Panom (i paniom) politykom europejskim należałoby być może przypomnieć, że Julia Tymoszenko została skazana PRAWOMOCNYM wyrokiem NIEZAWISŁEGO sądu za defraudację i spowodowanie potężnych strat w przedsiębiorstwie Naftohaz Ukrainy. Odnoszę dziwne wrażenie, że ci, którzy najgłośniej krzyczą mają najwięcej ciemnych sprawek na sumieniu i obawiają się, że mogą podzielić los pięknej i byłej pani premier. Tym, co ich najbardziej rozwściecza nie jest rzekome pobicie więźniarki ale to, że polityk tak wysokiego szczebla w ogóle trafiła za kraty. Nie żaden słup czy kozioł ofiarny ale szefowa rządu. To przecież nie do pomyślenia, takich rzeczy w cywilizowanym świecie się nie praktykuje...

 

Nie wiem, czy Julia Tymoszenko jest winna. Jeżeli tak – to jej miejsce jest w więzieniu i nie ma tutaj nad czym deliberować. Jeżeli zaś jest niewinna to trzeba to udowodnić przed sądem i obalić niesprawiedliwy wyrok. Tak działa państwo prawa, przynajmniej wobec zwykłych obywateli. Niestety, panowie prominenci zapomnieli chyba, że są takimi samymi ludźmi jak reszta społeczeństwa. Ciekawe ilu z protestujących i grożących bojkotem europejskich lwów salonowych ujęłoby się za zwykłym zjadaczem chleba niesłusznie wsadzonym do pudła? Idę o zakład, że żaden. Kto miałby się przejmować jakimś tam Kowalskim, Schmidtem czy innym przeciętniakiem, odsiedzi swoje to wyjdzie. Ale była premier – to niebezpieczny precedens, zwłaszcza w dobie kryzysu i rosnącego niezadowolenia coraz częściej manifestowanego na ulicach. Czyżby na salonach zagościł strach? Czyżby pod prominentnymi czaszkami już rodziła się, nieśmiała jeszcze, myśl: kto następny?  

 

eMBe/Salon24.pl