- Jurku, w świetle obecnego prawa, obowiązującego na Ukrainie jesteś przestępcą...

Jerzy Wójcicki: - Według nowej ustawy uchwalonej 16 stycznia, bez dotrzymania należytej procedury ustawy, każda osoba, która bierze udział w masowych akcjach nie uzgodnionych z władzą, podlega karze więzienia do 3 lat. Każdy z nas, członków obwodowej rady Krajowego Stowarzyszenia „Majdan” może jutro spodziewać się wezwania z milicji czy Służby Bezpieczeństwa i aresztu do 60 dni. Po tym, jak zaczęliśmy realizować nasz plan dotyczący spotkania z konsulem generalnym RP w Winnicy, w sprawie przekazania mu listu z apelem odwołania wszystkich wiz do UE członkom winnickiego ośrodka Partii Regionów, pojawiło się wzmożone zainteresowanie nami ze strony Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Mieliśmy wrażenie, że podsłuchują nie tylko nasze rozmowy ale także i pomieszczenia, w których się zbieramy.

- Opowiedz o propozycji z jaką zwrócił się do ciebie funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa.

- Mniej więcej tydzień temu, po kolejnym posiedzeniu obwodowego ośrodka KS „Majdan”, zadzwonił do mnie funkcjonariusz SB, z którym poprzednio spotykałem się na kilku większych polonijnych imprezach. W bardzo łagodnym tonie poprosił mnie o tekst wspólnego listu do konsula generalnego i zaproponował mi, bym został „zaufaną osobą” pewnego resortu bezpieczeństwa.

- Czyli miałbyś zostać tajnym współpracownikiem bezpieki?

- Tak. Powiedział, że przy następnych spotkaniach będę odpowiadał na pytania w stylu „tak” albo „nie”, to wystarczy. Mówił również, że jego szef jest zdenerwowany tym, że Polacy są aktywni w protestach.

- Co mu odpowiedziałeś?

- Powiedziałem, że samodzielnie nie mogę podjąć decyzji o przekazaniu takiej informacji. Funkcjonariusz stwierdził, że w żadnym wypadku nie mogę kontaktować się z innymi członkami Rady. Ale po spotkaniu niezwłocznie to zrobiłem i następnego ranka odmówiłem współpracy. Ciekawe, że resort już wiedział, co im powiem, to jeszcze raz potwierdza, że mój telefon był na podsłuchu. Teraz korzystam z dwóch dodatkowych komórek i bardzo pilnuję tego, co mam powiedzieć.

- Jak zareagował funkcjonariusz bezpieki na twoją odmowę.

- Dali mi czas na zastanowienie się do następnego ranku. Jeszcze raz odmówiłem. Pozostawili także adres mailowy, na który miałem wysłać tekst listu do konsula. Oczywiście nie zrobiłem tego.

- Czy są jeszcze jakieś inne symptomy tego, że wy – Polacy na Ukrainie czujecie się obserwowani, inwigilowani przez bezpiekę?

- Myślę, że tak. Chociaż otwarcie nie słyszałem od innych prezesów, żeby skarżyli się na problemy z władzami.

- W sobotę wróciłeś z kijowskiego Majadnu. Opowiedz, co tam widziałeś.

- Kijów wrze. Wbrew zapewnieniom rosyjskich mediów, na pierwszej linii barykad znajdują się nie tylko ukraińscy patrioci, ale także Białorusini z biało-czerwono-białymi flagami oraz Rosjanie. Na centralnym placu Majdanu powiewają dwie ogromne polskie flagi, a w centrum prasowym Domu Związkowców jest ponad 10 polskich dziennikarzy. Poza tym inni ukraińscy dziennikarze wspaniale rozmawiają po polsku i kolegują się z Polakami. Majdan jest bardzo zorganizowanym środowiskiem. Wszystkie namioty są podzielone na „kurinie”, a oddziały Samoobrony na „sotnie”. Nikt nie pije alkoholu, kobiety pracują w kuchni oraz roznoszą kanapki (w Kijowie to słowo przywędrowało dzięki Majdanowi ze Lwowa i zakorzeniło się). Co godzinę na Majadanie ludzie śpiewają hymn narodowy i modlą się. Modlitwy prowadzą nie tylko prawosławni duchowni ale także grekokatolicy i katoliccy księża. Czwartkowa noc minęła pod znakiem palenia opon, piątkowa już przyniosła pierwsze oznaki przewagi psychologicznej protestujących dzięki przejęciu władzy w regionach. Kiedy wracaliśmy w sobotę rano do Winnicy, widzieliśmy ogromną ilość drogówki na kijowskich drogach, chociaż w samej Winnicy i Żytomierzu było dość spokojnie. 

