Historia zatacza koło? W Berlinie, przed laty rozsadniku morderczej ideologii antysemickiej, w roku 2017 rozszalały z nienawiści tłum palił izraelskie flagi. Antysemityzm znowu podnosi łeb. Tym razem nie za sprawą ,,rasy Germanów'', ale muzułmanów.


Do antysemickich ekscesów doszło w geście protestu przeciwko uznaniu przez amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa Jerozolimy stolicą Izraela. Trump ogłosił niedawno, że przeniesie do tego miasta amerykańską ambasadę z Tel-Awiwu. Świat arabski, popierany przez znaczną część świata zachodniego, protestuje, nie szczędząc skrajnych środków wyrazu swojego gniewu.

W piątek w Berlinie uczestnicy antyizraelskiego protestu palili flagi państwa żydowskiego. Islamscy demonstraci - o tym otwarcie piszą media niemieckie - wymachiwali flagami Palestyny.


W protestach brało udział około 1200 muzułmanów. Policja areszotwała ostatecznie 10 osób. Niemiecki rząd potępił akty palenia izraelskiej flagi, przekonując, że każda forma antysemityzmu jest atakiem na całe Niemcy i nie można się zgodzić na to, by antysemityzm w jakiejkolwiek formie znowu powracał do Niemiec.


Tymczasem niemieccy Żydzi są przerażeni. Od 2015 roku regularnie ostrzegają przed wybuchem nowej antysemickiej fali związanej z napływem do Niemiec mas arabskich imigrantów. Jak widać, Żydzi wiedzą, co mówią.

mod/sz.de