Burmistrz Waldenburga w niemieckiej Saksonii poinformował na spotkaniu, że uchodźcy i imigranci napływający do Niemiec wciąż nie integrują się ze społeczeństwem i notorycznie odmawiają kolejnych ofert w pracy. Przybysze z Bliskiego Wschodu i Afryki argumentują odmowę współpracy często w bardzo ciekawy sposób:

"Azylanci odmawiają podjęcia pracy. Mówią „jesteśmy gośćmi Merkel”- opowiada burmistrz Bernd Pohlers.

Władze Waldenburga z myślą o uchodźcach uruchomiły specjalny projekt, który miał zachęcać ich do podjęcia pracy. Dopóki azylanci nie mogą pracować na podstawie unijnych przepisów imigracyjnych, podjęcie pracy zarobkowej zależy wyłącznie od ich woli. Plan urzędników z waldenburskiego ratusza miał pomóc uchodźcom zaklimatyzować się w lokalnej społeczności i przeciwdziałać nudzie wśród azylantów, która często staje się przyczyną wzrostu przestępczości. Młodzi mężczyźni w sile wieku często snują się bez celu po ulicach europejskich miast, ponieważ najzwyczajniej nie mają co robić. Działania władz miały pomóc imigrantom stać się bardziej akceptowanymi przez społeczeństwo. 

Urzędnicy Waldenburga zaczęli tworzyć miejsca pracy, gdzie za 20 godzin płacono 18 £. Mężczyźni z lokalnej społeczności uchodźców początkowo zgodzili się na udział w projekcie. Odrzucili jednak ofertę, gdy odkryli, że w Niemczech minimalna płaca wynosi 7,30 £, czyli 8,50 euro.

"Następnie stwierdzili, że są gośćmi pani Merkel, a goście nie muszą pracować"- poinformował Pohlers. Burmistrz podał tę informację do wiadomości publicznej, zdając sobie sprawę z fali krytyki, jaka może go spotkać. Zrobił to, ponieważ kryzys migracyjny przybiera na sile.

Gość jednak zwykle szanuje i przyjmuje to, co oferuje mu gospodarz. I dostosowuje się do pewnych zasad panujących w domu tego, u kogo gości.Przeważnie nie śmieje się też gospodarzowi w twarz, chyba że ten na to zezwoli...

JJ/źródło: expresscouk