Mało znany jest fakt, że siedem lat objawieniami Matki Bożej władzę w Portugalii przejęła masoneria. Rządzący postanowili zniszczyć religię w ciągu dwóch pokoleń. Nowa "postępowa władza" ogłosiła, że religia katolicka jest opium dla ludu i dlatego należy ją zniszczyć w przeciągu dwóch pokoleń. Rozpoczęło się prześladowanie Kościoła i represjonowanie duchowieństwa. Prymasa Portugalii oraz niewygodnych biskupów i kapłanów wypędzono z kraju. Lizbona została ogłoszona w 1915 roku ateistyczną stolicą świata. Rodzinę królewską wymordowano do ostatniego dziecka.

Kiedy Matka Boża zaczęła się objawiać w Fatimie rządowi terroryści robili wszystko, żeby zmusić Hiacyntę, Franciszka i Łucję do zaprzeczenia prawdy o objawieniach. Aby wszyscy mogli uwierzyć w treść fatimskiego orędzia, Maryja zapowiedziała spektakularny cud na 13 października 1917 r. Określiła dokładnie jego miejsce i czas oraz oświadczyła, że cud ten jest specjalnym znakiem danym przez Boga w tym celu, aby każdy mógł uwierzyć w fatimskie orędzie. Ateistyczne władze zrobiły wszystko, aby przez akcję propagandową nie dopuścić do zgromadzenia się ludzi na miejscu objawień w dniu 13 października. Wysłano nawet oddziały żołnierzy, aby broniły dostępu do miejsca objawień. Determinacja i napływ ludzi był jednak tak wielki, że wszystkie działania władz okazały się nieskuteczne.

13 października 1917 r. w miejscu objawień zebrał się imponujący tłum, liczący przeszło 70 tysięcy osób. Wielu musiało pokonać setki kilometrów, w przeważającej większości pieszo lub na osłach, wozami i samochodami. Wśród zgromadzonych znajdowali się nie tylko ludzie prości, ale również bardzo sceptycznie nastawieni naukowcy, dziennikarze, ludzie niewierzący.

Żołnierze Gwardii Narodowej 1 bezskutecznie próbowali powstrzymać tłumy od zejścia w dolinę Cova. Kiedy tłum przerywał jedno skrzydło, żołnierze szli wspierać tę stronę, a wtedy tłum wykorzystywał okazję i przedostawał się w innym miejscu. Żołnierze nie mogli opanować tłumów. W sumie na miejsce objawień przedostało się przeszło 70 tysięcy ludzi. Trójka dzieci, które miały objawienia, znajdowała się w pobliżu wielkiego drzewa. Niebo pokryte było ciemnymi chmurami i spadały na ludzi potoki ulewnego deszczu. Wszyscy stali przemoczeni do suchej nitki i w błocie i wodzie. Nagle deszcz przestał padać i pokazało się słońce, które zaczęło wirować jak ogniste koło i zbliżać się do ziemi, rzucając promienie kolorowego światła. Wydawało się, że nastąpi kosmiczna katastrofa zderzenia słońca z ziemią. Ludzie zaczęli krzyczeć z przerażenia. Niektórzy zaczęli się głośno spowiadać ze swoich grzechów, sądząc, że "to jest koniec świata". Wielu stało, lecz wielu klęczało i płakało, modląc się. To niezwykłe zjawisko trwało 10 minut. W tym krótkim czasie ziemia została całkowicie osuszona, a przemoczone ubrania wyschły i wyglądały jakby wyszły z pralni. Podczas tego spektakularnego cudu dokonało się tysiące nawróceń. Najbardziej wykształceni i inteligentni ludzie stali oniemiali, jak małe dzieci.

Biskup Fatimy w oficjalnym liście pasterskim na temat cudu pisał: "Tysiące ludzi widziało ten taniec słońca... Widziały go osoby z różnych grup i klas społecznych, wierzące i niewierzące, dziennikarze głównych portugalskich gazet, a nawet ludzie przebywający poza miejscem zgromadzenia".

W Biblii cuda nazywane są "palcem Bożym" (Wj 8, 15; Łk 11, 20). Cud słońca był wydarzeniem, które nigdy wcześniej nie miało miejsca w historii ludzkości. Po raz pierwszy od momentu Zmartwychwstania Chrystusa, dla potwierdzenia prawdziwości objawień, Bóg dokonał tak spektakularnego cudu w przewidzianym czasie i miejscu. Naukowiec Pio Sciatizzi, który był świadkiem cudu, powiedział: "Nie może być jakiejkolwiek wątpliwości co do historyczności tego wydarzenia... tylko Bogu musimy przypisać najbardziej oczywisty i największy cud w historii..."

