4 września 2016 roku odbyła się uroczystość kanonizacji błogosławionej Matki Teresy z Kalkuty. Jeszcze tego samego dnia Polacy zgromadzili się w kościołach, aby na modlitwie podziękować za kanonizację założycielki Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości. Proces beatyfikacji zmarłej w 1997 roku zakonnicy należał do najkrótszych w historii Kościoła. Jan Paweł II bezprecedensowo go przyspieszył w przypadku Matki Ubogich.


 

Wszystkie zdjęcia w artykule pochodzą z archiwum zdjęć z Indii 1979 r. ks. Ryszarda Halwy.

 

Świętą Matkę Teresę z Kalkuty wspomina ks. Ryszard Halwa – pallotyn z Fundacji „SOS Obrony Poczętego Życia”. Rozmawia Anna Kryszczuk.

 

A.K. – Jak to się stało, że znalazł się Ksiądz w Indiach i spotkał Matkę Teresę?

R.H. – Zgromadzenie Pallotynów współpracowało z Panem Jackiem Wójcikiem, który jako wolontariusz służył wcześniej u Matki Teresy z Kalkuty. W 1979 roku zaproponował nam wyjazd do Indii. Miała jechać większa grupa, ale ostatecznie wybrały się trzy osoby. Opiekowałem się nimi. Pracowaliśmy tam przez okres dwóch miesięcy, m.in. w Kalighat (Domu Czystego Serca dla umierających) i Nirmala Shishu Bhavan (Domu Dzieci Nieskazitelnego Serca dla bezdomnych sierot). Mieszkałem podczas pracy u Zgromadzenia Braci Misjonarzy Miłości przy Mansatala Street w Zachodnim Bengalu. Zostało ono założone w 1963 roku przez Matkę Teresę. Na miejscu miałem wielokrotnie okazję spotykać się z przyszłą świętą.

 

A.K. – Jakie były warunki w ośrodkach i porządek dnia?

R.H. – Bardzo skromne. Prostota i ubóstwo życia. Zgromadzenia wywarło na mnie ogromne wrażenie. Matka Teresa z siostrami wstawały po 4:00 rany na modlitwę − adorację Najświętszego Sakramentu, rozmyślanie, Mszę świętą. Potem jadły śniadanie ok. 6:00 i wyruszały do pracy w slumsach i różnych ośrodkach Zgromadzenia: Nirmal Hridaj, Sisu Bharan, Sanri Nagar, czy przychodni dla trędowatych w Titlagarh. Obiad był w południe. Po całodziennej pracy wieczorem siostry wracały na nocleg do głównego Domu. Pracowałem 10–12 godzin dziennie w temperaturze sięgającej 45°C. W cieniu termometr wskazywał ok. 35–40°C. Domy Zgromadzenia nie były klimatyzowane. W nocy w moim niewielkim pokoju bywało 32°C. Spałem na pryczy bez moskitery. Nauczyłem się podstawowych zwrotów w języku hindi, żeby sprawnie komunikować się z potrzebującymi, np. poinformować, ile tabletek lekarstwa powinni przyjąć. Trąd, gruźlica, zagłodzenie – to były najczęstsze choroby, które leczyliśmy...  Jedliśmy proste posiłki złożone z ryżu, chleba, ciapaty, placków, carry. Dzieliliśmy żywność, którą otrzymywali umierający, pośród przychodzących do ośrodków. Staraliśmy się, aby nikt nie odchodził głodny.

 

AK. – Które doświadczenie zapamiętał Ksiądz najmocniej?

