Przed kliniką aborcyjną obrońcy życia rozmawiali z kobietą, która twierdziła, że jest zmuszana do aborcji. Weszła jednak do wnętrza budynku.

Obrońcy życia którzy zgromadzili się wokół kliniki, zaczęli się modlić. Wkrótce potem kobieta wyszła z kliniki, wołając: – Chcę zatrzymać to dziecko! Powtórzyła, że jest zmuszana do aborcji. Za nią wyszły towarzyszące jej osoby, które naciskały, aby wróciła do kliniki, rzucały też groźby pod adresem obrońców życia. W końcu kobieta wróciła z nimi. Jednak już z wnętrza kliniki zaczęła gorączkowo wydzwaniać na numer infolinii obrońców życia. Na jej prośbę wezwali policję.

Gdy po przyjeździe funkcjonariuszy osoby wywierające presję na kobiecie były zajęte składaniem wyjaśnień, ta wyskoczyła z kliniki przez okno na parterze. Przeskoczyła przez trzy płotki i uciekła.

Następnie skontaktowała się z ośrodkiem pomocy kryzysowej obrońców życia. Z relacji jaką im przedstawiła wynika, że tuż przed przyjazdem do kliniki kobieta wzięła już jedną porcję środka wywołującego poronienie, a pod naciskiem rodziny przyjechała do kliniki, by tam wziąć jeszcze drugą. Na szczęście, nie doszło do tego. Przyszła matka otrzymała od obrońców życia pomoc, jaka była jej potrzebna w tej trudnej sytuacji. Mimo przyjęcia środka poronnego, zdrowiu jej ani dziecka nic nie grozi.

ED/gosc.pl