- Janusz Korwin-Mikke w swoim felietonie odniósł się do paraolimpiady pisząc, że „Ze sportem nie ma to jednak wiele wspólnego - równie dobrze można by organizować zawody w szachy dla debili. Mikke był, jest i chyba będzie ikoną UPR. Co więc Pan na to, jako prezes UPR i kibic?

 

- Janusz Korwin-Mikke od 2009 r. nie jest członkiem UPR i nie ma z tą partią nic wspólnego. Niestety, wiedza o tym dość wolno przebija się do świadomości społecznej - co jest zresztą Januszowi Korwin-Mikke na rękę - utrudniając UPR pokazanie swojej prawdziwej twarzy. A ta twarz to nie nieprzemyślane, obraźliwe czy niemądre wypowiedzi lub sloganowe, fantastyczne pseudorecepty na świat idealny w 5 minut, ale poważny, realny i rozsądny program gospodarczy (policzony w zakresie ekonomicznym) oraz konserwatywne wartości. To nie błazenada i szukanie taniego poklasku, ale praca u podstaw oraz otwartość na koalicyjne realizowanie poszczególnych punktów programu. Na nasze szczęście, jak wspomniałem wyżej, choć powoli, to jednak UPR uwalnia się od ciężaru Janusza Korwina-Mikke i jego mówiąc delikatnie „oryginalnych” wypowiedzi.

 

- Przyrównanie paraolimpijczyków do debili było oryginalne?

 

- Jeśli chodzi o tę właśnie wypowiedź Korwina-Mikke, to obok smutnej konstatacji, że kolejny raz przynosi nam ona świadectwo tego, że pan Janusz jest osobą niepoważną i kontrowersyjnym publicystą, a nie politykiem, któremu można by powierzyć państwo. Wypływa z niej także bardzo niebezpieczne przesłanie oraz dość przerażający obraz poglądów Prezesa Kongresu Nowej Prawicy (to na konto tej partii dziś właśnie pracuje Mikke). Otóż twierdzenia o nieestetyczności niepełnosprawnych czy też doborze naturalnym predestynującym silnych, wysportowanych itp., przywodzą na myśl dość prymitywne pojmowanie ewolucji, które było domeną eugeników i różnego rodzaju szaleńców od inżynierii ludzkiej i społecznej. Tu Janusz Korwin-Mikke zdaje się stawiać w jednym rzędzie z refleksją amerykańskiej feministki Margaret Sanger czy pewnego, często przywoływanego w jego wypowiedziach austriackiego malarza, który na nieszczęście dla świata miał okazję stać się demokratycznie wybranym przywódcą jednego z sąsiadujących z nami państw (on też chciał tworzyć człowieka idealnego i chyba pan Janusz nawet wspomina o jednej z jego metod doboru nienaturalnego, czyli holokauście). Tyle, że nie są to poglądy konserwatywne, wolnościowe czy w ogóle prawicowe, ale stricte lewicowe. By nie powiedzieć lewackie. Pomijam milczeniem twierdzenia o choćby chwilowym „zarażaniu” się niepełnosprawnością lub zdanie o estetyce współzawodnictwa niepełnosprawnych. Pierwsze jest kompletną nieprawdą, a drugie świadczy tylko o wypowiadającym je i stopniu jego egocentryzmu (założenie, jaki to ja sam jestem niebywale estetyczny). Cóż, omawiana wypowiedź Janusza Korwina-Mikke nie jest niczym nowym (przypomnijmy sobie Wrześnię i niepełnosprawną dziewczynkę), ale potwierdza tylko niewygodny fakt, że to nie są wypadki przy pracy, ale faktyczne myślenie lidera KNP. A to jest niestety smutne i przykre. Miejmy tylko nadzieje, że nie będą one utożsamiane z całym obozem wolnościowym, gdyż tu nikt takich „rewelacji” nie głosi.


- Odcinacie się od Korwina, ale UPR nigdy chyba nie wpisywał się w ramy prawicy rozumianej w Polsce, jako podmiotu przywiązanego do chrześcijaństwa i katolickich korzeni Narodu Polskiego. Weźmy chociażby in-vitro. Korwinowi jako prezesowi UPR nie przeszkadzało zabijanie dzieci poprzez ten zabieg. Pan też kontynuuje filozofię na życie nienarodzonych głoszoną przez Pana poprzednika na stanowisku prezesa UPR?

- Janusz Korwin-Mikke swoimi poglądami jasno daje świadectwo, że nie ma nic wspólnego z konserwatyzmem, a i zasady wolnościowe stosuje dość swobodnie. Z jednej strony np. twierdzi, że gdyby sprawował władzę i zabrakłoby funduszy na wypłatę emerytur z ZUS-u to by nic emerytom nie dał, bo to nie on podpisywał z nimi umowy, a z drugiej strony żąda, aby państwo wypłacało byłym UB-ekom wysokie emerytury, bo umowy raz zawarte są święte. Toż to albo paranoja, albo Korwin dba tylko o emerytury UB-eków. Dlaczego?  Każdy musi sobie sam szukać odpowiedzi. Wracając jednak do meritum pana pytania, powiem tak. UPR po latach miotania się poglądowego, a w zasadzie zajmowania się egzegezą zawiłych, niekiedy sprzecznych myśli oraz poglądów Korwina-Mikke, zdecydowanie uporządkowała swój przekaz programowy i wróciła do swoich korzeni. Te zaś wyrastają z myśli Mirosława Dzielskiego czy Mariusza Dzierżawskiego i są klasycznym przykładem tego, co rozumiemy pod nazwą konserwatywnego-liberalizmu. Jesteśmy wolnościowcami, wolnorynkowcami, jednak ze swoistym filtrem konserwatywnym wywodzącym się z tradycji europy łacińskiej. W sprawach etyki UPR-owi bliżej jest do PiS niż do Janusza Korwina-Mikke. Oczywiście nie wszyscy członkowie UPR to katolicy, czy w ogóle chrześcijanie lub choćby wierzący. Wszyscy jednak zgadzają się z wizją państwa oraz społeczeństwa wypływającą ze wspomnianej wyżej tradycji. Pamiętajmy, że kapitalizm ani wolny rynek sam nie wytwarza wartości i norm etyczno-moralnych. Te muszą mu być w jakiejś formie narzucone, jak pisał Mariusz Dzierżawski.

