faktu, że wiedzą, że w razie takiej wojny oni przeżyją w schronach, za nic mają politykę redukcji zbrojeń. Bo po co, jak nadal broń nuklearna jest wskaźnikiem międzynarodowego statusu i potęgi kraju.

Jako wolni obywatele powinniśmy protestować przeciwko broni atomowej. Z prostej przyczyny: w razie jej użycia zginiemy, a mamy prawo do obrony własnego życia i życia najbliższych. Więc czemu mamy godzić się na coś, co mi w żaden sposób nie służy, a co gorsza, zagraża memu istnieniu?

Philo/Wprost