- Stały mechanizm relokacji uchodźców pomiędzy kraje członkowskie jest niedobrym mechanizmem i generuje niepotrzebne kontrowersje pomiędzy poszczególnymi krajami członkowskimi - powiedział rzecznik rządu Rafał Bochenek, odnosząc się do narzucania kwot imigrantów.

Dzisiejsza "Rzeczpospolita" informuje o tym, że proces relokacji uchodźców zakończył się fiaskem, a wnioski wyselekcjonowanych azylantów zostały anulowane.

Pierwsza grupa imigrantów z obozów w Grecji i Włoszech miała przybyć do Polski już na początku marca. Do naszego kraju miało trafić łącznie 100 uchodźców - 65 z obozu w Grecji oraz 35 z Włoch. Kolejni imigranci mieli przybywać do Polski co trzy, cztery miesiące w grupach do 150 osób.

We wrześnu ubiegłego roku to rząd PO -PSL złożył deklarację o przyjęciu ok. 6.5 tys. uchodźców. Już w grudniu rozpoczęły się przygotowania do przyjęcia pierwszych 100 imigrantów. Jak informuje "Rz", zakończyły się one jednak niepowodzeniem.

Jakub Dudziak, rzecznik Urzędu ds. Cudzoziemców powiedział w rozmowie z "Rz", że "proces relokacji z terytorium Włoch został anulowany, w dużej mierze na prośbę strony włoskiej".

Powodem był brak współpracy z Włochami, którzy nie zapewnili dostępu do aplikantów.

- W przypadku Grecji proces relokacji również nie został zakończony. Polska nie otrzymała bowiem pełnych informacji o każdym z kandydatów - informuje "Rz".

W ubiegłym tygodniu komisja Europejska przedstawiła projekt reformy unijnej polityki azylowej, która zakładała wprowadzenie stałego systemu rozmieszczania uchodźców uruchamianego w sytuacji kryzysowej. Kraje niechętne przyjmowaniu uchodźców mogłyby odstąpić od udziału w relokacji na rok, ale w zamian musiałby zapłacić 250 tys. euro za każdego uchodźcę, którego nie przyjmą.

- Chcielibyśmy zwrócić się do Komisji Europejskiej, żeby nie szła tą drogą. Decyzja co do kwot została podjęta (...). Cały czas się zastanawiam, czy to jest poważna propozycja, ponieważ to brzmi jak pomysł, który pojawił się w prima aprilis" - skomentował propozycję KE Witold Waszczykowski, szef MSZ.

tg/interia.pl