 

- A więc nie pytam o podejście UPR do in vitro, ale o Pana prywatne zdanie?

 

-  Moje indywidualne poglądy na życie nienarodzonych wypływają (obok przekonań religijnych) z poglądów wolnościowych. Prawo dziecka do życia jest wartością przyrodzoną. W konsekwencji wolność matki do aborcji kończy się tam, gdzie zaczyna się właśnie prawo dziecka do życia. A że z człowiekiem mamy biologicznie do czynienia od momentu poczęcia to temat się kończy. Przypadek in vitro jest bardziej złożony. Tu powiem tak, ja troskam się także o życie tych dzieci, które się dzięki wadom tej metodą nie narodziły (casus zamrażalki). Lewica się nimi nie interesuje. UPR w całej rozciągłości jest przeciw finansowaniu metody in vitro z pieniędzy państwowych, a ja i zapewne większość członków, nie zaakceptujemy tej metody do momentu, kiedy przy jej stosowaniu dla jednego życia będzie się skazywało na śmierć szereg innych. To metoda mająca w sobie poważny element eugeniczny: arbitralny wybór, kto przeżyje, a kto zginie, przy zastosowaniu kryteriów jakościowych; być może to urzeka w niej Korwina-Mikke, bo jak sam napisał jest zwolennikiem doboru naturalnego i takiego nienaturalnego, o którym także mówił, jako o metodzie skutecznej. Wygoda i szczęście ludzkie nie mogą być zaspokajane kosztem życia innych. Nie wspominając, że są inne metody, mniej inwazyjne, mniej niebezpieczne dla urodzonych w ich wyniku dzieci itd. Świat musi też zrozumieć, że rozdmuchany problem in vitro to w dużej mierze gra różnych lobby medycznych o rynek. Brutalne, ale prawdziwe. Nauka już dawno straciła swoją czystość.


- Co może zaoferować polskiej scenie politycznej UPR i kto jest Waszym naturalnym sojusznikiem?

- UPR oferuje Polsce normalność. Samej scenie politycznej nie chcemy oferować nic po za demaskacją obłudy przez pokazanie zaniechań oraz możliwości. Za to Polakom chcemy dać normalność, czyli towar w III RP prawie niedostępny. Nawet na kartki. Normalność opartą o poszanowanie własności i pracy, sprawiedliwość (nie tę socjalistyczną, a naturalną), równość wobec prawa, wolność gospodarczą oraz silne państwo minimum, które jednak jest zdolne do zabezpieczania także swojego wewnętrznego wolnego rynku przed „atakami” z zewnątrz. Nie mówimy o fantasmagoriach światowego wolnego rynku, bo w dzisiejszych czasach jak się przekonujemy na własnej skórze kapitał niestety odrzucił ideały i posiadł narodowość, a nawet poglądy polityczne. Chcemy za to zbudować wolnościową Polskę, w której będzie warto żyć i pracować. Dlatego właśnie jesteśmy partią antysystemową. Tworzenie kapitalizmu narodowego, jak można roboczo nazwać ten projekt wymaga właśnie antysystemowości, gdyż wymaga budowy państwa od podstaw. Niestety politycy parlamentarni od 1989 r. nie stworzyli nam państwa, w którym chcielibyśmy żyć i które moglibyśmy z czystym sumieniem zostawić naszym dzieciom, zamiast dziś udawać, pseudostabilizację na koszt naszych wnuków. Współpracujemy programowo z nowopowstałym Stowarzyszeniem mPolska, które grupuje młodych, którzy mają dość dzisiejszych polityków i chcą budować kraj swoich marzeń, z szeroko pojętym ruchem narodowym (młodymi ludźmi, którzy bardzo ciekawie realizują syntezę myśli narodowej z wolnościowym podejściem do gospodarki; patriotyzm nie jest dla nich pustym słowem i nie ogranicza się do machania flagą na stadionie), ale także z Prawicą RP i częścią posłów PiS. Wolnorynkowe otwarcie Prawicy RP oraz pojawienie się wolnorynkowych posłów w PiS np. Przemysław Wipler, Zbigniew Kozak (byli członkowie UPR) czy bliski nam od dawna Artur Górski - przy jednoczesnym nawiązaniu ścisłej współpracy pomiędzy oboma tymi ugrupowaniami - otwiera całkiem nowy, obiecujący rozdział. I tu jest jak najbardziej pole do współpracy i działania. Zasady są dwie: trzeba najpierw odzyskać państwo (jest to i konieczne i niebywale pilne), aby móc je zmieniać zgodnie ze swoim programem. A odzyskać można je chyba tylko wspólnie. My jesteśmy partią programu i jego realizacja, nawet częściowa, jest naszym najważniejszym celem. To dobry prognostyk dla współpracy.

 

Rozmawiał Robert Wit Wyrostkiewicz