- Co na Majdanie mówi się o Polsce?

- Polska jest postrzegana jako najważniejszy partner Ukrainy w walce przeciwko reżimowi. Na Majdanie non stop znajdują się goście z Polski, dziennikarze, politycy, księża rzymskokatoliccy. Nawet skrajnie radykalne ugrupowania nacjonalistycznie przychylnie traktują obecność Polaków w rewolucyjnej stolicy. Hasło „Sława Ukrainie – Herojam Sława” jest bardzo popularne. Witają się nim i Polacy, i Rosjanie, i Białorusini.

- Niektórzy obawiają się ukraińskich nacjonalistów, czy te obawy są zasadne z twojego punktu widzenia?

 - Jestem pewien, że nie. Ich lider Oleh Tiahnybok zdaje sobie sprawę z tego, że w Unii Europejskiej nikt nie będzie tolerował skrajnie nacjonalistycznych poglądów.

- W Polsce organizowana jest pomoc dla protestujących. Czego, według ciebie potrzeba im najwięcej?

- Sytuacja się zmienia. Protestują potrzebują ogrzewaczy do butów, proszą o maski gazowe, o skarpety. Zawsze aktualne są ciepłe czapki, skarpety i rękawiczki.

- Wracasz do Kijowa?

- Na razie nie. Skupiam się na pracy w regionie winnickim. Gdy znajdowaliśmy się w Kijowie, nasi koledzy szturmowali i zajęli administrację obwodową – przedstawicielstwo ukraińskiego prezydenta na Winnicczyźnie. Tutaj też jest dużo pracy, trzeba przygotowywać grunt pod podpisanie umowy stowarzyszeniowej z UE i utrzymać wypłaty socjalne na obecnym poziomie.

- Jak obecnie wygląda sytuacja w Winnicy, gdzie mieszkasz?

- Dziś w niedzielę już jest dość spokojnie, administracja jest obstawiona barykadami, do środka wpuszczają wszystkich, ale na wyższe piętra już potrzebne są przepustki, by zapobiec prowokacjom. Tak jak w Kijowie, tutaj też rozdają kanapki i gorącą herbatę.

- Jaki według ciebie jest scenariusz najbliższych dni i tego, co stanie się w Kijowie i w ogóle na Ukrainie?

- Jestem optymistą. Jeżeli Rosja nie będzie realizowała interwencji zbrojnej, to szanse, że nawet wschodnie obwody zdoła utrzymać Janukowicz są znikome. Trzeba nie dopuścić do chaosu i niszczenia mienia. Kiedy już ostatecznie zostaną sformowane władze w regionach, na pewno będzie przeprowadzony pierwszy walny zjazd Narodnej Rady w Kijowie, gdzie w pierwszej kolejności zostanie ogłoszona decyzja o podpisaniu umowy z Unią Europejską. Oczywiście istnieje wciąż ryzyko, że liderzy opozycji dogadają się z Janukowyczem i ten zmieni tylko rząd. Ale Majdan tego nigdy nie zaakceptuje. Ludzie chcą całkowitej zmiany systemu władzy. 

- Jesteś redaktorem „Słowa Polskiego”, czy w tym miesiącu gazeta ukaże się i będzie ją można przeczytać?

- Nasza gazeta jest miesięcznikiem i ukazuje się na początku każdego miesiąca. Kolejny numer niczym nie różni się od poprzednich gazet, chociaż kilka „rewolucyjnych” artykułów pojawi się w nim. Nie robiliśmy gwałtownych zmian w redakcyjnej polityce z obawy przed represjami władz, po podpisaniu przez Janukowycza haniebnej ustawy z 16 stycznia.

Rozmawiał Sebastian Reńca

Fot. Archiwum Jerzego Wójcickiego

Rozmowa ukazała się na stronie www.pokolenie.org.pl

www.facebook.com/stowarzyszeniepokolenie