Jak podają media w USA zapadł wyrok w sprawie aktora Jussiego Smolletta, który sfingował "rasistowski" i "homofobiczny" napad na samego siebie. Jak się okazało, policja szybko znanazła dowody otwierdzające winę aktora.

Ława przysięgłych w Chicago uznała aktora winnym aż pięciu z sześciu postawionych mu zarzutów, które mają związek z zaaranżowanych napadem. Grozi mu kara pozbawienia wolności do lat trzech.

W styczniu 2019 roku Jussie Smollett złożył zawiadomienie o tym, że dokonano na niego napadu w Chicago, a atakującymi mieli być dwaj zamaskowani mężczyźni. Mieli oni mu założyć pętlę na szyi oraz wykrzykiwać rasistowskie i homofobiczne hasła. Co ciekawe Smollett sugerował w swoich zeznaniach, że napastnikami byli wyborcy Donalda Trumpa, co miał stwierdzić na podstawie wykrzykiwanych przez nich sloganów wyborczych ówczesnego prezydenta USA.

Policja w trakcie czynności wykazała jednak, że za organizacją napadu stoi sam „poszkodowany”, a świadczy o tym m.in. materiał z kamer – widać na nim, jak uczestnicy „napadu” kupują maski, których następnie użyli. Co ciekawe, jeden to nawet osobisty trener aktora. Ponadto, jak ustalono w śledztwie, obaj „sprawcy” to statyści na planie serialu „Imperium”, w którym także występuje Smollet. Sam Smollett zaś przed „napadem” zapłacił im 3,5 tys. dolarów.

Aktor nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, a jego adwokat zapowiedział apelację. Smollet do samego końca szedł w zaparte i utrzymywał, że padł ofiarą „rasizmu” i „homofobii”. Jednak są mając tak niezbite dowody wydał jednogłośny wyrok stwierdzający winę aktora.

 

mp/salon24.pl/bbc/tvp.info