R.H. – Pozostał w mojej pamięci człowiek symbolizujący cierpiącego Chrystusa, który leżał na korytarzu po wejściu do Kalighat. Jego ciało pokrywały odleżyny. Ponad pacjentem u góry wisiała kapliczka. Ci, którzy wchodzili do umieralni, stawali przed kapliczką i cierpiącym pacjentem, modląc się w ciszy. Przyjeżdżali ludzie ze wszystkich stron świata oraz studenci z różnych krajów, żeby pomagać w służbie potrzebującym. Matka Teresa mówiła, że w czasie mszy świętej spotykamy się z Chrystusem pod postacią chleba. Natomiast w naszej pracy doświadczamy Chrystusa obecnego w drugim człowieku cierpiącym. Wszyscy jako wolontariusze po śniadaniu ok. 6:00 kierowaliśmy się do pracy w slumsach, gdzie zbieraliśmy umierających ludzi z ulic Kalkuty. W umieralni Kalighat  rano przenosiliśmy pacjentów z sal, gdzie spali,  do specjalnego miejsca, gdzie myliśmy ich i opatrywaliśmy wrzodziejące rany na podwyższeniu. Ponad nim u góry wisiał wizerunek Chrystusa cierpiącego z krzyżem na ramionach. Obok widniał napis: „Body of Christ” (Ciało Chrystusa). Po umyciu i opatrzeniu ran chorych karmiliśmy ich w ciągu dnia. Na początku zbierało nas na wymioty. Byłem zmęczony ciężką pracą, ale nie o tym chcę teraz mówić... Największe wrażenie wywarł na mnie uśmiech na twarzy umierających ludzi, gdy im służyliśmy.

 

A.K. – Na czym polega tajemnica charyzmy drobnej, filigranowej założycielki Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości?

R. H. – Matka Teresa bezkompromisowo oddała się Bogu, który obdarzył ją powołaniem do życia zakonnego i służenia najbiedniejszym z biednych. Żyła bardzo skromnie. Nosiła strój zakonny sari podobnie jak ubodzy hindusi, ponieważ chciała być jedną z nich. Powtarzała: „największą chorobą dzisiejszych czasów nie jest trąd ani gruźlica, tylko samotność. To, że ludzie są niekochani. Z tej choroby można być wyleczonym przez miłość, która się uśmiecha”. Właśnie miłość Matki Teresy najbardziej pociągała ludzi. Ona zarażała ich fascynacją Bogiem, poprzez bycie autentyczną. Mniej mówiła, a więcej czyniła. Według tradycji hinduskiej hindusi są po śmierci paleni. Umierający w Kalighat czasem wybierali pogrzeb katolicki, pod wpływem świadectwa autentycznej wiary Matki Teresy. Swoje powołanie traktowała na serio. Mówiła ochotnikom zainteresowanym wyprawą w egzotyczne Indie: „W waszych krajach też macie Indie, czyli ludzi biednych, samotnych, cierpiących. Zajmijcie się nimi na miejscu”.

 

fot. arch. ks. R. Halwy

 

A.K. – Papież Franciszek na Twitterze 5 czerwca 2016 r. napisał znamienne słowa: „Święci nie są nadludźmi, ani też nie urodzili się doskonali. Gdy poznali miłość Boga, poszli za Nim w służbie innym”. Jak wyglądała codzienna służba Matki Teresy z punktu widzenia Księdza i innych wolontariuszy?

R.H. – W 1946 roku podczas podróży z Kalkuty do klasztoru w Dardżyling na coroczne rekolekcje usłyszała głos od Chrystusa: „Zostaw ład i porządek panujący w klasztorze i pójdź za mną do najbiedniejszych dzielnic slumsów. Zajmij się ubogimi i umierającymi. Opuść klasztor i załóż nowe zgromadzenie oddane pomocy najbiedniejszym z biednych”. Matka Teresa wykonała zadanie. Świętość to jest normalność, szczególnie ważna w dzisiejszych czasach. Najważniejsze dla Matki Teresy było życie według przykazania miłości Boga i drugiego człowieka. W chorych i ubogich dostrzegała cierpiącego Chrystusa. Mówiła: „z Chrystusem spotykamy się podczas mszy świętej pod postacią chleba”, a w naszej codziennej pracy Chrystus jest obecny w człowieku cierpiącym. Spotkanie z Matką Teresa było dla mnie nadzwyczajnym doświadczeniem. Przychodziła do nas często podczas pracy w Kalighat. Zapamiętałem ją jako osobę bardzo skromną i pogodną w kontakcie. Bił od niej szczególny blask, ciepło. Pomimo wielkiego zmęczenia, na jej twarzy pojawiał się uśmiech, gdy się zbliżałem. Tym bardziej chylę czoła przed tą wielką świętą. Widziałem ją przy pracy, ale również podczas modlitwy na różańcu. Była wtedy szczególnie skupiona.

