Polecamy Państwa uwadze wywiad przeprowadzony przez portal Kresy24.pl z Ihorem Mazurem – porucznikiem ukraińskiej armii, gorącym orędownikiem idei Międzymorza, który definiuje się jako ukraiński nacjonalista, a jednocześnie składa kwiaty pod pomnikiem ofiar UPA w Warszawie.

Określa się Pan jako ukraiński nacjonalista, a jednocześnie przyjaciel Polaków. Dla wielu osób w naszym kraju nie da się logicznie połączyć tych dwóch rzeczy…

Jestem patriotą. U steru władzy w Polsce też znajdują się patrioci. Co nas różni? Historia naszych narodów oraz rosyjska propaganda, której twórcy  pragną nas skłócić. A kiedy Ukraińcy występują przeciw Polakom, albo Polacy przeciw Ukraińcom, to wygrywa na tym Moskwa, która znowu chce stać się wielkim imperium.  Niestety, władze Niemiec, Włoch, Francji, Holandii czasem Putinowi w tym pomagają. Tym, czego Rosja obawia się najbardziej, jest ukraińsko-polska przyjaźń!

Jest Pan zaangażowany w promocję idei Międzymorza. Pojęcie to bywa definiowanie różnie. Czym jest Międzymorze dla porucznika Ihora Mazura?

Jestem z wykształcenia nauczycielem historii. Uczyłem o czasach I Rzeczypospolitej, kiedy my Ukraińcy, my Polacy i my Litwini byliśmy silni, bo byliśmy równi. Nie było dominacji. I pokonywaliśmy Moskali, Turków i Niemców. Działo się tak dlatego, że byliśmy bratnimi narodami, a nasi królowie i książęta razem szli przeciw wrogowi. Ile razy Ukraińcy z Polakami palili Moskwę? Pięknie gorzało to wrogie gniazdo! I oto dzisiaj, jeśli Polsce i Ukrainie uda się w pierwszej kolejności stać się jednym geopolitycznym, ekonomicznym i wojskowym sojuszem państw, to we Wschodniej Europie będziemy mogli wspólnie dominować. Litwa, Estonia i Gruzja przyłączą się do nas z uwagi na rosyjskie zagrożenie. Oczywiście do tego dochodzi Rumunia, Chorwacja, Węgry, Czarnogóra… ale Międzymorze jest niemożliwe bez polsko-ukraińskiej przyjaźni.

Ani w Polsce, ani na Ukrainie nikt nie rodzi się z koncepcją Międzymorza w głowie. Jaka była Pańska droga dojścia do tej idei? Czy momentem przełomowym była tutaj agresja Rosji na Gruzję?

Tak. Ale nie ta z roku 2008, ale z 1992. A to dlatego, że już wtedy Rosja wyszczerzyła zęby – 25 lat temu w Abchazji i Osetii Rosjanie rozpoczęli wojnę za swoje nowe imperium – za „ruskskij mir”. Tam działo się dokładnie to, co teraz w Donbasie. Ja wówczas, w trzeciej dekadzie życia, walczyłem za Gruzję, bo zdawałem sobie sprawę, że później wróg wtargnie na Ukrainę. Dzisiaj antyrosyjskiego frontu na odcinku europejskim broni właśnie Ukraina. Międzymorze jest tą siłą, która może się przeciwstawić Rosji i zwyciężyć. Kiedy państwa rozpostarte między Morzem Bałtyckim, Czarnym i Adriatyckim zjednoczą się, to razem będzie nas ponad 150 milionów. Pomogą nam Stany Zjednoczone i Anglia. Niemcy z Francuzami też będą zmuszone z nami rozmawiać, jak z równymi. A jeśli do tego zrealizujemy projekty ekonomiczne, na przykład handlowy z Chinami, z zastosowaniem nowych technologii i z wykorzystaniem Nowego Jedwabnego Szlaku, to „stara” Europa i USA uznają nas za równorzędnych partnerów. Przez to Rosja skręci się ze złości.

Teraz pytanie trudniejsze, ale muszę je zadać. Z czego, Pana zdaniem, wynika popularność Stepana Bandery na Ukrainie? Czy nie ma w tym obcej inspiracji?

Polakom trudno zrozumieć – ale tak jest – że Bandera dla ukraińskich nacjonalistów jest symbolem walki ze Związkiem Sowieckim i Rosją. To komuniści nazywali banderowcami wszystkich ukraińskich nacjonalistów. Dzisiaj również czerwono-czarne flagi na Majdanie oznaczają: Kijów przeciw Moskwie. A Rosjanie, zorientowawszy się, że Polska więcej od innych pomaga naszej rewolucji, poczęli odwoływać się do historii krwawych, ukraińsko-polskich konfrontacji. I tutaj FSB dopracowało się tymczasowego sukcesu. I rzeczywiście, podnosząc temat wołyńskiej tragedii 1943 roku, polskie społeczeństwo zaczęło generalnie odnosić się wrogo do Ukraińców, a w szczególności do ukraińskich nacjonalistów. Również na Ukrainie spotkamy różne partie i różnych historyków, którzy zaczęli krzyczeć o przelanej przez Polaków ukraińskiej krwi, o polskiej zdradzie pryncypiów, na których ufundowana była I Rzeczpospolita, co doprowadziło do Chmielnicczyzny, o ugodzie ryskiej 1921 roku, na mocy której Polska i Związek Radzieckie podzieliły Ukrainę, o polonizacji i przymusowym katolicyzowaniu, o akcjach odwetowych i Akcji „Wisła”. I to było w naszej wspólnej historii. Ale dzisiaj powinniśmy modlić się za dusze niewinnie zamordowanych i zakatowanych na Wołyniu i na Podkarpaciu. Powiedzieć – tak właśnie było. Wyrazić skruchę i mieć nadzieję, że to się nie powtórzy. Nasze nieszczęście ma na pojednać. Tak, jak w sowieckich obozach pojednało żołnierzy Armii Krajowej i UPA. Bo kiedy my – Polacy i Ukraińcy – jesteśmy razem, to stanowimy siłę! My i Putinowi staniemy kością w gardle i w zniszczymy w Niemcach pragnienie poszukiwania nowego Hitlera.  I tak, niczym dwaj rycerze, staniemy od morza do morza. A po rozpadzie Rosji, zaczniemy ekonomicznie rozkwitać, bo w naszych państwa mają bardzo dogodne, strategiczne położenie.

