Cieszę się, jak UE deklaruje pomoc dla naszego wschodniego sąsiada i dla krajów, które przyjęły ukraińskich uchodźców, a więc w pierwszej mierze Polski. Martwię się, że na razie Unia to „papierowy tygrys”, bo deklaracje te w wielkiej mierze pozostają tylko na papierze.


Dotąd nasz kraj nie otrzymał wsparcia z racji przyjęcia już blisko 2,5 miliona uchodźców (Turcja dostała 6 miliardów euro).Ci ludzie nie mogą nie jeść, koczować na dworze, muszą się w coś ubrać, a dzieci gdzieś się kształcić – i Polska tę pomoc natychmiast oferuje. Jesteśmy w tej sprawie szybcy nie jak papierowy, ale jak prawdziwy tygrys, a UE wolna niczym żółw. Skądinąd, gdy chodzi o pomoc w kontekście wojny hybrydowej ze strony Białorusi (i de facto Rosji)- nielegalne forsowanie, głównie zresztą przez islamskich, uchodźców granicy z Polską - to środki dostała przede wszystkim… Litwa (publicznie przyznają to przedstawiciele opozycji nad Wisłą).


Inna rzecz to struktura pieniędzy dla Ukrainy i krajów zagrożonych rosyjską agresją, jak Gruzja i Mołdawia. Ta ostatnia ma dostać 150 milionów euro, z czego aż 110 milionów to… kredyty. Podobne proporcje mają być w przypadku Ukrainy. Oznacza to, że jedno z najbiedniejszych państw europejskich (Mołdawia) i kraj bardzo zniszczony wojną( Ukraina), lwią część środków otrzymanych z Brukseli będzie musiał zwrócić!


*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (30.03.2022)