„Piszę do Pana te słowa, jako pierwszy od lat w naszym kraju więzień polityczny” – tymi słowami swój list do Jarosława Kaczyńskiego rozpoczyna Mateusz Piskorski, szef partii Zmiana, zatrzymany przez ABW pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji.

Ugrupowanie Piskorskiego nie ukrywało i nie ukrywa, że jego celem jest przewartościowanie polskiej geopolityki z proatlantyckiej na prorosyjską. Przy tym wielu działaczy Zmiany angażowało się wprost w rozmaite propagandowe działania Kremla, na przykład wyrażając aprobatę dla aneksji Krymu czy też podejmując działania antyukraińskie.

Tak Piskorski pisze w liście do Kaczyńskiego o swojej „drodze”, która doprowadziła go do głoszenia konieczności zbliżenia z Rosją: „Pogłębione analizy i refleksje doprowadziły mnie do przekonań diametralnie odmiennych od tych reprezentowanych przez Prawo i Sprawiedliwość w sferze polityki zewnętrznej, przede wszystkim wschodniej. W sposób jednoznaczny i konsekwentny opowiadałem się za budową partnerskich, wzajemnie korzystnych relacji z Federacją Rosyjską, występowałem przeciwko instrumentalizacji Rzeczypospolitej przez odgrywające destrukcyjną rolę w naszym regionie Stany Zjednoczone”.

Piskorski pisze, że założona przez niego w 2015 roku „Zmiana” miała ubogacić polską politykę i zawsze stała na straży naszej suwerenności, czym odróżniała się od licznych innych partii, choćby tych biegających na skargę do Europarlamentu. Polityk pisze także o jego sprzeciwie do stacjonowania obcych wojsk na terytorium Polski. Ten sprzeciw podzielają także niektóre środowiska narodowe. Jego cel? Bojkotowanie polskiej współpracy z NATO i oddawanie nas w łapy Kremla. Tym uczciwszy Piskorski, że tego nawet nie ukrywał. Co innego wielu narodowców…

W maju tego roku Piskorski został zatrzymany. Polityk dziwi się dlaczego i uważa, że może to mieć związek z jego dawniejszą ostrą krytyką pod adresem choćby Mariusza Kamińskiego (koordynatora służb specjalnych) czy Bogdana Święczkowskiego (szefa Prokuratury Krajowej). Piskorski nie widzi nic dziwnego w tym, że na przykład tuż po aneksji Krymu pojechał na ten półwysep, gdzie „obserwował” wybory w wyniku których przyłączony on został do Rosji… i nie dostrzegł żadnych nieprawidłowości.

Piskorski w liście do Kaczyńskiego walczy ze stawianym mu zarzutem o szpiegostwo. Pisze: „Szpiegostwo bowiem w sposób jednoznaczny, zarówno w doktrynie prawnej, jak i w odbiorze opinii publicznej, wiąże się z przekazywaniem informacji niejawnych obcemu wywiadowi, na szkodę państwa własnego. Tymczasem prokuratorskie zarzuty wobec mnie dotyczą rzekomego prowadzenia przeze mnie “wojny informacyjnej”, podejmowania prób “kształtowania opinii publicznej”.

Polityk uważa, że postawiono mu więc zupełnie nieadekwatne do przyczyny aresztowania („szpiegostwo”) zarzuty. Jego zdaniem to wszystko dlatego, że według PiS nie wolno współpracować z organizacjami rosyjskimi, podczas gdy z amerykańskimi już tak. Następnie Piskorski deklaruje: „ja i mój obóz polityczny twierdzimy i twierdzić będziemy, chyba że ktoś zdoła przekonać nas nie za pomocą aresztowań i represji, lecz racjonalną argumentacją, iż Rosja we współczesnym systemie międzynarodowym jest naturalnym partnerem i sojusznikiem Polski”.

Jego zadaniem to nie jest jeszcze powodem do „politycznych prześladowań”. 

Jakie jednak tak naprawdę stawia się Piskorskiemu zarzuty, tego nie wiadomo, ponieważ postępowanie przeciwko niemu jest utajnione. Czy rzeczywiście nie chodzi zatem o szpiegostwo? I jak inaczej niż współpracą z obcym i wrogim nam mocarstwem, jakim jest Rosja, interrpetować liczne działania Zmiany? W końcu to nie Amerykanie, ale Rosjanie ćwiczą na Polskę atak atomowy i stawiają pod naszymi granicami rakiety. Piskorski udaje, że tego nie wie. V Kolumna już tak ma...

bbb