Na moment przed rocznicą „krwawej niedzieli” Pan i Pańscy koledzy złożyli kwiaty pod pomnikiem rzezi wołyńskiej. Jak pan podchodzi do sprawy tamtej zbrodni? Jak można rozbroić tę bombę założoną pod stosunkami polsko-ukraińskimi?

Ludźmi jesteśmy i w każdym z nas jest dusza – cząstka boskości. Musimy walczyć o pokój i w pierwszej kolejności za pokój w naszych duszach. Dzisiaj jest już bardzo niewielu świadków wołyńskiej tragedii, ale my wierzymy ich opowieściom. Ukraińscy nacjonaliści wiedzą, że wtedy lała się krew niewinnych polskich dzieci, kobiet, starców. W ten sposób strach przed śmiercią wyganiał Polaków z Wołynia. Dlatego my – oficerowie UNSO – złożyliśmy kwiaty na pomniku ofiar UPA, pochyliliśmy głowy i pomodliliśmy się do Boga za dusze niewinnych ofiar. Chcemy stawiać krzyże w miejscach tych krwawych wydarzeń, a nasi przyjaciele w Polsce postawią krzyże tam, gdzie płonęły ukraińskie wioski i ginęli niewinni Ukraińcy. Wiem, że Ukraińcy i Polacy byli razem na Majdanie, by pomagać naszej armii i że są Polacy walczący przeciw Moskwie. Za Ukrainę i za Polskę. To ważne, bo po nas na celowniku jesteście Wy – Polacy.

Nosi Pan nazwisko Mazur. W dawnej polszczyźnie to słowo oznaczało etnicznego Polaka. Czy w Pana przypadku jest to imię mówiące?

Pochodzę z Podola, a tam Mazurów jest bardzo wielu. Jesteśmy tak samo zacięci, jak Mazurzy w Polsce. Też mamy swój honor.

Tak w ogóle, to jestem przekonany że tam, gdzie u Ukraińca płynie i ukraińska i polska krew, to jest to dobry znak, że rozumiemy zarówno nasze czarne dni i dni naszych wspólnych zwycięstw. Zacznijmy działać we WSPÓLNYM interesie – wtedy będziemy silni, a Moskwa będzie się nas obawiać tak, jak to miało miejsce w XV, XVI i XVII wieku. Chodzi o to, aby odnowiła się nasza wspólna, równoprawna Rzeczpospolita.

Panie poruczniku, niektóre siły w Polsce chcą zohydzić Ukrainę w oczach społeczeństwa poprzez skojarzenie puczu przeciwko legalnie wybranemu rządowi z kijowskim Majdanem. Wykorzystano do tego Fundację „Otwarty Dialog”, której przedstawiciele chętnie posługiwali się symboliką zaczerpniętą z rewolucji godności. Jak Pan skomentuje takie działania – możemy je chyba nazwać grami operacyjnymi? Jak się przeciwko temu bronić?

Rosja prowadzi wojnę hybrydową nie tylko przeciw Ukrainie, ale i przeciw Polsce. Chodzi o wywołanie wrogości między naszymi bratnimi narodami, ale i o walkę z patriotycznie nastawioną polską władzą. Oczyszczenie różnych gałęzi władzy z wrogich, prokomunistycznych agentów jest tym, co powinno się zrobić u Was i u nas. Dzisiaj to są agenci Rosji, ale ich dzieje sięgają jeszcze czasów KGB. Teraz mówi się o Lechu Wałęsie, który był agentem KGB, mówi się o Tusku, który opowiadał o smoleńskiej tragedii, jak o wypadku, jako o pomyłce dyspozytorów, nie zaś jak o zabójstwie dokonanym z rozkazu Putina na setce przedstawicieli polskiej elity władzy. Z kolei ślad niemiecki był widoczny w fałszywym polskim Majdanie. Ale Niemcy robią interesy z Gazpromem i również w ich kierownictwie niektórzy współpracują z FSB. Oni są zainteresowani budową „południowego potoku” (South Stream), który uderzałby w ekonomię Ukrainy oraz niewygodnej Polski. Bardzo dobrze widać, kto stoi za tymi akcjami! A jeśli chodzi o wasze sądownictwo – że odniosę się i do tej kwestii – to trzeba ja oczyścić, niczym stajnię Augiasza, od starej, prokomunistycznej, prorosyjskiej zarazy. Ja i moi koledzy z UNSO popieramy waszą walkę.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Dominik Szczęsny-Kostanecki.

mod/Kresy24.pl