[koniec_strony]

 

A.K. – Kanonizacja Matki Teresy odbyła się w trwającym Nadzwyczajnym Roku Miłosierdzia… W 1980 roku przyznano przyszłej świętej najwyższe indyjskie odznaczenie państwowe – order Bharat Ratna – za pracę humanitarną wśród ubogich i chorych.

R.H. – Matka Teresa była człowiekiem miłosierdzia. Przyjęła życie w skrajnym ubóstwie, a jej śladem poszło kilka tysięcy sióstr ze Zgromadzenia. Najpierw pracowałem jako wolontariusz w Indiach, wiele lat później posługiwałem siostrom w Hamburgu jako ich kapelan. Tam panuje krańcowa asceza życia. Siostry dobrze wypełniają rady ewangeliczne czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Tak jak pierwsi apostołowie, którzy poszli za Chrystusem i nie obawiali się prześladowań, cierpienia. Matce Teresie też nie było łatwo zdobywać pieniądze dla dzieci lub ludzi chorych. Dla niej najważniejsze stało się niesienie pomocy drugiemu człowiekowi, który jest smutny i cierpiący. Była szczęśliwa, gdy pojawiał się uśmiech na twarzach umierających. Matka Teresa całkowicie im się oddała. Wracała do domu bardzo zmęczona po całym dniu ciężkiej fizycznej pracy, ale znajdowała siły dzięki codziennej modlitwie w kaplicy.

 

A.K. – Matka Teresa często doświadczała ciemności duchowej. Zmagała się z przeżyciem smutku i pustki.  W liście do duchowego przewodnika, ojca Michaela van Peeta, napisała: „W moim przypadku cisza i pustka po Jezusie są tak wielkie, że patrzę i nie widzę. Słucham i nie słyszę”.

R.H. – Matka Teresa pozostała wierna Panu Boga pomimo doświadczenia nocy ducha, czyli poczucia braku Jego obecności. To cierpienie duchowe jeszcze bardziej potęgowało jej miłość do Boga i ubogich, którzy byli obliczem cierpiącego Chrystusa. Dawała świadectwo swoją pracą: myła podłogi, pielęgnowała chorych, opatrywała im rany, karmiła i przytulała trędowatych, chorych, cuchnących. Matka Teresa szła śladem Jezusa. Nie dbała o to, czy zostanie ogłoszona świętą. Pragnęła przede wszystkim zbawienia nie tylko własnego, ale również drugiego człowieka. Chciała po śmierci znaleźć się w niebie z najuboższymi. To było najważniejsze dla Matki Teresy. Na pierwszym miejscu stawiała ludzi biednych, smutnych, nad którymi pochylał się Chrystus. On karmił głodnych, leczył chorych, wskrzeszał zmarłych. Dlatego w praktykowaniu naszej wiary szczególnie w trwającym Nadzwyczajnym Roku Miłosierdzia powinniśmy troszczyć się nie tylko o biednego, by mu zapewnić pożywienie i dach nad głową, ale przede wszystkim, aby został zbawiony. Niektórzy ludzie mówią: najważniejsze jest zdrowie… Nie! Najważniejsze jest zbawienie, bo to jest wieczność. Matka Teresa troszczyła się o zbawienie ludzi, by byli blisko Boga i szczęśliwi pomimo cierpienia.

 

A.K. – Matka Teresa jest podziwiana na całym świecie przez ludzi bez względu na ich wyznanie, rasę, status społeczny. To postać szczególna, wykraczająca poza schematy. W 1979 roku za pracę w indyjskich slumsach w Kalkucie uhonorowano ją Pokojową Nagrodą Nobla, ale zrezygnowała z udziału w bankiecie, przeznaczając środki na potrzebujących.

