Można go streścić w jednym zdaniu: zatraciliśmy poczucie tego, czym jest chrześcijaństwo. Polak-katolik jest relatywistą – wybiera z religii co mu pasuje. Nie ważne, czy można to jeszcze nazwać katolicyzmem. Istotne jest co innego – Polska dramatycznie potrzebuje rekatechizacji.

Nie ma sensu dywagować, ile razy i w jakich okolicznościach chodzi się do kościoła. Sprowadziliśmy chrześcijaństwo do religii naturalnej, w której skupia się na moralizowaniu, tradycji i obrządkach, a po wyjściu ze świątyni żyje się duchem zlaicyzowanego i zdechrystianizowanego świata.

Według sondażu większość „katolików” popiera in vitro, także dla par żyjących w nieformalnych związkach, antykoncepcji sprzeciwia się zaledwie 6 proc. wierzących. Polacy już dawno przestali żyć duchem ewangelii. Zachłyśnięci dobrobytem i konsumpcją odsunęli Pana Boga na dalszy plan, najczęściej zastępując go samym sobą.

Prawdopodobnie sekularyzacyjnych trendów nie da się już w naszym kraju odwrócić. Najdalej za dekadę będzie u nas tak jak w Hiszpanii czy we Włoszech – puste kościoły, głęboki kryzys sumienia. Nie tak dawno świętowaliśmy ćwierćwiecze odzyskanej wolności. Być może na rekatechizację jest już za późno. Właśnie o jakieś 25 lat. 

Tomasz Teluk