„Sytuacja wygląda niepokojąco, ponieważ Rosja wzmacnia swoje pozycje na okupowanych terenach we wschodniej części Ukrainy. Obserwujemy również wzrost napięcia w innych regionach kraju: w obwodzie odeskim, zaporoskim i nawet charkowskim, gdzie w ciągu ostatniego miesiąca doszło do siedmiu zamachów. Rosyjskie grupy dywersyjne działają w tych regionach i już dają o sobie znać” - mówi „Rz” ukraiński ekspert wojskowy kpt. Aleksej Arestowycz. 

Jego zdaniem wojna może mieć swój ciąg dalszy nie tylko na terenie odwodów donieckiego i ługańskiego. „Wielokrotnie ukraińskie służby specjalne otrzymywały informacje na temat ewentualnych terminów otwartej rosyjskiej inwazji. Najpierw mówiono, że Rosja zaatakuje na początku listopada, później mówiono będzie to konie miesiąca. Dziś są sygnały, że do rosyjskiej inwazji na Ukrainie dojdzie 10-11 grudnia. Analizujemy te informacje i już przestaliśmy tym się przejmować, lecz nie lekceważymy tych informacji. Jesteśmy gotowi do wszelkiej agresji Rosji” - przekonuje.

Takie informacje mają rozpowszechniać separatyści w Donbasie. Według Arestowycza, Moskwa specjalnie podaje poprzez swoich ludzi błędne informacje na temat inwazji, by trzymać Ukrainę w napięciu. „Prawdopodobieństwo wybuchu otwartej wojny jest bardzo realne, a ukraińskie wojsko i społeczeństwo jest do tego przygotowane. Rosja zdaje sobie sprawę z tego, że nie da się po cichu zgarnąć całego terytorium Ukrainy bez awiacji, rakiet dalekiego zasięgu i regularnych wojsk. Pytanie, czy będzie chciała rozpętać wojnę na dużą skalę, która ogarnie cały region. Poza tym rosyjskie wojsko w Donbasie ponosi duże straty, ogółem zginęło około 11200 żołnierzy rosyjskiej armii regularnej. Co więcej, wśród separatystów straty liczą się już w dziesiątkach tysięcy. Dlatego nie wykluczamy również tego, że do rosyjskiej inwazji nie dojdzie, a Donbas pozostanie dla Moskwy narzędziem do destabilizacji Ukrainy” - dodaje ukraiński ekspert.

Aleksej Arestowycz zaznacza, że ukraińska aria jest całkowicie gotowa do tego, by samodzielnie przeprowadzić operacje w Donbasie i przywrócić Ukrainie ten region, ale nie ma na to woli politycznej ukraińskich władz. „Na początku swojej kampanii prezydent Poroszenko próbował walczyć i się przekonał, że kiepsko mu to wychodzi. Poza tym skompromitowali się niektórzy dowódcy wojskowi, których on mianował. Prezydent zdaje sobie sprawę z tego, że w obecnych warunkach wojna jest wielkim ryzykiem dla reszty Ukrainy. Nigdy nie wiadomo, czy w przypadku ukraińskiej ofensywy na wschód kraju, nie doszłoby do rosyjskiej inwazji, czym nikt nie jest zainteresowany” - mówi Arestowycz.

Ra/Rzeczpospolita