R.H. – Dokładnie tak (uśmiech). Matka Teresa służyła wszystkim – muzułmanom, buddystom, katolikom. Do szpitala dla umierających przychodzili świadkowie Jehowy, ateiści i inni. Matka Teresa otwierała ludzkie serca na Pana Boga. Myślę, że jako ludzie wierzący powinniśmy dawać świadectwo prawdziwej wiary. Święty Jan Chryzostom powiedział: „Nie byłoby dzisiaj pogan, gdyby chrześcijanie naprawdę byli chrześcijanami. Życie dobre jest donośniejsze i mocniejsze od głosu trąby”.

 

A.K. – Matka Teresa powiedziała podczas przemówienia z okazji pokojowej Nagrody Nobla w Oslo: „największym zagrożeniem dla pokoju jest aborcja, ponieważ jest to morderstwo dokonane na dziecku przez matkę”. Jaki wpływ wywarła ta idea Świętej na późniejszą posługę kapłańską Księdza?

R.H. –Ludzie nie zawsze kojarzą aborcję z zagrożeniem w szerszym rozumieniu społecznym. Zobaczmy, ile jest obecnie niepokoju w świecie. Jeśli będziemy mieć Boga w naszych sercach, dostrzeżemy Chrystusa w ludziach biednych materialnie i duchowo, otworzymy się na dar życia, to więcej będzie pokoju w świecie i w nas samych. Matka Teresa opiekowała się najuboższymi z ubogich, ale odnosiła się równocześnie do spraw obrony życia. Powiedziała, że największym zagrożeniem dla pokoju świata jest zabijanie dzieci w łonach matek. Tym problemem zajmuje się powołana przeze mnie Fundacja „SOS Obrony Poczętego Życia”, w której pełnię rolę członka Rady i fundatora. Bronimy życia i rodziny. Pomagamy szczególnie kobietom doświadczającym przemocy w domach rodzinnych i spodziewającym się dziecka. Zajmujemy się od strony materialnej i psychologicznej ofiarami przemocy domowej. Ważne dla nas jest każde wsparcie tej inicjatywy. Sami staramy się w różnoraki sposób pozyskiwać środki dla potrzebujących. Prowadzimy Dom Turystyczno-Rekolekcyjny „Chrobacza Łąka” położony w Beskidzie Niskim oraz Ośrodek „Dolina Słońca” w Puszczy Kampinoskiej dla samotnych matek i dzieci maltretowanych w rodzinie. Aby utrzymać duży ośrodek pomocy, organizujemy w nim konferencje, kursy i spotkania.

Przy poradni zdrowego rodzicielstwa prowadzimy niestacjonarne hospicjum dla dzieci umierających i pomoc SOS dla kobiet. Planujemy wybudować przy ul. Murmańskiej 20 w Warszawie Centrum Pomocy Rodzinie im. św. Jana Pawła II, w której będą klinika ginekologiczno-położnicza oraz hospicjum stacjonarne dla dzieci umierających. Pragniemy powołać instytut świecki im. Wincentego Pallottiego, aby osoby żyjące w radach ewangelicznych zajęły się prowadzeniem naszego Centrum. Wydajemy ponadto czasopismo „Moja Rodzina” poświęcone problemom wiary, rodziny i społeczeństwa. Dochód z reklam oraz sprzedaży przeznaczamy na działalność naszej Fundacji.

 

Ks. Ryszard Halwa z dziećmi w Indiach (fot. arch. ks. R. Halwy)

 

 

Agnes Gonxha Bojaxhiu znana jako święta Matka Teresa z Kalkuty urodzona w Albanii 26 sierpnia 1910, zmarła 5 września 1997 w Kalkucie. Założycielka Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Miłości (MC). Za pracę społeczną uhonorowana Nagrodą Templetona, Pokojową Nagrodą Nobla oraz orderem Bharat Ratna – najwyższym indyjskim odznaczeniem państwowym. Msza św. kanonizacyjna bł. Matki Teresy pod przewodnictwem papieża Franciszka zgromadziła 120 tysięcy osób.