Główne masońskie siły rządzące w tym czasie w Portugalii skupiały się w tajnej organizacji "Carbonaria", której założycielem był inż. Antonio de Silva, a kierowali nią Alfonso Costa i M. Lima. Pamiętnego 13 października 1917 roku Silva zobaczył cud słońca. Dzięki temu stał się jednym z pierwszych masonów, którzy ugięli się przed napawającym trwogą cudem. Zaraz potem zaczął mówić o pojednaniu z Kościołem. Nie spodobało się to wielu jego towarzyszom. Zniesławiono go, obrzucono i obelgami, a jego życie znalazło się w niebezpieczeństwie. Ponieważ wielu ateistów nawróciło się bezpośrednio po cudzie, wobec tego ateistyczny rząd próbował oczyścić się z tych elementów, które mogły "ulec" cudowi. W środkach masowego przekazu próbowano ośmieszyć to wydarzenie oraz dziesiątki tysięcy jego świadków. Loże masońskie obmyśliły prawdziwie diaboliczny plan ośmieszenia i wykpienia katolików oraz ich wiary. Organizowali bluźniercze parady, w miejscu objawień wygłaszali mowy zaprzeczające istnieniu Boga, gdy równocześnie surowo zabraniano Kościołowi organizowania wszelkich religijnych zgromadzeń i procesji. Rządowo-masońskie misje propagandowe niestrudzenie działały na terenie całej Portugalii. Wydawano biuletyny i pamflety ośmieszające i wyszydzające objawienia, księży - a zwłaszcza jezuitów - uważanych za głównych winowajców. Świętokradzkie grabieże oraz wszystkie pamflety i szyderstwa przyniosły odwrotny skutek od zamierzonego. Przyczyniły się do zaakceptowania przez Portugalczyków Fatimy i umocnienia ich katolickiej wiary. Cud słońca i fatimskie orędzie sprawiły, że los ateistycznej rewolucji w Portugalii był już przesądzony. Coraz bardziej rósł opór społeczeństwa, a wśród rządzących szerzyły się głębokie nieporozumienia. W krótkim czasie rewolucjoniści dopuścili do objęcia urzędu prezydenta przez Sidonio Pais, konserwatystę ze swego grona. Ale Pais stawał się coraz bardziej liberalny w sprawach religii. Z tego też powodu został śmiertelnie postrzelony w niespełna rok po dojściu do władzy. Zmarł na stole operacyjnym z krucyfiksem na piersiach. Po jego śmierci nastąpił okres nazwany "czasem absolutnego terroryzmu". W całej Portugalii codziennie wybuchały bomby. W ten sposób, przez zastraszenie, masoni próbowali za wszelką cenę utrzymać się przy władzy. Jednakże do Fatimy napływały coraz większe rzesze pielgrzymów, pomimo tego, że władza surowo zabraniała, stawiając silne odziały Gwardii Republikańskiej i armii. Mimo stosowania brutalnej przemocy, ludzie nie dali się zastraszyć. Ponieważ rzesze pielgrzymów ciągle rosły, w 1922 roku agenci rządowi wysadzili w powietrze kaplicę zbudowaną na miejscu objawień, a dalsze bomby wybuchały w całej Portugalii, a zwłaszcza w Lizbonie i Porto. Głęboka wiara ludzi była jednak silniejsza. Nie udało się jej zniszczyć. W 1927 roku rewolucjoniści-masoni sami wyczerpali się w morderczej walce z katolicką wiarą i oddali władzę w ręce wierzącego profesora Uniwersytetu w Coimbra, Oliveira Salazara. Co się stało z głównymi przywódcami masońsko-ateistycznej rewolucji? Otóż Lima zmarł pełen rozczarowania. Natomiast Costa wyjechał na emigrację do Paryża gdzie, ku zdziwieniu wszystkich, porzucił ateizm, związał się ze spirytyzmem i zakończył życie nękany obsesją nadprzyrodzoności. Potężny anty-religijny masoński rząd panujący w Portugalii przegrał wraz z całym swoim przepychem, siłą, możliwością stosowania terroru. I to jest paradoks - przegrał w konfrontacji z trójką małych, niepiśmiennych, chłopskich dzieci, którym objawiła się Matka Boża.

(M.P.)

 

Miłujcie się” nr 5-8/2000